Katerina
Teddy nic nie mówi. Jego wzrok jest skupiony na drodze, mój natomiast na nim... najwyżej będziemy mieli dachowanie...
- Lepiej się czujesz? - pytam zwracając wzrok na drogę. Mój braciszek bierze głęboki oddech.
- Nie jest ze mną źle...
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" Kat - po tej wypowiedzi w tle roznosi się śmiech mojego brata. Rzeczywiście ubaw, że hej w końcu tylko krwawisz i tylko masz rany, które się nie goją...
- A jak tam z Emmą? - nie musze się nawet zastanawiać, doskonale wiem, że na mojej twarzy znajduje się Ten Uśmiech.
- Nie jestem pewien czy ona wie, na co sie naraża - zapewna przeczesuje sobie w tym momencie włosy palcami, spojrzałabym, ale wole uniknąc tego dachowania, w końcu to moje auto.
- Teodor... - delikatnie skręcam w lewo - Emma nie jest zwykłym człowiekiem, to po pierwsze. Po drugie, już dawno ustaliliśmy, że Ci na niej zależy, a Jej na Tobie - uwielbiam drogę, to piękne majestatyczne błoto... - Jeżeli nie dacie sobie szansy będziesz żałował całą wieczność i oboje to wiemy, wyjdzie wam to na lepsze Teddy, uwierz miVitani
- Nie jestem co do tego przekonana - moje spojrzenie jest skupione na Willu - Nie zrobiliby tego
- Nie powinni, tak jak mówiłem to tylko moje przypuszczenie - bierze głęboki oddech. Jest tak naprawdę podporą naszej rodziny, każda decyzja, którą podejmuje ma zaowocować czymś pozytywnym dla każdego z nas.
- A co będzie z... Lily i Blair? - Will w odpowiedzi unosi brwi ku górze - Sam wiesz jak się uwidoczni...
- Powiem dyrektorowi, że wyjeżdżają na wymianę do Australii w ramach poznania kultury i poszerzenia wiedzy, Janet ma kontakt, który przygotuje fałszywe dokumenty - czyli wszystko ustalone. Stara się tego nie pokazywać, ale jest przerażony. Nie dziwię mu się, martwi się, że Aaron Charlotte i Gia skończą jak nasza maleńka siostrzyczka wtedy... a historia niestety lubi zataczać to pieprzone koło...
- Nie martw się William, po co mieliby zrobić ten numer stulecia...
- Ja sam nie wiem Vitani - odpowiada wzdychając - W wakacje nie możemy tu zostać
- Co masz na myśli? -pytam unosząc brwi ku górze.
- Wyjedziemy gdzieś, mamy wiele posiadłości, będziemy w różnych miejscach...
- Chcesz to powtarzać za każdym razem jak będą jakies ferie czy wolne prawda?
- Jeżeli zostaniemy w jednym miejscu będziemy w większym niebezpieczeństwie. Trochę im zajmie znalezienie nas, a znając ich będą dawali sprzeczne sygnały... - sięga po kubek kawy - Co o tym sądzisz?
- I tak za każdym razem w wakacje gdzieś wyjeżdzamy, w tym roku o tyle się to zmieni, że całe 2 miesiące nas nie będzie. Nic złego się nie stanie, nie martw się aż tak William - podchodzę do brata i kładę mu dłoń na ramieniu - Przez tyle lat dawaliśmy radę, teraz też damy, w razie czego Janet nam pomoże - mówię z delikatnym uśmiechem.Katerina
Arden rozwija delikatnie bandaże, a Janet go nadzoruje co jakiś czas rzucając do niego jakąś uwagę. Teddy ze stoickim spokojem czeka na zdjęcie wszystkich bandaży. Nie wygląda to dobrze... niektóre z ran częściowo się zasklepiły i widocznę są strupy. Jednak jak wspomniałam, dotyczy to tylko niektórych ran. Prócz nich jest pare głębokich ran, ciągle sączy się znich krew... na szczęście delikatnie. Jego tors wygląda tragicznie.
- Przynieś tamtą maść - wow, nawet nie musicmu podawać nazwy tylko na hasło Tamtą maść ma wiedzieć, o którą jej chodzi. Ah Arden miejmy nadzieje, że przyniesiesz dobrą maść...
- I jak oceniasz? Co z nim? - Janet nie odwróciła wzroku od ran.
- Mogło być z nim gorzej, gdyby zaatakował go wilkołak byłoby znacznie gorzej - na mojej twarzy pojawia się przerażenie - To nie są rany po wilkołaku spokojnie, gsyby to on napadł na Teodora, to miałby postrzępione rany i ślady po ugyzieniach -spojrzenie Janet kieruje sie w stronę twarzy Teddyego - odpowiedz szczerze, rany cię bolą?
- Tylko od nacisku - odpowiada, nie uśmiecha się, ale jego wzrok mówi wszystko.. no no ktoś tu chyba się z kimś spotkał w nocy... do pomieszczenia wchodzi Arden podając Janet misę z jakąś maścią, ma fioletowawy kolor...
- Być może cię zapiecze - Arden podchodzi do niej wraz z bandażami, nawet nie musiała mu mówic aby po nie poszedł. Delikatnymi rucham smaruje maścią bandaże i podaje je Ardenowi, a ten podchodzi do Teodora i na nowo je zakłada. Twarz Teodora wyraża wszystko, ta maść definitywnie piecze... - Bandaży nie zdejmuj do jutrzejszego wieczora, jak je zdejmiesz to - podaje kolejne bandaże Ardenowi- będziesz miał przebarwienia od maści na ciele - Teddy głęboko i delikatnie oddycha, spokojnie już zaraz koniec braciszku, jeszcze chwilaBlake
To trudne do opisania. Nie ma na to słowa, teoretycznie. W praktyce mamy wiele słów, które mogą to opisać. Jednak co one znaczą w praktyce? Co mówi ci słowo miłość? Kupidyn, serduszka, walentynki. Sam nie byłem pewien przez pewien czas. Dosłownie. Bo ona jest pełna niepewności. Miłość, wydaje się, że jest prosta w praktyce jest ona najtrudniejszą zagadką. Jestem tego pewien. Moje serce, nawet tego co w nim czuje kiedy ją widzę nie mogę opisać. Bo tak naprawdę, co może opisać uczucie którego sam nie jesteś w stanie całkowicie zrozumieć?
CZYTASZ
Secret
Teen FictionTajemnice Sekrety Cisza Zawsze istniały Zawsze będą istniały Dzięki ich istnieniu nie wszystko jest jasne czy znane Dzięki nim, możemy pozostać w ukryciu