Ty?

476 27 0
                                    

Blake
To ta dziewczynka. Ta mała niewinna dziewczynka. To tylko dziecko...
- Kto  to zrobił? - pytam czekając aż mi ktoś odpowie
- Chuj wie - mówi Kat wzdychając - Ktokolwiek to był nie skończy dobrze-moje spojrzenie pada na Belle. Jest bliska wybuchowi płaczu. Blair szepcze jej coś do ucha, a Vitani delikatnie gładzi dłoń Belle w geście wsparcia. Kto mógł mieć pomysł aby porwać niewinne dziecko? Co teraz? Jakie to ma zakończenie. Poprzedniej nocy miałem dziwny sen. Właściwie wizję. Nie widziałem wiele. Twarz jakiegoś chłopaka, uśmiechał się i tyle. Brzmi strasznie, sam nie wiem co to ma oznaczać... w tle rozlegają się kroki. Moje spojrzenie pada na ich źródło. William - Powiedział wam cokolwiek? -pyta Kat patrząc Willowi prosto w oczy - Mogę z nim porozmawiać, jeżeli wam nic nie powiedział...
- Nie musisz - pierwszy, dosłownie po raz pierwszy widzę profesora Williama w takim stanie. Nie dziwi mnie jego zachowanie. W końcu porwano jego córkę, nigdy się nie spodziewałem, że zobaczę go w takim stanie - Wiem gdzie ją zabrali
- No to idziemy na wycieczkę - mówi Kat unosząc brwi ku górze - Ale ktoś musi zostać z Belle i Aaronem. Bez urazy Belle, ale tak będzie dla was najbezpieczniej - spojrzenie jasnych oczu Kat pada wprost na Izabelle, która w odpowiedzi kiwa głową. Nie jest w stanie nic powiedzieć - Więc jak to zrobimy?
- Mogę zostać - mówi Vit zwracając spojrzenie swoich brązowych oczu na Williama - Emma też zostanie, zaopiekujemy się Aaronem i Belle, prawda? - moja siostra w odpowiedzi kiwa  głową.
- Mogę pójść z wami - mówię patrząc na Williama - dobra inaczej, ja idę z wami
- Blake... -zaczyna William
- Will - mówi Kat wcinając mu się w słowo - On sobie poradzi, chłopak jest wytrzymały, da sobie radę
- Kat ma rację - mówi Blair zwracając swoje spojrzenie na Williama - On sobie poradzi, nie oszukujmy się William - ten jedynie wzdycha. Raczej nie będzie się kłócił z Blair i Kateriną. Nie dziwi mnie to. W sumie rzadko kiedy ktoś to robi... cóż no... nie dziwię się... do domu w tym momencie wchodzi Chris, a wraz z nim Teddy.
- Nie ma opcji, że ta pokraka spierdoli, łancuch to przydatna rzecz - mówi Chris skacząc wzrokiem po każdej osobie w pokoju - Więc co robimy teraz?
- Idziemy po Charlotte - Mówi Blair wstając. Kładzie swoją dłoń na ramieniu Belle - Emma i Vit zostają z Aaronem i Belle
- O wojownicza księżniczka idzie z nami - mówi z uśmiechem zwracając swoje spojrzenie na mnie - Dobrze, to chodź Merida idziemy ogarnąć samochody - zabiję go kiedyś.

Emma
William uklęknął przed Belle i rozmawiają o czymś. Zapewne ją uspokaja. Jest wręcz definicją kochającego męża.
- Będziesz musiał iść spać - Blair wraz z Kat siedzą na kanapie-Wszystko  będzie dobrze, nie martw się tak?
- Tak ciociu - odpowiada wtulając się w Blair.
- Słodko wyglądają, prawda Emma? - Lily. Moje spojrzenie pada na jak dotąd najnowszą osobę w tym domu.
- Kochająca rodzina - odpowiadam wzdychając - Idziesz z po Charlie?
- Tak - odpowiada ze smutnym uśmiechem - Nie wiem jakim trzeba być potworem aby porwać dziecko, a technicznie rzecz biorąc jestem martwa....
- Macie o wiele więcej empatii w sobie niż większość ludzi - Blake rozmawia z Chrisem. Jednak jego spojrzenie mówi samo za siebie. Jest skupione na Blair, która wygłupia się na kanapienz Kat i Aaronem. Całokształt wygląda naprawdę uroczo.
- Miło, że tak sądzisz kochana

