- Nie sądziłem, że ktokolwiek zareagowałby w ten sposób na spotkanie. - przyznał Anakin - A tym bardziej nie spodziewałbym się tego po moim wnuczku. On tak często o mnie mówi?
- Trochę mówi. - odpowiedziała Rey - Przeszedł nawet na ciemną stronę mocy, aby być taki jak ty.
- Miło. - odrzekł. Zapanowała chwila ciszy pomiędzy nimi, ponieważ oboje przypatrywali się leżącego pod ich nogami Benem.
- To co z nim robimy? - zapytała po chwili Rey
- Nie wiem - odparł Anakin. - Masz jakieś propozycje? Masz jakiegoś mazaka, czy coś podobnego?
- Nie, nie mam. - odpowiedziała, zastanawiając się, co Anakin zrobiłby z mazakiem.
W tej chwili Ben wstał i wpatrzył się na Rey
- Miałem dziwny sen. - przyznał - Śniło mi się, że spotkałem się z Anakinem. Rozumiesz? WE ŚNIE SPOTKAŁEM SIĘ ZE SWOIM DZIADKIEM!
- To nie sen. - Rey zaczęła się śmiać - Spójrz za siebie!
Ben spojrzał za siebie i zobaczył Anakina Skywalkera, swojego największego idola. Nie mógł się powstrzymać i zaczął krzyczeć.
- Uspokój się. - powiedział wszechstronny obiekt zainteresowania Bena.
Ben natychmiast wstał i przypomniał sobie, po co tak właściwie tu jest. Spojrzał na Rey, która przyglądała mu się jedynie z uniesioną brwią.
- No co? - zapytał patrząc jej prosto w oczy.
- No nic. - odpowiedziała zawstydzona, że jest tu z nim i zadała sobie pytanie "Z kim ja się zadaję?"
- Skoro już się przywitaliśmy, opowiedzcie, co was tu sprowadza! - oznajmił Anakin
- Jak już mówiliśmy, - zaczęła Rey. - Szukamy pomocy. Ja jestem ostatnim żyjącym Jedi w tej galaktyce i jeszcze mam zaprowadzić balans w galaktyce, a ja nie wiem, jak to zrobić!
- Źle, źle, źle. - upomniał Ben. - To ja miałem o to pytać. Ty miałaś pytać o coś innego.
- Ah tak! - przypomniała sobie. - Czy pomoże pan mi odzyskać rękę? Ktoś, próbował mi ją obciąć, ale ostatecznie obciął mi ją tylko do połowy. I co mam z tym zrobić?
- Spokojnie. Pomogę ci ją uzdrowić, a raczej ja ją uzdrowię. - zaczął grzebać po kieszeni w swojej szacie. Wyciągnął z niej jakąś puszkę i wręczył ją Rey. - Masz smaruj, może zadziała.
- Co to jest?! - zapytała. Z puszki wydobywał się okropny smród, sama ciecz będąca w środku nie zachwycała też zbytnio wyglądem.
- To trochę utartych na miazgę roślin, które zebrałem obok domu Yody zamoczone w mleku zwierząt mojego syna.
- I... ja... mam tym rękę posmarować? - zapytała zdegustowana.
- Smaruj! - krzyknął duch, a Rey wykonała jego polecenie. Wzięła z puszki trochę smarowidła i rozprowadziła sobie po wpół obciętej ręce. - A co do balansu, to zbliżcie się do mnie bliżej, aby nikt nie słyszał.
Benowi nie trzeba było w takich sytuacjach dwa razy powtarzać. Natychmiast zbliżył się do Anakina.
- W galaktyce nie wszystkie osoby są podzielone na dobro i zło. Są też takie osoby, które nigdy nie ugną się żadnym systemom. Zazwyczaj tacy ludzie żyją w cieniu ulic, ponieważ przez systemy są poszukiwane, a jeżeli już uda im się złapać takiego buntownika, wtedy torturują go i jeżeli nadal nie będzie chciał dołączyć do nich. Wtedy go zabijają!
- Najwyższy Porządek robił to samo. - przyznał Ben. - Ja tak robiłem. Zabijałem każdego, kto nie chciał dołączyć do ciemnej strony. Robiłem tak, póki ciebie nie spotkałem. - spojrzał na Rey. - Co prawda z początku chciałem cię zabić, ale z godziny na godzinę mi przechodziło.
CZYTASZ
REYLO || BALANCE
Science Fiction#1 miejsce w reylo - 05.12.2018 #1 miejsce w zlotemysli - 24.02.19 #1 miejsce w podloga - 25.02.19 Moje pierwsze opowiadanie o reylo! Mam nadzieję, że ci się spodoba! Po wydarzeniach z "Ostatnich Jedi" Rey udaję się do opuszczonej bazy Ruchu Oporu n...