*48*

481 35 1
                                    

Obudziłam się z bólem głowy. Poszłam do kuchni po tabletki przeciwbólowe i wodę. Wzięłam drugą szklankę i zaniosłam do pokoju Lei.

Gdy wyszłam z pod prysznica Lea już robiła śniadanie.

-Hej

-Hej. Gdzie ty wczoraj w ogóle zniknęłaś?

Liczyłam na to, że wczoraj była na tyle pijana by nie pamiętać z kim wyszłam.

-Um, źle się poczułam, dlatego wróciłam wcześniej do domu - w sumie to była częściowa prawda, zmienił się tylko szczegół, że najpierw odbyłam rozmowę z Jokerem...

-Chyba coś kręcisz - spojrzała na mnie spod przymrużonych oczu. - Może i byłam pijana, ale pamiętam z kim wychodziłaś. O mój Boże...! Między wami do czegoś doszło..!

-Lea..

-Nareszcie! Tak się cieszę!

-Lea - powiedziałam głośniej.

-No już. Koniec. Zachowaj te szczegóły dla siebie. Nie! Co ja pieprzę, opowiadaj mi tu szybko!

-Lea! Do niczego nie doszło.

Uśmiech zszedł z jej twarzy.

-Co? Ale.. Widziałam przecież, że razem wychodziliście.

-Po pierwsze to on mnie wyciągnął, pomimo, że nigdzie nie chciałam z nim iść, a po drugie tylko rozmawialiśmy. W sumie dobrze, że to się stało, bo dzięki temu wiem jak bardzo się pomyliłam co do niego. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.

Zgarnęłam tosta z talerza Lei i poszłam do salonu.

-Ughhhhh! Zachowujecie się jak dzieci! - krzyknęła z kuchni.

Tydzień pózniej znowu poszłyśmy do baru.

Usiadłyśmy przy stoliku.

-Co podać? - podniosłam głowę na dźwięk znajomego głosu.

-Scott? Pracujesz tu? - uśmiechnęłam się.

-Taa... Dorabiam czasami. - przewrócił oczami i odwzajemnił uśmiech.

-Weźmiemy dwie margarity - przerwała Lea.

Po pół godzinie powiedziałam, że idę do toalety, a gdy wracałam podeszłam do baru by porozmawiać ze Scottem.

-I jak tam wieczór mija? - zapytał.

-Bardzo dobrze, choć mam wrażenie, że będę musiała Leę wynosić siłą, jeżeli ma zamiar tak się upić jak ostatnio.

-To prawda- zaśmiał się.

Tak dobrze mi się z nim rozmawiało, że zapomniałam o Lei. Odwróciłam się na krzesełku by znaleźć ją w tłumie, ale moją uwagę przykuł wielki stolik w rogu, oczywiście przy, którym siedział Joker. Patrzył na mnie.

Odwróciłam się z powrotem do Scotta.
Właśnie rozmawiał z kimś przez telefon. 

-Co? Teraz? Ale jest nas tylko dwóch. No dobra... Już idę.

-Co się stało?

-Dzwonił dostawca, żeby odebrać skrzynki z piwem.

-O tej godzinie? - zdziwiłam się.

Kiwnął tylko głową na potwierdzenie i podszedł do drugiego barmana.

-Przyjechał Steve, idę odebrać skrzynki, a ty pilnuj baru.

-Idę ci pomóc - powiedziałam wstając.

-Nie Alice, one są ciężkie. Zaczekaj tu, ja zaraz przyjdę.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz