Prośba Burgerpantsa

687 66 6
                                    

Jest wtorek. Siedzisz na kanapie i pracujesz. Szukasz odpowiedzi na ostatni problem z kodem. Ściany miały dziury mimo użycia wrapa. Dach wydawał się dobry, ale miałaś problem z tymi ścianami. Za każdym razem, kiedy ustawiałaś krzywy dach na ścianie ta znikała i przemieszczała się. Dlaczego? Przy ostatniej aktualizacji tak się nie działo. Ktoś coś musiał dodać. Nagle wyłapałaś tekst wzrokiem. Aaaa zapomnieli zmienić obiekty niestałe na podwójne. Lecz to za mało, to nie dawało by takiego efektu ścianom. Jak mogli to przeoczyć? Użyłaś ctr+f aby wyszukać innych komend aby znaleźć pozostałe błędy. Twoje ręce błądziły po klawiaturze wystukując nowy kod. Proszę, zadziałaj, zadziałaj. Kliknęłaś na przycisk i zauważyłaś, jak otwiera się okno ładowania. To trochę zajmie. Otworzyłaś inny folder czytając dokumenty w trakcie czekania. Nagle, odezwał się Twój telefon. Zerknęłaś na wyświetlacz... nieznany numer? I tak musisz poczekać, więc... odebrałaś.

-Z tej strony ____, z kim rozmawiam? - cichy, znajomy i przerażony głos Ci odpowiedział.

-Cz-cześć koleżanko.. tu uh... B-Burgerpants – wstałaś zaskoczona. Powiedziałaś mu, aby dzwonił gdy coś się stanie.

-Cześć... co się stało?

-N-nie wiem co robić. Wszystko co dla mnie zrobiłaś tylko pogorszyło sprawę. Po chuj ja do ciebie dzwonię – dyszał ciężko

-Łoł... Zwolnij i powiedz co się dzieje – starałaś się go uspokoić.

-Oferują mi ugodę obrończą. Ludzie powtarzają, że mam się na nią zgodzić. Że to najlepsze co mogę dostać. Nie rozumiem co się dzieje. Ludzkie sądy są dziwne.. - jego głos zadrżał na końcu. Rany... nie płacz... Już zebrałaś się z kanapy i szłaś w stronę swojej sypialni.

-Zaczekaj na mnie. Powiedz im, że musisz przemyśleć ofertę. Idę do ciebie – otworzyłaś szafę wybierając te ubrania, pod którymi schowasz ręce i nogi. Dzisiaj jest słonecznie.

-A-a co ty możesz zrobić? N-nie ma dla mnie już nadziei. N-nie użyłem magii. Choć mnie kopali. Przysięgam, że tego nie zrobiłem.

-Spokojnie. Nic ci się nie stanie. Zajmie mi trochę dostanie się do ciebie. Bądź silny. Powiedz, że potrzebujesz więcej czasu. Nie poddawaj się. Bądź zdeterminowany.

-Potwory nie mają determinacji.

-Nie wiem co to znaczy, ale wmów sobie, że ją masz – chwyciłaś za okulary przeciwsłoneczne i założyłaś je. Zakrywałaś się torebką biegnąc do samochodu. Słońce było okropne. - Jestem w drodze. Nie rób nic póki się nie zjawię – powiedziałaś przed rozłączeniem się. Szybciej niż się chciałaś, wystartowałaś z parkingu. Kiedy zauważyłaś prędkość z jaką prowadziłaś, musiałaś zaczerpnąć kilka wdechów. Nie zachowuj się jak wariatka. Dostaniesz się tam na czas. Uspokój się.... Nie uspokajasz się. Specjalne szyby w samochodzie blokowały większość promieni słońca, ale i tak czułaś się okropnie. Kilka ubrań chroniło tyle skóry ile mogło. Okulary oczy by te się nie roztopiły. Prowadziłaś tak szybko jak się dało, aby dotrzeć na miejsce bez wypadku. Jak zaparkowałaś na miejscu, czym prędzej wbiegłaś do budynku. Oddychając z ulgą, że udało Ci się tam dostać bez uszczerbku. Ściągnęłaś dodatkowe ubrania, w nich było za gorąco. Teraz... gdzie on jest? Pisząc wiadomość, minęłaś kolesia. Nie, nie Burgerpantsa. Tego drugiego. Tego który nie kopał. Tego który patrzył jak jego kumpel robi wszystko. Patrzył, śmiał się i przedrzeźniał. Oblizałaś wargi. Jego krew była całkiem smaczna. Zmieniłaś plany, udałaś się w jego stronę. Stał przed ubikacją jakiej użyłaś z Sansem wcześniej. Rozmawiał przez telefon.

-Taa... nie możemy. Wieczność minie nim ten debil się namyśli... Wiem, że powiedziałem, że już będę w domu! Słuchaj! Jest coś co muszę zrobić. Musimy.. - podeszłaś go z tyłu i wyrwałaś mu telefon z ręki wyłączając go. - Kurwa mać! - krzyknął – Co się... - popatrzyłaś w jego oczy czując wzrastającą w żyłach krew.

Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz