Mętlik

1K 45 0
                                    

Emma
- Co się stało?
- Zemdlałeś - mówię odsuwając się od niego i siadając na krześle
- Zemdlałem?
- Nagle  po prostu upadłeś - mówi Pheobe - Nie kontaktowałeś, ani trochę
- Jak się czujesz stary? - pyta Eric stając obok Claire
- Wyglądasz strasznie -mówi Claire patrząc na niego uważnie
- I jesteś strasznie blady - mówię patrząc na Blake'a - Zaraz wrócę -mówię wychodząc z sali. Szpital należy do szkoły, do najmniejszych to on nie zależy. Zajmuje całe lewe skrzydło na 2  piętrze, piętra znajdujące się nad nim funkcjonują normalnie, jako sale lekcyjne  czy balowe. W skrzydle szpitalnym znajduje się wielka ściana z lodówkami.  W środku jest dosłownie wszystko co może sobie wymarzyć każdy  z uczniów. Otwieram lodówkę i wyciągam butelkę wody. Odwracam się i ruszam w stronę sali, na której leży Blake.  Nigdy wcześniej nie mdlał, a ja nigdy wcześniej nie miałam tak dziwnych snów. Do teraz nie rozmawiałam z nikim na ten temat. To trudne jeżeli sama nie jestem w stanie tego choć trochę zrozumieć. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. To wszystko jest po prostu dziwne,  strasznie dziwne, znaczy być może był to zwykły sen, po prostu jakiś jeden z durnych snów. Mógłby nim być, ale dlaczego mam wątpliwości? Dlaczego w tych snach wszystko jest realne? Może mi na mózg jebło po prostu... wchodzę do sali. Claire i Eric o czymś żywo dyskutują, Pheobe natomiast rozmawia z moim bratem. Wpatruje się w niego jak w obrazek. Blake natomiast traktuje ją jak zwykłego kumpla... podchodzę do Blake'a i daję mu butelkę z wodą
- Dzięki - mówi odkręcając butelkę - Wie ktoś z was ile mam tu być?
- Pewnie na weekend cię zatrzymają - odpowiada Pheobe nie odrywając od niego wzroku. Dlaczego on tego nie widzi?
- Spoko - odpowiada stawiając butelkę po wodzie a stoliku obok łóżka - Nie jesteście zmęczeni?
- Jest dopiero 23 - odpowiada Claire - Nie mamy 5 lat Blake - dodaje ze śmiechem
- Impreza nadal trwa?
- Się rozkręca - odpowiada Eric - Wiesz jest piątek więc... pewnie się skończy jutro rano - do sali wchodzi  wychowawca mojej klasy, profesor William Romanov, mamy z nim parę razy w tygodniu historię i godzinę wychowawczą w piątki
- Dzień dobry profesorze
- Witam - odpowiada z lekkim uśmiechem profesor. Ma na sobie  czerwoną bluzę i zwykłe jeansy - Jak się czujesz? - pyta patrząc na Blake'a.  Żaden z nauczycieli nie zainteresował się jakoś specjalnie stanem mojego brata, a profesor Romanov tu przyszedł... lekko podejrzane, ale to może przsz te kryminalne seriale, które oglądam
- Dobrze, panie profesorze, jestem po prostu lekko skołowany
- Mdlałeś już kiedyś wcześniej?
- Nie, to pierwszy raz
- Zrozumiałe - mówi profesor - No dobrze, musisz odpoczywać - dodaje z ciepłym uśmiechem. Jego oczy nie są takie jak tamtej dziewczyny która stała obok Blake'a, a Pheobe mówiła, że to jego młodsza siostra. Jej oczy nie wyrażały żadnych emocji, były po prostu chłodne i zimne. Oczy profesora są inne, widać w nich emocje, nie zimno -A wy moi kochani uczniowie, musicie się udać do domków - mówi patrząc w naszą stronę - Żeby nie było, że uciekliście ze szkoły, to by był dopiero dramat, a jeszcze jedno Blake  mam w planach zrobić niezapowiedzianą kartkówkę a poniedziałek, naucz się ostatnich 3 tematów
- Dobrze, panie profesorze - odpowiada Blake. Profesor Romanov pod pewnymi względami przypomina profesor Reginę Grave, też ma spoko podejście do uczniów, ale nie jest tak, hm, pokręcony, w dobrym oczywiście sensie, jak Grave. Jest naprawdę spoko człowiekiem

Blake
Widziałem ślub. Byłem panem młodym. W stronę ołtarza szła moja przyszła żona. Miała na sobie piękną suknię ślubną, królewską. Nie widziałem jej twarzy, była zasłonięta przez długi welon. W dłoniach trzymała bukiet białych róż. Nie wiedziałem co to za kobieta, ale pamiętam tą ogromną radość, którą czułem. Obok mnie stali świadkowie, było ich 4, nie pamiętam ich twarzy, jedynie tyle, że jednym z nich był Eric, przede mną obok miejsca dla Panny Młodej stały 4 druhny,jedną z nich była Emma, twarze pozostałej trójki pozostały dla mnie tajemnicą.  W ławkach kościelnych siedzieli ludzie, niektórych z nich znałem, inni byli  dla mnie zagadką. W pewnym momencie  w kościele zapanowała kompletna cisza. Jedyne co widziałem, to mężczyznę, który przebił Pannę Młodą na wylot czymś, nie jestem w stanie powiedzieć czym, ponieważ całe było we krwi. Następnie zrobił to znów, parokrotnie. Krew Panny Młodej  z białej  stawała się czerwona, przez krew wypływającą z rany, ostatnie co pamiętam, to jak biegłem do niej i jaką czułem rozpacz... co to kurwa mać był za sen do chuja? Nawet nie wiedziałem dlaczego niektórych ludzi znałem, niektórych z tego snu nie widziałem ani razu, a we śnie? Znałem ich. Drzwi sali otwierają się. Do środka wchodzi Chris. Z uśmiechem rusza w moją stronę i siada na krześle obok mojego łóżka
- Co tam omdleńcu?  Słyszałem, że nieźle jebłeś na podłogę
- Nie pamiętam tego - odpowiadam szczerze - Pamiętam tylko rozmowę a potem  strasznie dziwny sen i obudziłem się tutaj
- Sen? - pyta z zaskoczeniem Chris - Jaki sen, jeśli można zapytać? Stary,mi możesz zaufać - dodaje szczerze
- Po prostu ślub, pannę młodą ktoś przebił czymś na wylot i potem dźgnął kilka razy
- Pamiętasz gdzie ją dźgnął? - spoważniał
- W serce - odpowiadam - Mówiłem coś pojebanego, coś jeszcze cię gnębi?
- Jak z treningami stary? - pyta, jednak nadal jest tak samo poważny jak przed chwilą - Dasz radę na tym  meczu 6 grudnia?
- Jasne, czemu nie? To tylko jakieś omdlenie
- Tak, omdlenie - mówi Chris patrząc  w okno. Po chwili spojrzenie jego oczu pada na mnie - A pamiętasz co czułeś jak miałeś ten sen?
- Tego się nie da wytłumaczyć - mówię szczerze - To jest tak porypane,że sam tego nie rozumiem
- Czaje stary, dobra idź spać i odpoczywaj, siema - mówi wychodząc z sali. Dlaczego spoważniał na opis tego snu? Choć, może mi się wydaje? Nie wiem, ale na pewno ni chuja nie wiem co mi się śniło i wiem jedno, muszę iść spać i to przemyśleć..

SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz