Sklep w sklepie

720 57 2
                                    

Sans zerkał przez ramię, kiedy szybko udawał się w inną część sklepu. Ciężko się do niej dostać, jeżeli nie wiesz gdzie ona jest. Potwory wolą trzymać swoje rzeczy w tajemnicy, a więc tylko one wiedziały, gdzie szukać. Ludzie, jednak, nie wiedzieli o jej istnieniu. Zastanawiał się nad kupnem tego od jakiegoś czasu, nie wiedział, czy kupić to dzisiaj czy wrócić później. Martwił się, że go z tym zobaczysz, ale był pewien, że i tak nie będziesz wiedziała co to. No i nie miał humoru wracać. Jego kolej zaczyna się w przyszłym tygodniu i będzie potrzebował czegoś co go uspokoi, kiedy to nadejdzie. Sans skręcił w ukrytą część sklepu i poczuł, że wchodzi na coś zimnego. Natychmiast zrobił krok w tył. Powietrze przed nim uformowało się w kształt.

-Co ty kurwa robisz? - warknął Sans.

-Oh... to ty – Czarny duch blokował przejście. Odstawił małe pudełko na półkę kiedy zauważył szkieleta który dosłownie wszedł w niego. - Patrz jak chodzisz! Głupi jedno punktowiec

-Co tam kurwa gadasz? - warknął pokazując zęby. Czerwone ślepia ducha zamigotały i uśmiechnął się w odpowiedzi.

-Mówię, że powinieneś przestać marnować przestrzeń i przestać wchodzić na innych! - Sans czuł jak wzrasta w nim wściekłość, ale nic nie może zrobić. Nie tylko dlatego, że są w sklepie, ale potwory nie powinny już walczyć ze sobą w miejscach publicznych. A nawet gdyby mogły, jego ataki nie zrobią krzywdy duchowi.

-Tsk... rusz się. Muszę przejść – warknął Sans.

-Ruszę się kiedy będę chciał – odpowiedział duch odwracając czerwone ślepia na półkę.

-I tak możesz używać tylko jednego produktu!

-Zamknij się! Byłem pierwszy! Mogę patrzeć na co chcę! - Pieprzony Napstablook! Zawsze wchodzi w drogę! Nikt go nie zabił tylko dlatego, że już jest duchem! Nikt nie lubi tego zasrańca! Jest chujowy i żyje sam w Waterfall.

-Dobra! - krzyknął Sans przechodząc przez ducha. Czuł jak jego kości natychmiast robią się zimne. Kiedy przed niego przeszedł rozejrzał się dookoła.

-Obrzydlistwo! Teraz będę musiał się umyć! - marudził duch odwracając głowę

-Też się pieprz debilu! - warknął szkielet rozglądając się za produktami. Napstablook wziął małe pudełeczko z regału i odleciał.

-Śmieć – mruknął za sobą

-Pojebaniec – odpowiedział Sans. Kiedy był pewien, że duch zniknął, chwycił za pudełko najbliżej. To na jakie patrzył Napstablook „Sensualne Ukojenie MTT! Kiedy życie ci się RUJnuje, zawsze możesz zachowywać się jak gwiazda! Ostrzeżenie: nie dla ludzi." było napisane jaskrawym róże, na fioletowym pudełku. Sans wykrzywił twarz w obrzydzeniu i odstawił. Jasne, miał kilka rzeczy z MTT, ale kupował je tylko dlatego, że nie było zamienników. Chwycił kolejne i przeczytał prosty napis „Sensualne Ukojenie" To będzie dobre. Wszystko właściwie jest do siebie podobne. Wyszedł z uliczki trzymając w ręku pudełeczko. Powinien je w coś schować. Był pewien, że zaczniesz go o to pytać i po co poszedł po to sam. Zawsze się o wszystko wypytujesz. Zaczął wzrokiem szukać czegoś co pomoże mu ukryć pudełko, kiedy poczuł wibracje telefonu. Wyciągnął go. Przeczytał jedno słowo i jego dusza natychmiast wymknęła się spod kontroli kumulując magię do teleportacji.


NowyKontakt3: Pomocy!

Sans pojawił się w kilku miejscach, przez panikę gubiąc się. Szukał od regału do regału. Chwycił się za jedną z półek kiedy musiał złapać powietrze. Ktokolwiek zadziewa z jego człowiekiem będzie miał przejebane! Nie ma potwora, który może dotykać jego własność bez... Jego dusza zamarła kiedy zobaczył kto stoi obok jego sąsiadki. Oboje patrzyli na niego kiedy pudełko ryżu uderzyło go w głowę i upadło na ziemię. Ch-cholera! Kurwa mać! Dlaczego to musiał być ten dupek! Sans stał i gapił się próbując wymyślić co powiedzieć.

Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz