Mój szkieleci stalker

840 63 14
                                    

-Kawał... serio? - rzuciłaś kiedy oboje wróciliście na swoje pozycje

-Ale zadziałał – wyszczerzył się w Twoją stronę

-Nie mogłeś powiedzieć coś prostszego w stylu „zabiję cię!"?

-Słuchaj paniusiu, tak się nie straszy ludzi.

-O! A więc to teraz ty będziesz mnie uczył jak się straszy? - Sans założył ręce na głowie i przymknął do połowy oczy

-Z tego co słyszałem, nigdy nie wygrałaś zawodów w straszeniu

-Ty! - wskazałaś na niego – Ciesz się, że jesteś szkieletem – ugryzłaś się w język nie wiedząc jak skończyć to zdanie. Zaśmiał się nisko.

-Hehehehe może powinienem wygrać te wasze zawody i pokazać ci jak łatwo jest sprawić, że ludzie będą robić pod siebie ze strachu?

-Nie mogę uwierzyć, że miałam wyrzuty, że cię tutaj przyprowadziłam – bąknęłaś. W głębi serca, byłaś szczęśliwa. Sans się dobrze bawił, a więc go nie torturowałaś. Chciałaś, aby robił z Tobą takie rzeczy bo Ci się podobają i chcesz, aby inni tez mogli czerpać z nich radość.

-Heh, ludzie! Myślicie, że możecie udawać strasznych upodabniając się do nas przez te komiczne stroje?

-Ej, widziałam jak się patrzyłeś na Tiffany! Ludzie też mogą być straszni.

-Nie bałem się.

-Wiem co widziałam

-Tsk, mniejsza, nie jesteś tak straszna jak ja

-Mam piłę.

-No i? To nie załatwia sprawy. Jesteś tylko głupi, człowiekiem w głupim kostiumie.

-EJ! Skoro myślisz, że jesteś tak świe... - przerwałaś słysząc krzyki kolejnych zwiedzających bliżej waszego pokoju. Wystawiłaś głowę za róg dostrzegając światła latarek. Sans usadowił się przy kupie kości starając się nie ruszać. Zauważyłaś że już się nie pocił z nerwów i uspokoił. Tym razem weszła grupka pięciu osób. Trzech chłopców i dwie dziewczyny, wszyscy byli nastolatkami. Dwie dziewczyny trzymały się dwóch chłopaków, a ten sam, śmiał się z czegoś co zdarzyło się wcześniej. Jeden z tych co miał dziewczynę, był równie blady ze strachu jak one. Starał się zgrywać twardego, ale widziałaś co naprawdę czuł. Zawsze kiedy ktoś próbuje ukryć swój strach robi się nerwowy i agresywny. Złość nikogo nie oszuka, musisz się uspokoić. No i dosłownie czułaś na nim strach. Pocił się jak mysz. Grupka weszła do waszego pokoju. Kilka latarek zaświeciło na twarz Sansa. Pewnie dlatego, że tym razem gapił się na nich swoimi czerwonymi ślepiami. Ciekawe jak bardzo umie je kontrolować? Skupiał je na punkcie za grupką zwiedzających.

-Ej! Oni wsadzili LED'y w jego oczy!

-To robot.

-Po co mu buty? - mijali górę kości. Dziewczyny trzymały się od niej najdalej jak się da.

-Szybciej, chcę już wyjść.

-Mówiłam, że nienawidzę nawiedzonych domów.

-Ej, czy on się na nas gapi? - dziewczyny zamarły i popatrzyły na oczy Sansa, jak go mijały, mocniej chwytając się swoich chłopaków

-Boję się – szepnęła jedna. Sans wyszczerzył się szeroko i drgnął ruszając z miejsca.

-Oj, ślicznotko.. - powoli uniósł ręce w stronę ludzi – Nie ma się czego bać. To tylko stare kości. - usta dziewczyn otworzyły się i podniosły wysoko powieki. Krzyczały. On krzyczał. Trzeci gość, śmiał się.

Undertale: Gra w kości [The Skeleton Games - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz