Lily
Nie wiem ile już tu jestem. Co najmniej dwa tygodnie. Czas leci. Wiele myślałam. Ostrożnie wstaję i schodzę na dół. Niedługo mamy początek kwietnia. On ma niedługo urodziny. Muszę się przełamać. Będzie potrzebowało taty. Spojrzenie oczy Belle od razu spotyka się z moim spojrzeniem. Na jej twarz wstępuje uśmiech. Ten dobrze znany wszystkim matczyny uśmiech.
- Coś się stało kochana? - Charlie zasnęła na kanapie oglądając kolejny film disneya, dziś było to chyba 101 dalmatyńczyków. Aaron natomiast siedzi przy stole i układa puzzle.
- Chcę z nim porozmawiać - mówię siadając na krześle przed Belle. Jej ciąża jest już bardzo widoczna, zostało jej jednak jeszcze trochę czasu. Spojrzenie Belle pada na zegar. Williama nie ma w domu, pojechał na zakupy, Belle miała dziś rano zachciankę na arbuza.
- Will powinien wrócić za chwilę, długo go już nie ma, a nie wiem co jest trudnego w znalezieniu arbuza - mówi wzdychając - Chcesz żebym zadzwoniła od razu, czy...
- Chcę z tobą porozmawiać - mówię przerywając jej.
- Dobrze, chcesz herbaty? - zawsze to proponuje, w odpowiedzi kiwam głową - Więc o czym chcesz porozmawiać? - pyta włączając czajnik.
- Jak mam mu to powiedzieć? - Belle opiera się plecami o blat odwracając się w moją stronę, a lewą dłoń delikatnie opiera na swym wypukłym brzuchu.
- Po prostu powiedz mu prawdę - uśmiech Belle jest czymś co w każdej sytuacji jest w stanie dać ci nadzieję-Nie owijaj w bawełnę, tylko powiedz co mu chcesz powiedzieć
- Masz podejrzenie jak zareaguje? - pytam unosząc brwi ku górze. Belle zalewa kubki po czym podchodzi podając mi jeden z nich.
- Cóż, gdy Aaron miał się urodzić, William - zaczyna siadając na krześle-Przeżył kompletny szok, krzyczał, że będzie tatusiem - na to wspomnienie na twarzy Belle pojawia się uśmiech - Gdy chodziło o Charlie, to również krzyczał, jednak dodał, wzmiankę, że Aaron będzie miał rodzeństwo, a z tym maleństwem - mówi delikatnie kładąc dłoń na swym wypukłym brzuchu - Również krzyczał... nastaw się, że Chris również będzie krzyczał, w końch to bracia...
- A to... - biorę głęboki oddech - dziecko, ono jest wampirem... czy...
- To jest bardzo, ale to bardzo zagmatwane - mówi unosząc brwi ku górze -Rodzisz dziecko, jednak nie karmisz go mlekiem, a krwią, dziecko teoretycznie jest człowiekiem, jednak tak samo jak wampir pije krew - spojrzenie Belle jest skupione na mojej twarzy - Krew zastępuje matczyne mleko, dziecko rośnie szybciej od ludzkiego dziecka, jednak nie jest w pełni wampirem, musi umrzeć z krwią wampira w krwioobiegu - mówi wzdychając
- To brzmi...
- Barbarzyńsko? - pyta ze śmiechem- Nie ma się o co martwić. Gdy będą w odpowiednim wieku Janet się tym zajmie
- Czyli czym są właściwie te dzieci?
- Wampirami, jednak nie są nieśmiertelne, zrobicie to samo co my z Willem, Janet się wszystkim zajmie-Belle delikatnie kładzie mi dłoń na ramieniu - Nie masz się o co martwić. Czy coś jeszcze cię gnębi kochana?Emma
- Jest Emma? - po tak długim czasie stwierdził, że się odezwie tak?
- Emma! - Blake kochany braciszek... wzdychając wychodzę z salonu i podchodzę do drzwi. Ten chłopak to jedna wielka zagadka - Mam zostać?
- Nie, dziewczyny czekają aż wrócisz do gry - Blake w odpowiedzi odchodzi w głąb domku, a moje spojrzenie jest skupione na Teddym. Jego twarz nie wyraża głębszych emocji...
- Musimy porozmawiać
- Musimy? - pytam unosząc brwi ku górze. Chłopak wzdycha.
- Chcę ci to wszystko wytłumaczyć-spojrzenie Teodora zdaje się być po części smutne - Proszę
- Blake wychodzę!
- Dobra!
- Nie zaglądaj w moje karty! - wzdychając zamykam drzwi i ruszam za Teddym w stronę domu Romanov, do którego mnie prowadzi. Chłopak otwiera drzwi i przepuszczając mnie przed sobą odsuwa się delikatnie. Wchodzę do środka i ruszam w stronę kanapy w części salonowej.
- A gdzie twoje rodzeństwo?
- Pojechali do Williama, ale chciałem z tobą porozmawiać, więc zostałem -chłopak przeklucza drzwi i siada przede mną na kanapie, sama również na niej siedzę.
- Dobrze, więc słucham cię Teddy - jego głos jest idealny jak dla mnie. Niski, jednak nie zbyt niski, głęboki, po prostu melodia...
- Nie jest dobrze z uczuciami... z uczuciami, które czuję - on jest naprawdę przejęty chłopak nerwowo stuka palcami o swoje nogi - To było wtedy, tamtej nocy. Nie byłem gotów ale teraz jestem i ci to powiem - chłopak bierze głęboki oddech, to coś poważnego - Yasmina, nie była szlachcianką na wystarczającym poziomie dla Królewskiego syna - czy Teodora są delikstnie zaszklone, Boże... - Ale to nie miało dla mnie znaczenia. W końcu zakochany 17 latek to coś czego nie można powstrzymać. Zakochałem się w niej i to bardzo, myślałem o niej praktycznie ciągle - na twarzy Teodora pojawia się smutny uśmiech-Grała na harfie, czasem gdy udawało mi się wymknąć z zamku jechałem do dworku, w którym mieszkała - po policzku Teodora spływa pojedyncza łza - Ona grała na harfie, a ja szkicowałem. Była ze mną w lepszych i gorszych chwilach. Ojciec jednak pragnął sojuszy, chciał abym oświadczył się Księżniczce estońskiej. Ja jednak tego nie chciałem, Yasmina mówiła wielokrotnie, abym ją zostawił i ożenił się z kimś z godnej mnie rangi-druga łza - Na tamtą ucztę przyszedłem z nią. Miałem zamiar powiedzieć rodzicom, że wyzbędę się tytułu księcia, aby być z nią w szczęśliwym małżeństwie - trzecia - Ona... - bierze głęboki oddech - Przed tą ucztą wyznała mi, że nosi dziecko-po jego policzkach spływają dwie łzy - Siergiej i Helga wiedzieli o mnie i o niej. Na uroczystości zamordowano ją, zasztyletowano ją, a ostrze skierowane było na jej brzuch i serce - strużka łez - Kochałem ją. Teraz boję się kochać kogokolwiek prócz rodzeństwa. Zabili Yasminę, teraz mogliby zrobić to samo
- Teddy - przybliżam się do niego i obejmuję go ramionami, a ten się we knie wtula - Spokojnie, rozumiem, możesz jednak to przełamać, wtedy nie miałaby takiej ochrony jaką ma teraz - delikatnie odsuwam się od niego- Nie bój się Teddy, twoje rodzeństwo cię nie zostawi, Blake też nie, ja również - delikatnie przybliżam się do niego składając pocałunek na jego czole - Jestem tutaj dla Ciebie
- Bałem się,nadal się boję, mogliby cię zamordować - mówi wzdychając.
- Rozumiem ból po twojej stracie, jednak pod innym stopniem. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, miałam 7 lat - Tym razem to Teddy przybliża się do mnie i składa delikatny pocałunek na moim policzku wtulając się we mnie. Opieram się brodą o czubek jego głowy, objęta przez jego ramiona.Lily
- Proszę - drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Chris. Przybliża się do mnie i od razu mnie przytyla -Hej Chris
- Powiedz mi,co się stało, nawet nie wiesz jak się martwiłem - strach jest definicją jego twarzy. Delikatnie się od niego odsuwam i biorę głęboki oddech
- Nie będę owijała w bawełnę Chris, nie waxne co ci powiem, nie zostawisz mnie, prawda?
- Straciłem cię już raz, na drugi nie pozwolęKaterina
- Widzę, że rośniemy - mówię ze śmiechem przykładając dłoń do brzucha Belle - Ale kopie
- Oj uwierz i to jak - mówi wzdychając. Blair wraz z Vitani oglądają Zakochanego Kundla z Charlie i Aaronem. Młody siedzi na kolanach Vit, a Młoda oparta plecami o Blair - A gdzie Chris - w tle rozlega się głośny krzyk...
CZYTASZ
Secret
Novela JuvenilTajemnice Sekrety Cisza Zawsze istniały Zawsze będą istniały Dzięki ich istnieniu nie wszystko jest jasne czy znane Dzięki nim, możemy pozostać w ukryciu