23 grudnia, wieczór
Emma
Święta z ciotką Frankie. Co roku takie same. Rozmowy przy stole, jedzenie, prezenty i znowu rozmowy. Za jakieś dwie godziny wyjeżdżamy, prosto do domu. Niektórzy uczniowie opuszczą szkołę dopiero jutro, a inni jak Claire wyjechali już wczoraj. Zajęcia zaczynają się 5 stycznia, a od 20 stycznia, upragnione ferie, a potem od 5 lutego od nowa do szkoły...Pheobe
- Dlaczego w szkole? - pytam wywracając oczami, Eric poprosił mnie abym tu z nim przyszła. Nie mam pojęcia dlaczego
- Będziemy sami - odpowiada z tajemniczym uśmiechem. O co mu chodzi? - Chodź tutaj - chłopak delikatnie otwiera drzwi do bardzo dobrze znanej mi sali. Mamy tu fizykę. Wchodzę do środka a chłopak zaraz za mną, zamyka drzwi i z uśmiechem do mnie podchodzi. Nic nie mówi, po prostu przybliża się coraz bardziej i bardziej
- Eric o co ci chodzi? - nie odpowiada, jest tuż przede mną. Opiera dłonie na ławce, która jest tuż za mną. To zaczyna się robić dziwne
- Zawsze byłaś dla mnie kimś, Pheobe-dłonie chłopaka z ławki przechodzą na moje biodra. Przyciąga mnie do siebie - Zawsze chciałem to zrobić
-Eric - mówię próbując odsunąć jego dłonie od siebie, ten jednak uparcie je trzyma w tym samym miejscu - Zostaw mnie
- Nie, nie tym razem - przybliża się i rozpoczyna pocałunek. Nie jest ani troche delikatny. Jest gwałtowny i natarczywy. Odpycham go od siebien
- Zostaw mnie - chłopak nie odsuwa się ode mnie - Eric - odpycham od siebie chłopaka mocniej, ten jednak dalej się nie rusza. Odsuwam swoją twarz od niego. Nie jest Tym, z którym chciałabym być. Nie jest Tym, z którym chciałabym się całować. Chłopak ponownie próbuje się przybliżyć, teraz jednak zatrzymuje go moje uderzenie. Na jego policzku za moment pojawi się zaczerwienienie świadczące o uderzeniu. Zdenerwował się. Jego spojrzenie pada na mnie. Nie jest to spojrzenr tego samego chłopaka, z który rozmawiałam miesiąc temu. To spojrzenie jest przepełnione pragnieniem, niezaspokojonym pragnieniem
- Sama do tego doprowadziłaś - chłopak przybliża się do mnie szybkim krokiem, odwraca mnie do siebie tyłem - Postaraj się poczuć przyjemnośćChris
Krzyk. Człowiek go nie usłyszy, ale wampir tak. Rozległ się minutę temu. Razem z Blaire i Kat udaliśmy się do źródła dźwięku
- Jak sądzisz co to może być?
- Zapewne nic pozytywnego, Chris - odpowiada mi Blair wzdychając - To tu - ma rację. Krzyki dochodzą z sali 100, sali od fizyki. Szybkim ruchem otwieram drzwi. Zapłakana Pheobe próbuje odepchnąć od siebie Erica, a ten próbuje ją rozebrać, rozerwał jej już ramiączko koszulki, jednak oprócz tego nic jej nie zrobił. Mam nadzieję
- Pojebało cię? - pytam odsuwając chłopaka od dziewczyny jednym szybkim ruchem
- Spierdalaj - kątem oka widzę jak Pheobe powoli rusza w stronę wyjścia- Nie wychodź
- Nie rozkazuj jej rybciu - mówię popychając go na ścianę. Biorę rozmach, po czym z całej sił uderzam go w twarz - I polecałbym się ogarnąć kretynie - chłopak zdaje się nie zwracać uwagi na mnie, łapie mnie za koszulę i rzuca mną w stronę ściany. Ktoś tu próbuje być mistrzem walk. Powoli wstaję. Blair popycha go z całej siły w stronę ściany. Chłopak wywraca się i upada na podłogę, w jego stronę rusza Kat. Powoli wstaję otrzepując ubrania, pieprzony syren, przez niego jestem cały w tynku. W tle roznosi się puste uderzenie. Uderzył Kat, na podłogę upadło coś długiego i metalowego, siostrzyczka wyrwała nogę z krzesła. Chłopak łapie Blair i robi z nią to samo co ze mną. Co to jest za gnój. Od razu biegnę w stronę Blair, tak samo jak Kat
- Nic ci nie jest?
- Wszystko jest dobrze - odpowiada powoli wstając
- Nie uciekniesz
- Odsuń się Eric
- Nie uc... -nie dokańcza. Zapanowała cisza. W tle unosi się zapach. Tak doskonale znany zapach. Krew.
CZYTASZ
Secret
Teen FictionTajemnice Sekrety Cisza Zawsze istniały Zawsze będą istniały Dzięki ich istnieniu nie wszystko jest jasne czy znane Dzięki nim, możemy pozostać w ukryciu