*55*

376 26 10
                                    

Szybko pomrugałam kilka razy, oceniając sytuację. Siedziałam na tylnim siedzeniu. Po mojej lewej znajdował się grubszy mężczyzna w czarnej kominiarce, z przodu prowadził kolejny, a na prawo od niego siedział Scott.

-Naciesz się ostatnimi chwilami życia Alice - przemówił spokojnym głosem Scott. - Bo już niedługo będziesz przeklinać Jokera za to, że wprowadził cię do tego świata.

-Nie bądź taki pewny swoich słów. Myślisz, że nas znasz, ale jesteś w błędzie. Nic o nas nie wiesz. Zobaczymy kogo to są ostatnie chwile.

-Oh.. waleczna do ostatniej chwili. Naprawdę mi imponujesz.

Już miałam odpowiedzieć, ale przypomniała mi się jedną rzecz. Uśmiechnęłam się do siebie. Miałam asa w rękawie i jeżeli wszystko się uda, za parę chwil to Scott będzie przeklinał mnie za to, że ze mną zadarł.

Udawałam, że odwracam się w stronę okna, lecz tak naprawdę sięgnęłam ręką do swojego sportowego stanika, w którym był mały granat.

Teraz albo nigdy.

Wszystko działo się bardzo szybko. Odbezpieczyłam zawleczkę i przerzuciłam go do przodu, po czym otworzyłam swoje drzwi i wyskoczyłam, Scott widząc co robię rzucił się za mną i wtedy nastąpił wybuch.

Po jakimś czasie otworzyłam oczy słysząc pisk w uszach. Przetarłam twarz brudną od pyłu, który się wszędzie unosił. Panowała całkowita cisza. Samochód, w którym przed chwilą byłam stał na środku pustej drogi całkowicie zniszczony. Mężczyźni znajdujący się w środku nie mieli szans przeżyć. Sama nie byłam w lepszym stanie. Bolało mnie całe ciało i czułam krew spływającą z mojej skroni. Moje oczy chciały znowu się zamknąć, ale zauważyłam Scotta leżącego kilka metrów dalej. Wyglądał jakby próbował wstać, chodź pewnie sprawiało mu to taką samą trudność jak mi.

Gdy jednak mu się to udało, nie pozostałym dłużna i na chwiejnych nogach stanęłam na przeciwko niego. Między nami był odstęp może czterech metrów. Panowała cisza, której nikt nie przerwał. Staliśmy i patrzyliśmy się na siebie.

A wtedy on wyjął pistolet.

Joker's pov

-Jak to wybuchł?! Co masz na myśli mówiąc wybuchł?!

Byłem wściekły, to za mało powiedziane. W furii, prędzej, lecz to nadal nie odwzorowywało tego co czułem.

Zaraz po tym jak wyprowadzono Alice, kilku ludzi w kominiarkach zostało żeby nas przypilnować. Lea ledwo oddychała, a ja nie mogłem uwierzyć, że pozwoliłem mu ją zabrać bez walki. Chodź wiedziałem, że nie miałem żadnych szans, nadal nie mogłem sobie tego wybaczyć.

Gdy ludzie Scotta dostali znak, wyszli upewniając się, że nie zrobię nic głupiego.

Podbiegłem do Lei i sprawdziłem jej stan. Było z nią naprawdę źle, potrzebowała pomocy lekarza. Musiałem zawieźć ją do naszej bazy, ale moim priorytetem była Alice. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do moich ludzi by wyśledzili samochód Scotta. Wiedziałem, że to nie będzie proste, ale wierzyłem że im się uda.

Gdy dojechałem do znajomego mi już budynku, szybko przekazałem Leę odpowiednim osobom, ale sam nie wszedłem do środka. Musiałem wszystko przeanalizować. Gdy nagle dostałem telefon, który wszystko zmienił.

Samochód, którym najprawdopodobniej jechała Alice ze Scottem wybuchł. Moi ludzie znaleźli dwa martwe ciała. Alice i Scotta nie było.

W trakcie rozmowy na chwilę zapadła cisza, a potem te trzy cholerne słowa.

- Szefie, usłyszeliśmy strzał.

Alice pov

Gdy zobaczyłam co zamierza, rzuciłam się w stronę oddalonego lasu. Chodź bieg sprawiał mi dużo trudności, wiedziałam, że nie mogę teraz odpuścić. Piekły mnie płuca, lecz za sobą słyszałam coraz głośniejsze kroki. Gdy myślałam, że go zgubiłam, szybko schowałam się za dużym drzewem i lekko wychylona próbowałam dostrzec go wzrokiem. Jednak później stało się to czego się nie spodziewałam. Usłyszałam szmer, a gdy się odwróciłam, centralnie przede mną stał Scott pokryty krwią z bronią wyciągniętą w moją stronę.

Jedyne co pamiętam z tamtej chwili to strzał.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz