Rozdział 33

205 4 0
                                    

Tobias:

Ludzie.!!! Jak ja się stresowałem. Postanowiłem zrobić wszystko na spontanie, ale tak... zgodziła się.
Cieszę się bardzo, że Tara zostanie moją żoną. Kocham ją bardzo i chcę, żeby była szczęśliwa ze mną.
...
Obudziłem się rano gdzieś koło 7. Sam byłem w szoku, że tak szybko wstaje.
Tara jeszcze spała.
Wyszedłem z namiotu i przygotowałem coś na śniadanie.
Po 7:20 obudziłem ją.
-Kochanie... wstawaj.
-Hmmm.
Jej oczy są takie piękne.
-Czas wstawać. Śniadanie już gotowe.
-Jak to.?
-No tak to... wstawaj.
Dałem jej całuski w policzek i zacząłem ją gilgotać.
-Tobias.!!! -Zaczęła się śmiać.
-Co moja narzeczono?
-Nie gilgotaj mnie.
-Ale ja uwielbiam ciebie gilgotać.
Pocałowałem ją w usta. Jej małe słodkie usta.
-Wstań ze mnie. -Powiedziała Tara, kiedy próbowała się z pode mnie wydostać.
-No nie wiem, czy ciebie wypuszczę.
Oż ty...
Wstała szybko, odepchnęła mnie i wybiegła z namiotu.
-I co teraz? Nie dogonisz mnie.
-Założymy się.?
Włożyłem buty na nogi, ale ona miała tylko skarpetki, więc moja szansa na jej złapanie wzrosła.
-Choć tu...
Dogoniłem ją. Złapałem za talię, szybko pocałowałem, a ona objęła mnie swoimi nogami.
Wziąłem ją i oparłem o maskę samochodu.
-Co.? Chcesz to zrobić na masce.?
-A kto mi zabroni.?
-Ja.!
Chciała mi się wyrwać, ale ja teraz byłem przebieglejszy i ją szybko położyłem na masce.
Szczerze to jeszcze tego tak nie robiłem. Może czas spróbować.?
-Tobias, jemy i jedziemy do szkoły.
-Ohhh.. -Położyłem głowę na jej klatce. -Nie chce mi się.
-Już. Idziemy.

Tara:

Po naszych małych wygłupach pojechaliśmy do szkoły. Najpierw szybko się przebrać do domu, a potem na lekcje.

-Hej dziewczyny.
Podeszłam do mojej ekipy.
-Hej.-Warknęła El.
-Co jest.?
-Jeszcze się pytasz.?
-No pytam właśnie.
-Dziewczyny co wam jest.?
-Ja ci powiem... -Zaczęła wkurzona Liz. -To, że przez ostatni czas masz nas w dupie.!!! Wiem, że masz teraz słaby okres, ale kurna czemu nam nic nie mówisz!!! Przecież się przyjaźnimy.
-Sory dziewczyny, że tak wyszło, ale jakoś ostatnio nie mam ochoty z nikim gadać. Nie bądźcie na mnie złe, ale o wam myślałam, tylko po co zadręczać was moimi problemami.?
-Bo się przyjaźnimy do jasnej...!
-Przepraszam okej.... od teraz będę wam wszystko mówić.
-Ta jasne...
-Tak Liz, obiecuje....

Zaręczyny.....
Nie teraz.

Po chwili przyszli do nas Poli i.... nie zgadniecie. Brat Tobias'a.!!!!! Szok. Czemu.? Trzymali się za ręce.
-Poli.? -Powiedziałam.
-Ty.? -Powiedział Tobias, kiedy zobaczył swojego brata.
-Co.?
-Jeszcze Poli się pytasz.??!! Jaki szok.! Wy razem.!
-No tak wyszło.
-Mały.... Tylko wiesz, bezpiecznie mi tam.
Pokiwał palcem Tobias.
....
Może jednak...

-Dobra. Słuchajcie.. chcecie żebym wam wszystko mówiła tak.?
-No raaaczej. -Powiedziała El.
-Ja i Tobias...
-Będziecie mieli dziecko.?
-Liz.... Co.? Nieee.! Zaręczyliśmy się. Tej nocy.
-Co.????? -To powiedzieli wszyscy. Każdy z nich był w szoku.
-Nie.?? Brat ty.?
-Tiaaa, też się dziwię.
Walnęłam go lekko z lewego łokcia.
-Tak wyszło jakoś. Rodzice jeszcze nie wiedzą, ale chyba dzisiaj im powiemy.
-Kurczę.... nieźle.!!!! -Skakała Liz z radości.

Wybił dzwonek na lekcje. Wszyscy udaliśmy się w swoją stronę.

Szok.... Poli jest z bratem Tobias'a... Jeszcze to chyba do mnie nie dochodzi.
Przecież nic nie wyglądało, żeby oni coś ten tego.
Ale dobrze.. ciesze się.
...

W szkole już było spokojnie. Na przerwach spotykaliśmy się z dziewczynami i jakoś ten dzień minął.

Kiedy wyszliśmy ze szkoły Tobias do mnie podbiegł.:
-Kochanie.?
-Tak.?
-Wpadłem na pomysł, jak to wszystko powiedzieć rodzicom.
-Jak.?
-Zaprośmy ich w piątek na kolacje.
-Ooo. I co dalej.?
-Dalej zobaczysz. Zrobimy takie rodzinne spotkanie. W końcu niedługo będziemy mężem i żoną.
-Dobrze, super pomysł. Bardzo mi się podoba.
-To extra.

Pojechaliśmy do mnie do domu.

Mimo wszystko chcę Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz