*41*

616 62 3
                                    

Joker pov;

-Nie sądziłam, że jesteś aż tak żałosny... - powiedziała Alice.

-K-kim jesteś?!- zapytał przestraszony Ben.

Wystarczyła tylko jedna wizyta mojej drużyny, a on już oszalał...

-Jeszcze się nie domyśliłeś tępaku?!

Odpowiedziało jej milczenie.
Teraz się zorientowałem, że to nie strzelała Lea, tylko Alice. Byłem z niej dumny. Spojrzałem na nią z dumą.
Widać, że była bardzo wkurzona.

-Mała podpowiedź - uśmiechnęła się jadowicie. - Właśnie celujesz do mojego chłopaka!

Uśmiechnąłem się na to stwierdzenie.

-A-Alice? Ale jak to? - wyszeptał przestraszony, ale gdy zorientował się, jak bardzo żałośnie brzmi, wyprostował się i mocniej zacisnął rękę na nożu.

-Radzę ci się nie zbliżać! Inaczej strzelę mu w głowę!

-Przepraszam, ale już nie mogę - Alice wybuchła śmiechem. - Słyszeliście go?! - teraz spojrzała się raz na mnie, raz na Leę cały czas się śmiejąc. - Już stąd widać, że blefuje! Skończyła ci się amunicja!

Byłem w szoku. Skąd to wiedziała? Ben próbował nie udawać przestraszonego.

-Skąd to możesz wiedzieć - zapytał z drwiną.

-Jokerze zawiodłeś mnie. Naprawdę? Ty tez tego nie widzisz?

Spojrzałem na nią zdezorientowany.

-O boże... - szepnęła sama do siebie. - Proszę was! Przecież to widać! Obserwowałam całe przedstawienie z góry. - podniosłem głową. Przecież tu było drugie piętro! - No więc.. Zanim zabiłam twoich przydupasów, wszyscy mieli w rękach broń wycelowaną w stronę Jokera. Ty jako jedyny nie wyjąłeś pistoletu ani razu. To świadczyło o tym, że miałeś pewność, że nie będziesz go potrzebował do obrony, bo strażnicy zrobią to za ciebie. Innymi słowy nie jesteś dobry w strzelaniu - ostatnie zdanie wyszeptała na znak, że się za niego wstydzi. Wyglądało to komicznie. Nigdy bym się nie spodziewał, że Alice ma taki charakter. - Po drugie nawet jakbyś nie miał cela, strzeliłbyś ostrzegawczo, albo w górę, albo w ostateczności w Jokera. - zrobiła dwa kroki do przodu. - Ale najlepsze zostawiłam na koniec! Jesteś praworęczny, pistolet trzymasz w lewej, to znaczy, że od początku nie zamierzałeś strzelać - zrobiła pauzę. - Ups.. Czyżbym miała rację? - zapytała zszokowana. - Jokerze co tak stoisz w miejscu? Bo ci jeszcze nogi zdrętwieją.

Ogarnąłem się z szoku i podeszłam bliżej niej i położyłem jej rękę na ramieniu.

-Ale to nie zmienia faktu, że mam waszą koleżankę - powiedział i uśmiechnął się.

Spojrzałem na Leę, która widocznie miała już tego dość. W końcu nie codziennie ktoś trzymał jej nóż przy gardle.

Alice ku mojemu zdziwieniu miała wszystko zaplanowane.

-Oh Benie.. ale to on trzyma broń przy twojej głowie - wskazała palcem na coś za nim, ale tam nic nie było. On się szybko odwrócił, co Ali wykorzystała - Teraz! - krzyknęła.

Na jej znak Lea szybko się wykręciła i go popchnęła. Nóż wylądował daleko od niego. Alice szybko zareagowała i strzeliła mu w nogę. Ben krzyknął z bólu.

-Chętnie bym cię zabiła, ale myślę, że chciałeś z nim jeszcze porozmawiać - tu zwróciła się w moją stronę. Kiwnąłem głową. Podszedłem bliżej niego i uderzyłem go w głowę, a on stracił przytomność.

Wyprostowałem się i odwróciłem w stronę dziewczyn.

-Dobra, co to do cholery miało być?!

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz