Sklep króliczka

893 64 7
                                    

Sans jest w pracy, stoi tam gdzie zawsze przy kokpicie. Ochładza za pomocą wciskania odpowiedniego przycisku maszyny, kiedy te się przegrzewają. To nudna praca. Stoi godzinami robiąc to samo cały czas. Tylko kiedy maszyny stają, bo trzeba zmienić layout ma chwilę przerwy. To chujowa praca, ale przynajmniej jakaś. Sans potrzebuje roboty. Potwory może i wyszły z góry z kieszeniami wypełnionymi złotem, ale Sans nie wziął nic. Jakby mógł? Papyrus zarabiał pieniądze. Nie był w końcu Kapitanem Królewskiej Gwardii tak po prostu. Kiedy się wyprowadził, Sans nie pozwolił sobie wziąć nawet złamanego grosza. Zamiast tego, kiedy podjął decyzję o wyprowadzce musiał przełknąć swoją dumę i udać się do nowo otworzonego Biura Pracy dla Potworów. Tam, byli informowani o możliwościach, lecz tych też nie było za wiele. Mało kto chciał przyjąć potwory, biorąc pod uwagę ich często praktycznie zerowe przygotowanie do zawodu. Ludzie kierowali ich w miejsca odosobnione, starając się nie pokazywać ich ludziom, tak aby opuściły nie tylko ich przestrzeń ale i umysły. Sans wybrał taką pracę, która była najbardziej odizolowana aby zredukować praktycznie do zera kontakt fizyczny. Jeżeli będzie pracować, nie będzie dla nikogo obciążeniem. Wielka maszyna zatrzeszczała, chwycił za pokrętło. Jego dusza dzisiaj nie była spokojna. Ciągle odtwarzała na nowo to co wydarzyło się rano, a co ważniejsze, odtwarzała to co widział.

Człowiek przed nim. Rozebrany człowiek. Cóż... prawie rozebrany. T-to nie tak, że nie widział takiego. Ludzie nie kryją się ze zdjęciami samych siebie. To co zobaczył to nie jest nic wielkiego.. Ale, to nie zdjęcie, nie zdjęcie widział. No i to był ktoś, kogo zna. Tsk... potrząsnął czaszką. M-ma to gdzieś. To tylko jakieś dziwne paskudztwo jakie mają ludzkie samice na piersi aby miały czym wykarmić swoje potomstwo. Czym się tu przejmować? On się nie przejmuje. On tylko... nie akceptuje tego, że zobaczył Cię w ten sposób.

-Sans – No i ... wyglądasz tylko jak głupi obciągnięty skórą stwór. Miękka i bezużyteczna. Bez pazurów, tylko kupa słabego, nieprzydatnego mięcha i tłuszczu. - Sans – No i te głupie wiszące balony nie są w ogóle interesujące! Kurwa, mogłabyś chodzić z nimi cały dzień przed nim i miałby to gdzieś. Zareagował tak tylko dlatego, bo go zaskoczyłaś i tego się nie spodziewał – Sans!

-Cz-czego?! - krzyknął odwracając czaszkę w stronę kierowniczki zmiany

-Masz przerwę – odpowiedziała unosząc brwi

-O-oh... - wyłączył maszynę i wyszedł z niej. Wzrokiem śledził jej ciało. Tsk... widzisz! W ogóle go to nie interesuje. To tylko zaskoczenie. Był zaskoczony bo jego sąsiadka wyglądała dziwacznie! Tak naprawdę to nie robi na nim żadnego wrażenia. No i to Ty się pierwsza zawstydziłaś. Nie zareagowałby gdybyś się tak nie zachowała i po prostu zaśmiała tak jak zawsze. To Twoja wina i Twojego głupiego zachowania, tak jakby zobaczył coś ważnego. Nie musiałaś się tak rumienić... Nagle szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Złoty ząb zabłyszczał. Właściwie.. to zabawne widzieć Cię w takim stanie. Nie często się wstydzisz, ale fajnie wiedzieć, że masz coś z czym nie czujesz się do końca dobrze. Możesz udawać silną ile chcesz, ale tak naprawdę jesteś tylko słabym jak dupa wołowa człowiekiem, kiedy tylko ściągniesz ubranka. Sans zaśmiał się cicho do swoich myśli, gdy przypomniał sobie wyraz Twojej twarzy. Teraz on się kurwa z Tobą będzie droczył

-Podoba ci się to co widzisz? - Zapytała kierowniczka wyrywając go z myśli, kiedy stanęła nagle przed nim krzyżując ręce na piersi.

-C-co? - dopiero teraz zrozumiał, że przez ten cały czas gapił się na jej piersi, natychmiast odwrócił wzrok – Ch-cholera... po prostu... myślałem

-Jasne, tylko myślałeś kochaniutki – uśmiechnęła się lekko odprowadzając go na pomieszczenia socjalne.

-N-naprawdę! - rumienił się bardziej i bardziej.

Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz