Rozdział 8

343 10 0
                                    

Miałyśmy z godzinę drogi do miejsca, gdzie wszystko miało się odbywać. Oczywiście w aucie już darłyśmy się jak szalone, gdy El puszczała znane przez nas piosenki abyśmy mogły śpiewać. Każda z nich wyglądała olśniewająco. No nawet mówiąc o El, która miała czarne spodnie z dziurami, przepięty łańcuch oraz białą opinającą się koszulkę, ale sięgająca ponad pępek. No i do tego oczywiście wysokie buty, takie ala glany. Mimo jej dziwnego stylu, każdy się za nią oglądał jak wyszłyśmy z auta.
Parking był obok lasu. A miejsce w którym odbywała się imprezka było zachwycające. Był to mega wysoki budynek ze starych cegieł. Wszędzie świeciły się latające światła. Klimat był extra. Już z parkingu było słychać największe hity tego miesiąca. Aż miałam ochotę już zatańczyć. Dziewczyny, nie wiem czy wspominałam, ale był nas piątka. Ja, Liz, El, Poli i Natasza. Nasza najlepsza i najgroźniejsza ekipa tego miasta. Taki żarcik.
W końcu kiedy Liz już po raz, chyba setny poprawiła swoje usta mogłyśmy ruszyć na parkiet.
Oczywiście jak w każdym klubie byli ochraniacze na bramkach, a Poli i Natasza jeszcze nie miały skończone 18 lat. Brakowało im dosłownie ze trzy miesiące. Ich szczęście, że urodziły się w tym samym miesiącu. Ale Liz, jak to Liz, nasza sławna imprezowiczka miała swoje wtyki, wiec weszłyśmy jakby z boku. A pomógł nam w tym jej przyjaciel, raczej bym powiedziała przyszły chłopak, ale oni się z tym ukrywają, a ja wszystko widzę, no ale pomógł nam Caleb. Wysoki przystojny brunet o piwnych oczach. Z nim zawsze mamy śmieszne akcje.
Po chwili weszłyśmy do środka. No powiem w tym roku odwalili wszystko jeszcze bardziej. Wielka scena dla
D-J'a ,potem w centrum sufitu wielka świecąca kula, kanapy z czarnej skóry, a bar... oszklony i przede wszystkim bardzo oświetlony. Zrobiony w nowoczesnym stylu. Nawet zrobili piętro, gdzie było można oglądać wszystko z góry.
Teraz już się domyślam czemu jest to wyjątkowa impreza. Ponieważ jest nowe otwarcie tego klubu. No powiem, że się bardzo postarali. Wręcz jestem z nich dumna.
-Dziewczyny!!!!! Na parkiet.!!!! -Krzyknęła Liz machając w naszą stronę.
No i poszłyśmy zaginać parkiety. Muzyka była genialna. Świetnie mi się tańczyło.
Nagle w ogół mnie pojawił się jakiś facet. Dziwny facet. No ale tańczyłam dalej, powoli się od niego odsuwając. Ten koleś przybliżał się do mnie coraz bardziej. Nagle poczułam, jak ktoś mnie obejmuje w pasie i kołysze do rytmu, obróciłam się, a to był on, lecz nie zdarzyłam nic powiedzieć, bo nagle za moich pleców wyskoczył jakiś chłopak powalając tamtego faceta na podłogę. Wszyscy się odsunęli.
-Nie radzę ci jej dotykać.!
Kto to jest.? Pomyślałam. Nagle ten ktoś, obrócił się w moją stronę. To nikt inny jak Tobias. Byłam w szoku, nawet w bardzo wielkim szoku.
-Choć za mną.
Podszedł do mnie szybkim krokiem, złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął na zewnątrz.
-Jak ty mogłaś mu się tak dać dotykać.?! -Puścił mnie i nerwowo poprawił ręką swoje jak zawsze pięknie rozczochrane włosy.
-Dlaczego Taro.? -Podszedł do mnie bliżej.
-Tobias.! Przestań.! Ja nic nie zrobiłam, nawet nie zdążyłam nic zrobić, bo ty już odrazu przyleciałeś go bić.!
Podchodził jeszcze bliżej mnie. -Czy ja ci kazałam go bić.? A z resztą co ty tutaj robisz.!? I w ogóle jak się tutaj znalazłeś.!?
Podszedł jeszcze bliżej mnie, dociskając mnie do muru.
Nie dam mu się zwieść. W tym momencie mnie ostro zdenerwował.
Nagle poczułam jego klatkę jak dociska się do mojej. Tara nie daj się ponieść temu pięknemu, głupiemu uśmiechowi.
Tobias wziął kosmyk moich włosów, odgarnął za ucho i szepnął:
-Teraz nie pozwolę aby ktoś inny ciebie dotykał, oprócz mnie.
No i po mnie. Ten jego głos, ta jego lekka chrypka. Te jego oczy.
-Wiedz Taro, że od teraz jesteś moja. -Przetarł kciukiem mój policzek, popatrzył się głęboko w moje oczy, nagle spuścił wzrok, dokładnie na pięć sekund, znowu na mnie popatrzył i.... poczułam jego usta na moich.
Jego usta. Jego usta. Czysta rozkosz. Dziś spróbowałam je tylko raz, ale chcę próbować ich częściej. Takie delikatne, ale zarazem zaborcze. Całował mnie namiętnie. Ta chwila trwała pare sekund, ale dla mnie to była wieczność.
Moje serce było w trasie. Czułam jakby go nie było. Przestało bić.? Czy ja śnię.?
Otworzyłam oczy. Ale on tam był. Tobias stał centralnie prze de mną.
-Teraz jesteś już bezpieczna.
Po chwili, oderwał rękę od ściany i odszedł, tak po prostu.
Stałam jeszcze chwile myśląc czy to urojenie, a następnie wróciłam do środka.

Mimo wszystko chcę Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz