Rozdział 42

172 4 0
                                    

Obudziliśmy się koło 11. Znaczy ja, bo Tobi ledwo mi tą noc przeżył.
Strasznie go brało na wymioty. Pojechałam do apteki i kupiłam mu jakieś elektrolity.
Ze mną też było nie najlepiej, ale jakoś dawałam radę.
Kupiłam te leki i wróciłam do niego.
Zagotowałam wodę i wsypałam proszek do kubka.
-Co robisz.?
Obróciłam się i zobaczyłam ledwo stojącego Tobiasa.
-Siadaj skarbie, bo średnio dzisiaj z tobą.
Podeszłam do niego i zaprowadziłam go na kanapę.
Przyniosłam zrobiony lek i dałam mu do wypicia.
Potem za około 10 minut zasnął. I tak cały dzień miał z głowy.

Dwa tygodnie później.:

-Tara.! Szybko bo zaraz się zacznie.
Krzyczał Tobias, kiedy czekał na mnie w korytarzu.
-Idę.... Idę....
Byłam gotowa.

Spotkaliśmy się grupą przed wejściem.
-Ostatnia fotka w tej szkole i możemy iść. -Powiedziała Liz robiąc zdjęcie.
Ahh ta nasza selfie Women.!
...
Zasiedliśmy w jakimś wolnym rzędzie i słuchaliśmy tych nudnych przemów. Czekałam tylko na rozdanie świadectw.
Oczywiście miała jeszcze przemowę Tasz.... dziewczyna, która mnie przebiła w ocenach. To ja tam powinnam stać.!
A zresztą, i tak bym nie miała czasu na pisanie tej przemowy.
Po co ona.?
...
No w końcu skończyła, te brednie.
-I na koniec... drodzy absolwenci. Róbcie to, co chcecie, spełniajcie marzenia i pamiętajcie, duch nadziei jest w każdym z was.!
Że co.?? Ludzie była pijana jak to pisała.?
Dobrze, że to już koniec.
Teraz Dyrektor wzywał każdego i wręczał dyplomy, świadectwa, nagrody.
Ja już dostałam swoją i inni tak samo.

Po 2 godzinach byliśmy wolni.!
Rzuciliśmy czapkami, porobiliśmy jeszcze parę zdjęć i poszliśmy coś zjeść.
Oczywiście do naszej ulubionej knajpy.
Zamówiliśmy pizzę, napoje i wspominaliśmy czasy szkolne.
-Tobias ty też nie byłeś lepszy. Jak żeś mnie denerwował. -Powiedziałam.
-Tak.? Ale za to teraz jesteś moją narzeczoną, więc cały plan mi się udał.
-Ohoho, ale za to musiałam innym mówić inne rzeczy.
-Co.???? Jak to.?
-El... np pamiętasz jak byłam z tobą umówiona.? Po szkole ale napisałam ci, że muszę coś zrobić i wgl.
-No.
-To tego dnia poszłam z Tobiasem pokazać mu miasto i przyszliśmy tutaj zjeść coś.
-No pięknie mnie tak okłamywać.?
-Heheh.... -Zrobiłam słodką minkę -Ale dzięki temu teraz zobacz jak jest fajnie. Praktycznie każda z nas kogoś ma, i nasza ekipa się powiększa.
-Oj powiększa.! -Dodała Liz głaszcząc swój brzuchu.-Już coś pomału widać.
-Właśnie. Dobrze, że jesteśmy w komplecie. Bo.... ja i Liz chcemy się pobrać przed urodzeniem się dziecka. Wiec Tobias, Tara... czy chcecie zostać maszyny świadkami.?
-Cooo.???? -Doznałam szoku.
-No właśnie..?
-Tak. Oczywiście.! -Powiedziałam uradowana.
Świat się wali. Moja Liz wychodzi za mąż.
Posiedzieliśmy jeszcze w pizzerii, po 2 godzinach każdy się pożegnał i poszedł w swoją stronę.
Ja poszłam z Tobim do auta.
-Szok.!
-Co nie.? Ja też jestem w szoku, że oni pobiorą się szybciej od nas choć my, już ile czasu się znamy.
-Tobi. Nie wywieraj na mnie presji, okej.?
-Dobra, ale jest już koniec szkoły....
-I.?
-Może to jest ten czas na małżeństwo.? Przecież możesz iść na studia, jako moja żona.
-No niby mogę. -Patrzyłam się za okno na mijające domy.
-Niby.? Ja chcę żebyś była na prawdę.!
-Dobra, Tobias.... wysiadam.! Zatrzymaj auto.!
-Co.?!
-Zatrzymaj.!
Zatrzymał się na poboczu, a ja wyszłam.
Szłam sobie sama, ale on cały czas jechał za mną autem.
Otworzył okno.
-Skarbie wsiadaj.
-Nie.!
Szlam dalej.
-O co znowu ci chodzi.?
-To, że cały czas mnie dręczysz.!
Zatrzymał auto. Wysiadł szybko, zatrzymał mnie i stanął na przeciwko.
-Ja ciebie dręczę.? Czy to dziwne, że chcę z tobą być już zawsze.?
-Nie. -Zaczęły mi napływać łzy.
-Kochanie co jest.?
-Bo... -Już mówiłam przez łzy. -Ja się chyba boje tej odpowiedzialności. Boje się małżeństwa.! Boje się, że nie dam rady.
Oparłam się o klatkę Tobias'a. Wiem, że on chce być ze mną, ale ja się boje. Boje się, że nie spełnię jego oczekiwań co do bycia żoną. Po prostu coś mnie przed tym hamuje.
Czułam jego oddech. Otoczył mnie on swoimi ramionami.
-Wiem, że życie ze mną nie jest łatwe. Wiem, że moja depresja jest dla ciebie trudnością.
-Nie mów tak.! Nie prawda. To nie twoja wina, że ją masz.! Mówiłam ci, że mimo wszystko chcę ciebie.! Czemu mi nie wierzysz.
-A ty mi uwierz, że będziesz wspaniałą żoną, z która mi będzie dobrze. Kocham ciebie i nie pozwolę ci odejść.
-Nie odejdę.! Kocham ciebie, ale musisz mnie zrozumieć. Daj mi trochę czasu, muszę siebie wszystko przemyśleć. Dam ci odpowiedz ale wiedz, że ja ciebie też chcę mieć za zawsze.

Tobias mnie nagle pocałował. Całował mnie czule. Kocham jego pocałunki.!
Po chwili wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.!

Mimo wszystko chcę Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz