-J..jak to kochasz..? - spytałam lekko roztrzęsiona jego obwieszczeniem - N..nie możesz mnie k..kochać... ja..
-Panienka nie musi tego odwzajemniać - wydaje mi się czy on jest.. - Oczywiście zrozumiem tę decyzję - niewiarygodnie smutny...
Nie wiedziałam co odpowiedzieć na takie wyznanie. Po prostu stałam, wryta w ziemię z otworzoną gębą i wzrokiem utkwionym we własnych stopach. Co mogłabym mu niby odpowiedzieć. Odrzucałam już kilka takich wyznań od kiedy dołączyłam do Braciszka, ale.. czemu czuję, że teraz to coś zupełnie innego. Przecież nie żywię do niego jakiś większych uczuć.. tak samo było z innym, więc dlaczego tak ciężko mi go odrzucić... A nawet gdybym go miała zaakceptować to przecież... Nie znam go dobrze. To wymaga czasu, rozmowy, chwil... Przełknęłam ślinę i podniosłam głowę. Przez ten cały czas stał przede mną, bez słowa, bez ruchu. Na jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji, lecz ja zauważyłam szczegóły. Ogromny ból i smutek w oczach, lekkie drganie wargi.. Na pewno nie wyglądał jakby miał zaraz zacząć płakać, ale..
-Co? Czemu ja płaczę? - dotknęłam mokrych policzków, po których powoli spływały łzy - Co się ze mną dzieje? Ja.. Sebastian.. - zawirowało mi w głowie - Ja..
Widzę ciemność.
Moja głowa znowu mi nawala. Zmarszczyłam brwi i spróbowałam wstać do siadu, ale jak się okazało już byłam w siadzie. Otworzyłam oczy i przekonałam się, że spałam na siedząco obok Sebastiana. Zdezorientowana rozglądnęłam się po salonie. Michaelis aktualnie czytał książkę, trzymając ją lewą ręką, gdyż prawą mnie obejmował. W momencie przypomniałam sobie wydarzenie sprzed mojego odpływu. Jak strzała wyrwałam się z objęcia i stanęłam naprzeciwko niego, zwracając jego uwagę na siebie.
-Ja wcale..! To nie tak, że nie, ale też nie tak..! I..i..! Nie robisz na mnie takiego wrażenia!! - wykrzyczałam byle co, a on tylko spojrzał na mnie zdziwiony
-O czym panienka mówi? - zadał pytanie, które już totalnie zbiło mnie z tropu
-Bo ja.. ty.. ja przecież.. CO... - nic już nie ogarniam, bo ja uciekłam i..
-Panienko?
-... - ... - ..Nieważne... - już chciałam iść, ale.. - i nie nazywaj mnie "panienką", ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?
Wyszłam z salonu i udałam się do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki i szybko wypiłam. Nie wiem co mi się znowu dzieje, ale najwyraźniej to wszystko mi się śniło. To był tylko sen.. Westchnęłam. Moja podświadomość znowu ma jakieś głupie pomysły. Nie mam zamiaru się zakochiwać w porywaczu. Przykro mi, ale nie mam schizofrenii. Aż tak źle ze mną nie jest... Odłożyłam szklankę do zlewu i nagle do mnie dotarło. Nadal nie dokończyliśmy tego zakładu...
Ruszyłam z powrotem do salonu. Sebastian nadal siedział na kanapie i czytał książkę, tym razem w prawej ręce trzymał to potężne tomisko. Oparłam się o łuk, będący "drzwiami" i skrzyżowałam ręce na piersi
-Ej, Michaelis
-Tak panienko? - starałam się zignorować "tytuł"
-Co do tego zakładu.. o co się chcesz założyć? - mi się wydaje, czy złagodniałam?
-Co tylko panienka zechce, lecz nie poza obrębem tego domu - muszę przestać przebywać tak długo z tym dżentelmenem od siedmiu boleści
-Czemu?
-Bo jeszcze odważyłaby się panienka uciec - na jego ustach plątał się złośliwy uśmiech
-... - we śnie mi się to udało.. - To może właśnie o to się założymy? Jeśli ucieknę stąd w czasie - spojrzałam na dekoder, w którym wyświetlała się teraz aktualna godzina - 10 godzin i 13 minut, to wtedy wygrywam i spełnia się moja nagroda. W przypadku, gdy mi się nie uda wygrywasz ty i jak już mówiłam, możesz mnie tu nawet zamknąć - sama nie oparłam się pokusie tego uśmiechu, więc na mojej twarzy pojawił się taki sam
CZYTASZ
Demon, nie nauczyciel
FanfictionNadia jest zwykłą dziewczyną. Przynajmniej ona tak uważa. Jest ponad przeciętnie inteligentna, ma wielu przyjaciół, uczęszcza do szkoły, więc.. Co ją podkusiło by zadzierać z nowo przybyłym nauczycielem? Czym poskutkuje walka Nadii i Sebastiana? Woj...