                       Godzinę później

- Zasnął? - Vit w odpowiedzi kiwa głową - potrzebujesz czegoś Belle?
- Nie, dziękuję - odpowiada z delikatnym uśmiechem - Nie musicie  tak nade mną skakać
- Jesteś w ciąży, jesteś żoną mojego brata. Po prostu jesteś rodziną, a rodzina jest najważniejsza, nie gadaj od rzeczy - mówi Vit wywracając oczami - Nie jesteś śpiąca? - tym razem to pytanie było skierowane do mnie.
- Nie - odpowiadam z delikatnym uśmiechem.
- Możesz iść spać jeśli chcesz skarbie, to zrozumiałe, że potrzebujesz więcej snu niż my - mówi z delikatnym uśmiechem.
- Dziękuję za troskę - mówię z delikatnym uśmiechem.
- Miałaś jakąś wizję Emma? - pyta Vit zmieniając temat.
- Tak, ale nie widziałam w niej nic  ważnego
- A co takiego widziałaś? - pyta unosząc delikatnie brwi ku górze
- Jakiś chłopak, kręcił się po zamku. Chciał wejść do jakiejś komnaty. Wyglądał, jakby doskonale znał tą drogę. Potem przez korytarz przeszedł Chris, ale go nie zauważył. A na samym końcu zapukał do drzwi i  otworzyła je jakaś postać. Słyszałam tylko jak mówi Blanka - na twarz Vit wkrada się szok, na twarzy Belle jednak jest on o wiele bardziej widoczny
- Josh...

Blair
Wir walki. Nic nowego. Co najmniej kilka razy w każdym stuleciu dochodzi do czegoś takiego z naszym udziałem. Chris jak zwykle, preferuje walkę na pięści. William uderza z dokładną precyzją, każde uderzenie jest zaplanowane. Teddy i Lily tak samo jak Chris preferują walkę na pięści, a Kat jeżeli ma coś pod ręką to to wykorzystuje. Blake parokrotnie mi pomógł,przyjął na siebie ciosy, a ja pozostaję bezpieczna. Jest po prostu słodki i zakochany...Martwi mnie jednak jeden fakt. Gdzie jest Charlotte? Gdzie moja bratanica?
- Ładne przedstawienie rodzinko, ładnie ładnie ładnie - nie wiem kim on jest, ale  zasługuje na  pożegnanie się z tym światem - Zabiliście ich wszystkich, czy to właśnie tacy jesteście? - mówi kierując swoje spojrzenie na Williama. Jest cały zestresowany. Bardzo trudno mu było zostawić w domu Belle i Aarona -  Dla niej? - w tym momencie jego dwóch ludzi przychodzi niosąc coś w dłoniach, kładą to na stole. Nie, Boże, to Charlie. Dziewczynka jest blada, nienaturalnie blada, jednak oddycha. Żyje. To się liczy - Taka niewinna - jego dłoń delikatnie odgarnia jej pasmo włosów z twarzy.
- Nie dotykaj jej - zimny ton głpsu Williama jest czymś obcym. Rzadkim, nawet bardzo rzadkim. Jednak ten zjeb jest bardzo blisko naszej kochanej maleńkiej Charlie.
- Oh, przepraszam najmocniej - mówi z delikatnym uśmiechem. W tle padają dwa strzały. Ludzie, którzy wnieśli tu Charlotte są na podłodze, a z ich ciał powoli wylewa się krew. Typ jest zszokowany. Nie wie co się dzieje. O co chodzi? Odwraca się do tyłu. Między jego łopatkami wychodzi coś, co jest zapewne łomem. Napastnik gwałtownym ruchem wyciąga łom, delikatna krew, powoli plami jego ubranie. Dalej jedna żyje. Pada strzał. Kolejny strzał. Upada na podłogę. O co chodzi? Moje spojrzenie pada na postać,która w bardzo krótkim czasie, sprawiła, że nasza Charlie jest już bezpieczna. Co on tu robi? Myślałam, że on nie żyje.
- Josh?

SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz