*32*

84 17 5
                                    

- Nie sądziłem, że ktokolwiek zareagowałby w ten sposób na spotkanie. - przyznał Anakin - A tym bardziej nie spodziewałbym się tego po moim wnuczku. On tak często o mnie mówi?

- Trochę mówi. - odpowiedziała Rey - Przeszedł nawet na ciemną stronę mocy, aby być taki jak ty.

- Miło. - odrzekł. Zapanowała chwila ciszy pomiędzy nimi, ponieważ oboje przypatrywali się leżącego pod ich nogami Benem.

- To co z nim robimy? - zapytała po chwili Rey

- Nie wiem - odparł Anakin. - Masz jakieś propozycje? Masz jakiegoś mazaka, czy coś podobnego?

- Nie, nie mam. - odpowiedziała, zastanawiając się, co Anakin zrobiłby z mazakiem.

W tej chwili Ben wstał i wpatrzył się na Rey

- Miałem dziwny sen. - przyznał - Śniło mi się, że spotkałem się z Anakinem. Rozumiesz? WE ŚNIE SPOTKAŁEM SIĘ ZE SWOIM DZIADKIEM!

- To nie sen. - Rey zaczęła się śmiać - Spójrz za siebie!

Ben spojrzał za siebie i zobaczył Anakina Skywalkera, swojego największego idola. Nie mógł się powstrzymać i zaczął krzyczeć.

- Uspokój się. - powiedział wszechstronny obiekt zainteresowania Bena.

Ben natychmiast wstał i przypomniał sobie, po co tak właściwie tu jest. Spojrzał na Rey, która przyglądała mu się jedynie z uniesioną brwią.

- No co? - zapytał patrząc jej prosto w oczy.

- No nic. - odpowiedziała zawstydzona, że jest tu z nim i zadała sobie pytanie "Z kim ja się zadaję?"

- Skoro już się przywitaliśmy, opowiedzcie, co was tu sprowadza! - oznajmił Anakin

- Jak już mówiliśmy, - zaczęła Rey. - Szukamy pomocy. Ja jestem ostatnim żyjącym Jedi w tej galaktyce i jeszcze mam zaprowadzić balans w galaktyce, a ja nie wiem, jak to zrobić!

- Źle, źle, źle. - upomniał Ben. - To ja miałem o to pytać. Ty miałaś pytać o coś innego.

- Ah tak! - przypomniała sobie. - Czy pomoże pan mi odzyskać rękę? Ktoś, próbował mi ją obciąć, ale ostatecznie obciął mi ją tylko do połowy. I co mam z tym zrobić?

- Spokojnie. Pomogę ci ją uzdrowić, a raczej ja ją uzdrowię. - zaczął grzebać po kieszeni w swojej szacie. Wyciągnął z niej jakąś puszkę i wręczył ją Rey. - Masz smaruj, może zadziała.

- Co to jest?! - zapytała. Z puszki wydobywał się okropny smród, sama ciecz będąca w środku nie zachwycała też zbytnio wyglądem.

- To trochę utartych na miazgę roślin, które zebrałem obok domu Yody zamoczone w mleku zwierząt mojego syna.

- I... ja... mam tym rękę posmarować? - zapytała zdegustowana.

-  Smaruj! - krzyknął duch, a Rey wykonała jego polecenie. Wzięła z puszki trochę smarowidła i rozprowadziła sobie po wpół obciętej ręce. - A co do balansu, to zbliżcie się do mnie bliżej, aby nikt nie słyszał.

Benowi nie trzeba było w takich sytuacjach dwa razy powtarzać. Natychmiast zbliżył się do Anakina.

- W galaktyce nie wszystkie osoby są podzielone na dobro i zło. Są też takie osoby, które nigdy nie ugną się żadnym systemom. Zazwyczaj tacy ludzie żyją w cieniu ulic, ponieważ przez systemy są poszukiwane, a jeżeli już uda im się złapać takiego buntownika, wtedy torturują go i jeżeli nadal nie będzie chciał dołączyć do nich. Wtedy go zabijają!

- Najwyższy Porządek robił to samo. - przyznał Ben. - Ja tak robiłem. Zabijałem każdego, kto nie chciał dołączyć do ciemnej strony. Robiłem tak, póki ciebie nie spotkałem. - spojrzał na Rey. - Co prawda z początku chciałem cię zabić, ale z godziny na godzinę mi przechodziło.

REYLO || BALANCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz