Nawiedzony dom - Dzień Pierwszy

864 67 8
                                    

-Czacho... Czaaaaszeczko.... CZASZUNIU! - waliłaś w drzwi swojego sąsiada starając się przebić przez głośną muzykę.

-CZEGO! - otworzył z rozmachem drzwi gapiąc się na Ciebie groźnie. Miał na sobie tylko koszulkę i spodenki, do tego gołe kościste stopy. Stanowczo nie był gotowy.

-Musimy już iść, spóźnimy się

-Nie martw się – machnął ręką od niechcenia i odwrócił się w stronę mieszkania – Możemy iść na skróty, zaoszczędzimy czas.

-A co jeżeli dostaniemy zaproszenie, aby iść gdzieś jeszcze? - weszłaś za nim

-Wtedy zorganizujesz transport – westchnęłaś z rezygnacją. I tak nie był gotowy. Będziesz musiała skorzystać z jego magii, aby dostać się tam na czas.

-Dobra, skorzystam dzisiaj z linii kolejowej Sans i spółka – jak weszłaś do salonu poczułaś okropny smród. Zakryłaś nos rękawem, rozejrzałaś się po usyfionym mieszkaniu.

-Czacho... rany... co do... tutaj jest obrzydliwie – krzyknęłaś być może za głośno, ale tylko po to, aby przekrzyczeć muzykę. Zatrzymałaś się kiedy dostrzegłaś coś. Dosłownie w kuchni i w salonie. Jedyny sposób w jaki najprościej Ci to opisać to dwa małe tornada pełne brudnych skarpetek. - Co?! Jak ty? Co!... Co to jest?! - nadal zasłaniałaś nos wskazując na to coś drugą ręką. Sans zerknął na Ciebie i wyłączył muzykę.

-Niby co?

-To! Czy to jest to o czym myślę? - potrząsnęłaś dłonią wskazując na tornado

-Podoba się? To jedno z lepszych – uśmiechnął się chwytając za bluzę by w nią wejść.

-Czy to tornado z brudnych skarpet?

-Eh no.. To mój wyraz artyzmu, dziękuję – uśmiechnął się. Szef nigdy nie tolerował brudnych tornad w mieszkaniu, pozwolił jednemu całkowicie zniknąć w salonie, zaś drugie skorzystało z wolnej przestrzeni i zrobiło się jeszcze większe.

-Jak sprawiasz, że to się tak kręci?

-Heh, pewnie mi nie uwierzysz, bo to wielki sekret, ale korzystam z czegoś co nazywa się magią – zaśmiał się i zamachał rękami. Odwrócił się i zaczął rozglądać po kuchni.

-Dobra, ale jak używasz magii aby to się kręciło? - ponowiłaś pytanie podchodząc do kanapy, przyglądałaś się cierpliwie jak się szykuje.

-Trudno to wyjaśnić komuś, kto nie umie czarować. To tak jak tłumaczyć kolory ślepcowi. To co mogę powiedzieć, to to, że biorę trochę magii i zaczyna się kręcić. Tak to działa

-Więc... może się kręcić wiecznie? - byłaś oczarowana

-Tak długo jak będę tam wrzucać nowe śmieci co kilka dni

-Zaraz... to jest napędzane śmieciami?

-Heh, a myślałem, że nie wiesz jak to działa – zaczął grzebać w szufladach. Nie umiałaś odwrócić wzroku od kręcących się skarpet. To było hipnotyzujące, okropne i śmierdzące jednocześnie. Podeszłaś bliżej aby lepiej się przyjrzeć.

-Czy mogę się na tym przejechać? - już się pochylałaś. Sans dalej grzebał w szufladach szukając czegoś.

-Heh, wybacz paniusiu, choć jesteś dobrym śmieciem, jesteś za duża. - Usłyszał brzdęk i popatrzył w Twoją stronę. Wsadzałaś dupę w tornado, które zaniosło Cię na kanapę i obrzuciło skarpetami. - Powiedziałem, że nie możesz na tym jechać! - krzyknął.

-Za późno! - zachichotałaś pozbywając się skarpet z głowy. Zaśmiał się, jak tylko brałaś w dwa palce skarpety z ramion, śmiał się jeszcze głośniej, wtedy odkryłaś, że jedna wpadła Ci za koszulkę.

Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz