*23*

114 14 18
                                    

Hux wykrzykiwał różne słowa wobec Bena. Na początku krzyczał coś o nienawiści, a teraz prosił o pomoc. To on był przyczyną tego, że teraz tonie w lawie, ale jednocześnie tylko Ben był jego ostatnią deską ratunku.

- Staremu przyjacielowi nie pomożesz? - mimo rażącego bólu spróbował robić słodkie oczka do swojego wroga.

- Nie takiemu staremu. I przyjaźń to nie była. - rzekł ze stoickim spokojem Ben, który przypatrywał się tonącemu w lawie, pozbawionego nóg i resztek honoru Huxowi.

- I co? Będziesz się tak gapił jak umieram? - wykrzyczał - To lepiej już sobie idź!

- Masz rację. - odwrócił się na piętach i nagle przypomniała mu się Rey.

Zaczął niespokojnie krążyć po sali wyszukując wzrokiem Rey. Przeraził się, ponieważ zostawił ją samą przeciwko tylu Renom. Gdyby on nie stchórzył i zawalczył z nimi, a Rey zostawił Huxa pewnie skończyło by się to inaczej. 

Przestraszony na śmierć Ben dopiero teraz ujrzał nieprzytomną Rey za skałą na której pojedynkował się z Huxem.

Wziął jej piękne ciało na swoje ręce i kierował się do wyjścia z sali.

- Ej, a ja?? - krzyczał Hux, który nadal czuł zapach palonego mięsa

- Nie mogę ci pomóc. Mam zajęte ręce. Nie widzisz?

- Pomyśl o Milicent. Ona straci właściciela. - Hux zrobił słodkie oczka

- Oj nie wybłagasz mnie na tego sierściucha! - spojrzał wprost na oczy Huxa - Ale na te słodkie oczka już tak.

Za użyciem mocy wydostał Huxa z lawy i położył go na kamieniu. Zgodził się na to, bo myślał, że w przyszłym czasie i on się odmieni i będzie chciał wrócić na jasną stronę, a Ben zawsze będzie chętny, aby go przyjąć. Hux nie przeszedłby na jego stronę, gdyby był martwy.

- Dziękuję - odetchnął z ulgą Hux, ale Ben już nie słyszał. Wyszedł z sali i kierował się do statku.

...

Ben położył Rey na drugim siedzeniu w Sokole Millenium swojego ojca.

Popatrzył na nią, czy przypadkiem nie jest ranna.

Była ranna. W rękę. Jej dłoń była do połowy przecięta mieczem świetlnym walczącego z nią Rena. Ręka była sina, bo odcięta w połowie nie otrzymywała odpowiedniej ilości krwi i tlenu.

Przyszła mu do głowy przeraźliwa myśl. Jeżeli on nic nie zrobi dziewczyna może nawet stracić rękę, a to ostatnie, co by chcieli.

Myślał i myślał nad tym, co mógłby zrobić. Dokąd pojechać.

Zdecydował po chwili, że Rey nie może patrzeć na swoją rękę, bo wpadłaby niepotrzebnie w panikę.

Znalazł na pokładzie statku jakiś kawałek materiału i ostrożnie zawiązał go na jej ręce.

Wiedział już, gdzie mogli się udać.

Siadł więc za stery jego ulubionego statku i uruchomił potrzebne sprzęty do wystartowania w nadprzestrzeń.

...

Rey obudziła się z bolącą ręką i z mętlikiem w głowie. Na chwilę zapomniała co tak właściwie się stało. Pierwsze, co ujrzała, to śliczny widok zza okna. Widok nadprzestrzeni. Nic w galaktyce nie mogło równać się z widokiem skoku w nadprzestrzeń. 

Po chwili ujrzała również widok Bena i od razu poczuła się bezpieczniej.

- Ben... - powiedziała swoim pięknym, lecz bardzo zmęczonym i obolałym głosem.

- Spokojnie. - odwrócił się do niej i z troską odpowiedział - Wszystko będzie w porządku.

- A o co chodzi? - spytała zmartwiona

- Cokolwiek by się działo, nie patrz na swoją rękę.

===========================

Napisaliście już pytania, no które mam odpowiedzieć w moje urodziny?

Nie? Zróbcie to już teraz!





REYLO || BALANCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz