Czy to prawda..?

3.2K 220 76
                                    

Luty minął, nadszedł marzec. W marcu jak w garncu.. ech.. nienawidzę marca.. dlaczego? Niech pomyślę.. pogoda, zachowanie ludzi, produktywność w szkole/pracy i najgorsze.. urodziny oraz wielka impreza Elizabeth. Jej bogaci rodzice i ona.. zaprasza ZAWSZE pół szkoły, w tym naszą klasę, ale do mnie ma jakiś uraz. Mimo to.. oto co się stało...

-Hej Nadiś - odwróciłam się w jej stronę

-..Hej Eli?

-Jestem Elizabeth! E-L-I-Z-A-B-E-T-H! - przeliterowała swoje imię

-Wow, umiesz literować.. - mruknęłam, ale tak by to usłyszała

-Uznam, że ego nie słyszałam - odniosło odwrotny efekt? - Ugh! Boli mnie to, ale.. - wyciągnęła różową kopertę z serduszkiem na środku - To dla ciebie

-Umm.. co to jest?

-Zaproszenie - powiedziała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie

-Tyle sama się domyśliłam, ale.. czujesz się dobrze? Może usiądziesz? - wskazałam na ławkę pod klasą

-Nie dzięki, możesz przyjść, ale MUSISZ zabrać ze sobą swojego "chłopaka"

-Co?! Jakiego chłopaka? Ja nie mam chłopaka!

-No, pana Michaelisa.. nie chodzicie ze sobą?

-Nie! Nigdy w życiu! Broń Boże! - broniłam się tego jak ognia

-Cóż, jest szansa dla mnie - zdziwiłam się na jej słowa - Mniejsza, masz przyjść, ale tylko z nim, pa pa! 

Pożegnała się i pobiegła, a ja stałam osłupiona na korytarzu...

I w ten sposób znalazłam się przed jej rezydencją. Z prezentem i Sebastianem(A Seba nie jest prezentem? ~Autorka). Dlaczego jednak wzięłam Sebę? A to dlatego, że.. chciałam, żeby.. Po prostu się ode mnie odczepił!(Dalej nie jest szczera ze swoimi uczuciami ~Autorka). Zadzwoniłam w domofon, a brama się otworzyła. Szybko doszliśmy pod drzwi, a Sebastian zadzwonił dzwonkiem. Nie odzywałam się do niego. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął wysoki, jednak trochę niższy od Sebastiana, blondyn o zielonych oczach z wąsami. Miał na sobie białą koszulę i czarną marynarkę

-Wy pewnie na przyjęcie mojej córki. Pan Sebastian i panna Nadia, jak mniemam

-Tak, miło mi poznać - odpowiedział

-Mi także - uśmiechnęłam się

Tata Eli wpuścił nas do środka. Rozebraliśmy nasze okrycia i weszliśmy do wnętrza domu. Nie będę tego opisywać.. wiem, że jest bogato, sufit jest wysoko, a okna zajmują gdzieniegdzie całe ściany. To jest villa, nie rezydencja. A gdyby nie pora roku to pewnie byśmy mieli przyjęcie basenowe. Blondyn zaprowadził nas na pierwsze piętro, a tam był wielki salon, gdzie było pełno ludzi, muzyka leciała z głośników, przy których był DJ, a stoły zastawione były jakimś drogim jedzeniem i chipsami. No to se urodziny wyprawiła..

~*TIME SKIP*~

Za niedługo koniec. Sebastiana zostawiłam na pożarcie tych wszystkich dziewczyn, a ja ruszyłam w posiadłość. Moja ciekawość czasami potrafi pomóc odwadze. Otwierałam prawie każde drzwi, bo niektóre były zamknięte. Nawet widziałam pokój Eli.. straszny. Jednak znalazłam też gabinet jej ojca. Bez niczyjej wiedzy siadłam sobie na wielkim czarnym fotelu za drewnianym czystym biurkiem. Włączyłam laptopa i szybko włamałam się do systemu. Hasło nie było za trudne. Imię jego córki. Przeszukałam kompa, jednak nie znalazłam nic ciekawego, póki nie zauważyłam pliku pod tytułem "Phantomhive". To, jak przypuszczam, nazwisko drgnęło mną. Nie mogłam złamać kodu stojącego na przeszkodzie. Wkurzyłam się i walnęłam pięścią w klawiaturę. Nim się obejrzałam to zobaczyłam na ekranie napis "Pozostało (2 próby)". Wciągnęłam powietrze. Nie wiedziałam co teraz, ale przyszło mi coś na myśl. Pogrzebałam w torebce i znalazłam pen-drive'a. Mam w nim zapisane kilka rzeczy od Seby. Podłączyłam do lapka i najzwyczajniej w świecie skopiowałam plik. Gdy tylko skończył się załadowywać, usłyszałam kroki. Wyciągnęłam go z laptopa i go wyłączyłam. Rozglądnęłam się za potencjalną kryjówką, którą okazała się być zasłona. Przybiłam sobie mentalnego facepalm'a. Gratuluję sobie takiej świetnej kryjówki. Drzwi się otworzyły, a ja nie śmiałam nawet drgnąć. Jak się cieszę, ze teraz pada, przynajmniej słońce nie oświetli mojego ciała. Wyjrzałam zza zasłony, gdy usłyszałam dźwięk siadania na skórę, która była na tym czarnym fotelu. A jednak.. to był ojciec Eli. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Obserwowałam tylko jego poczynania. Wpisał hasło, przeszukał pliki i dotarł do tego pliku "Phantomhive". Chciałam się zbliżyć, ale nie wyszłoby to na dobre. Wpisywał kod. Gwiazdki.. kurde! Patrzyłam na palce i klawisze. Ciężko było zauważyć co wpisuje, ale dwie litery mam, "S" i "c". Nie widziałam niczego na ekranie, gdy przybliżył się do biurka. Weszłam za zasłonę bardziej, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, potem zamykanie laptopa

Demon, nie nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz