Osąd i teleportacja

741 69 3
                                    

Jest wtorek, właśnie szukasz w szafie idealnego stroju. Coś, co sprawi, że będziesz wyglądać profesjonalnie, lecz jednocześnie uroczo. Zdecydowałaś się na zapinaną koszulę i spódnicę. Wybrałaś kolory jakie Ci się podobają i w jakich będziesz czuła się młodo i żywo. Zerknęłaś na aplikację w telefonie sprawdzając pogodę. Ciepło, niebo zachmurzone i nawet szanse na deszcz. Świetnie. Chwyciłaś za parasolkę, torebkę i wyszłaś zamykając mieszkanie za sobą. Zastanawiałaś się, czy nie pojechać naprawionym samochodem, ale budynek sądu nie był aż tak daleko poza tym wczoraj cały dzień siedziałaś albowiem nowa aktualizacja programu przyszła z kupą bugów do naprawienia. Przeszłaś się parkiem, pozwalając, aby skóra chłonęła ciepłe powietrze. Może będzie padać jak stamtąd wyjdziesz? Po dwudziestu minutach weszłaś do budynku. Przedstawiłaś się i pozwoliłaś, aby Cię przeszukano. Potem udałaś się schodami na górę, na ich szczycie spotkałaś znajomego. Bardzo nerwowo rozglądającego się pomarańczowego potworzego kota opartego o ścianę.

-Cześć Burgerpants! - zawołałaś – Takiego imienia nie da się zapomnieć

-Cz-cześć koleżanko – ledwo na Ciebie spojrzał, a potem odwrócił wzrok.

-Uhhh wszystko dobrze? - podeszłaś do niego

-Mogło... by być lepiej – bawił się pazurami w nerwowej manierze

-Zajęli się twoją sprawą... tak jak należy, prawda?

-I tak wiele w moim życiu nie zdziałałem – jego źrenice zwęziły się. Opuścił ramiona i położył uszy po sobie – Ja.... uh... doceniam to, że chciałaś pomóc, ale naprawdę nie powinnaś dzwonić na policję. - zmarszczyłaś brwi. Nie stało się nic, co sprawiłoby, że to on miał problemy. Czym się martwił?

-Uhh... co się stało?

-Ja uh... - Zaczął mówić, ale wywołano Twoje imię i musiałaś udać się do sali. Mężczyzna przedstawił się jako pan Limwere, zajmował się sprawą Burgerpantsa. Zerknęłaś przez ramię na potwora wchodząc za mężczyzną do pomieszczenia. BP wyglądał na przerażonego i samotnego. Usiadłaś na krzesełku naprzeciwko biurka Limwere. Gość powinien pomóc potworowi, a nie go straszyć. Zaczynałaś się denerwować.

-Wezwałem panią dzisiaj aby zweryfikować pani zeznania. Upewnić się, że są takie same jak pana Burgerpantsa. Prosiłbym o przejrzenie tych zasad. Potem zadam pani kilka pytań odnośnie ataku. - Na samą myśl o tamtym zeznaniu miałaś gęsią skórę.

-Wszystko się zgadza- odpowiedziałaś.

-Jeżeli uważasz, że wszystko jest zgodne z prawdą, podpisz tu i tu, będą one wykorzystane jako dowody w sprawie. - pokazał kilka linii. Podpisałaś. - Teraz, pani _____ chciałbym zdać kilka pytań. - pytał o detale z tamtej nocy. Musiałaś kilka razy tłumaczyć, że dobrze widzisz w ciemnościach, kiedy dopytywał się czy było tylko dwóch mężczyzn i czy kopali. Wyjaśniłaś, że usłyszałaś, jak ktoś jest atakowany i nie mogłaś przejść obojętnie. Zapytał co się stało, kiedy się pojawiłaś.

-Muszę rozjaśnić pani zeznania. Pan Burgerpants powiedział, że wszystko się zmieniło kiedy przybyłaś. - zerknęłaś w małe okienko w drzwiach na potwora. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Dlaczego tak się stresował?

-A co dokładnie panu powiedział?

-Proszę, pani ____, tutaj chodzi o pani zeznania. Oba punkty widzenia są istotne w dochodzeniu – O co chodziło? Nie rozumiałaś dlaczego BP tak się zachowywał. Nie zrobił nic złego. Może widział, jak ugryzłaś tamtego gościa? Wiedział co robisz? Zeznał to? Myślał, że używasz magii, ale obiecał, że nikomu nie powie. Choć, miało to miejsce jakiś czas temu i mógł zmienić zdanie.

Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz