Kolejnego dnia nadal padało. Nie jakoś bardzo, ale nadal trzeba było wychodzić pod parasolką. Idąc do Muffet, zobaczyłaś kilka antypotworzych plakatów, ale nie było ich wiele, przeciwnicy musieli uciec przed deszczem. Zadzwonił dzwoneczek kiedy zamknęłaś drzwi cukierni za sobą.
-Witaj szaraczku. Spodziewałam się ciebie. Ahuhuhuhu – Muffet pomachała Ci zza lady.
-Bałaś się wczorajszej burzy? - wyszczerzyła kły w uśmiechu
-Ugh, to było najgorsze co mi się ostatnio przytrafiło. Byłam pewna, że będzie lawina. Nie wiedziałam, że grzmoty brzmią podobnie.
-Ta, mój potworzy sąsiad też się bał – zaśmiałaś się lekko przypominając sobie wczorajszą reakcję.
-Oh, twoim sąsiadem jest potwór?
-Ta, kościotrup. To właśnie ten, co się wprowadził nieco ponad tydzień temu. - wyglądała na zaskoczoną
-Oh... Jeden... kościotrup?
-A no, jeden – byłaś nieco zmieszana.
-Ahuhuhuhu, nie spodziewałam się, że szkieleci bracia się rozdzielą, to bardzo interesujące. Więc, który to, Sans czy Papyrus?
-Uh... Sans? - mina jej zrzedła
-Uhg, ten obrzydliwy pokurcz. Choć w sumie Papyrus nie jest od niego lepszy. Ale przynajmniej on umie się zachować...
-Zaraz, skąd ich znasz?
-Szaraczku, jest wiele różnych rodzajów potworów, ale tylko dwa szkielety. Sans i Papyrus byli całkiem sławni w Podziemiu. Ahuhuhuhu...
-O, naprawdę?
-Jeżeli ta szumowina będzie wchodzić ci w drogę, daj mi znać. Wisi mi kupę forsy. Przeprowadzka na Powierzchnię nie anulowała jego długu, choć pewnie uważa, że tak się stało.
-Hoh! Naprawdę? - wyszczerzyłaś się – Zapamiętam sobie – Czułaś przyjemność, dowiadując się czegoś, co będziesz mogła kiedyś wykorzystać. Z tego co już wiesz, potwory nie lubią mieć u nikogo długów.
-Czego sobie dzisiaj życzysz, Szaraczku?
-Coś nowego z truskawkami? - Muffet uśmiechnęła się szeroko. Przeszła trochę w lewo i stuknęła w szkło gabloty jedną ze swoich lewych rąk. To co pokazywała, wyglądało jak różowe mózgi pokryte cukrem pudrem.
-No i mam pączki z truskawkami – wskazała kilka pozostałych, ale bardzo podobały Ci się te mózgi. - A tam masz kieszonkę z truskawkami i jagodami
-Chcę mózgi i kilka pajęczych ciastek – wzięła to co chciałaś i dodała dwie kieszonki od siebie. Zapłaciłaś.
-I pamiętaj co ci powiedziałem. Sans to naturalny pechowiec. Jeżeli będzie sprawiał problemy, daj mi znać – Przytaknęłaś i wyszłaś. W drodze do domu dostałaś telefon. Z trudem niosąc siatkę słodkości i trzymając parasolkę udało Ci się wyciągnąć telefon. Popatrzyłaś na kontakt. Jenine Thomas... Jenine Thomas... Natychmiast odebrałaś.
-Witam tutaj _____
-____ z tej strony Jenine Thomas, z Halloweenowego domu upiorów.
-Ohhh prawie zapomniałam kim jesteś – była kierowniczką Domu Strachów, który otwierał się co rok. To najlepszy nawiedzony dom w okolicy. Pieniądze jakie się na nim zdobywa zawsze idą na sierocińce, zaś osoby które w nim pracują to wolontariusze, którzy zajmują się tym miejscem przez cały wrzesień. Wszystko zaczyna się organizować na długo przed świętem. Całe szczęście, zamykają o dwunastej, więc zawsze masz czas wyjść się napić w piątek.
CZYTASZ
Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]
FanfictionOd czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki...