*54*

305 19 0
                                    

-Przejdźmy do rzeczy. Po co to wszystko? - zapytałam.

-Zemsta smakuje najlepiej, nie uważasz? - Scott spojrzał prosto na Jokera uśmiechając się ponuro.

-Ale dlaczego musiałeś w to wszystko wciągać Leę? Nie mogłeś skupić się na Jokerze albo na mnie?

-Słodka Alice... Jaka by była wtedy zabawa, co? O to w tym wszystkim chodzi - mało brakowało, a Joker wyjąłby pistolet. Spojrzałam na niego ostrzegawczo. Nie mogłam teraz pozwolić na to by zepsuł plan. - Zarówno Joker jak i ty powinniście to wiedzieć. 

-Jak śmiałeś pracować w moim budynku. Z moimi Ludmi. Każdego dnia patrzeć mi prosto w twarz! - po raz pierwszy odkąd weszliśmy do tego pokoju odezwał się Joker.

-Czy ty siebie słyszysz?! Jak śmiałem?! Zabiłeś mojego brata! - Scott stracił na chwilę panowanie nad sobą.

Podszedł kilka kroków w naszą stronę ciężko dysząc. Szybko jednak się opanował, poprawił marynarkę i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce, obok Lei. Przyjrzałam mu się uważnie. Nie rozumiałam jak mógł okłamywać nas prosto w twarz i żadne z nas tego nie zauważyło. Teraz niczym nie przypominał spokojnego barmana. Prychnęłam na tą myśl.

Zauważyłam, że Lea zaczęła pomału się wybudzać, więc musieliśmy działasz szybciej.
Moją uwagę odwrócił głos Scotta.

-Ali możesz jeszcze zmienić stronę, przecież tak dobrze nam się rozmawiało... - powiedział ironicznie z satysfakcją wymalowaną na twarzy.

Nim zdążyłam zareagować, Joker bez zastanowienia rzucił się w jego stronę.

- Już mam dosyć twojego pierdolenia - powiedział. - Zabiłem twojego brata, mogę zabić też ciebie.

Obydwoje upadli z hukiem na podłogę, a wtedy rzeczy zaczęły dziać się bardzo szybko.

Ja podbiegłam do Lei i zaczęłam ją odwiązywać ze sznurów. Joker szarpał się ze Scottem, co chwila zmieniając swoje położenie, przez co trudno było stwierdzić kto wygrywał. Gdy pomogłam wstać Lei, która opierała się o mnie całym ciałem, ponieważ była zbyt osłabiona by stać samodzielnie, zobaczyłam kątem oka jak otwierają się te drugie drzwi i zanim zdążyłam zareagować, wszędzie pojawił się dym. Zaczęłam kasłać, przez co podczas chwili dezorientacji zostałam szarpnięta do tyłu. Słyszałam jak Lea upada na podłogę. Chciałam szybko wyrwać się napastnikowi, lecz złapały mnie drugie ręce przez co miałam ograniczone ruchy.

Dym zaczął pomału opadać, a sceneria wyglądała zupełnie inaczej. Lea siedziała na środku pokoju na podłodze starając się nie zemdleć. Joker stał blisko niej, oceniając sytuację. Miał mocno obitą twarz, ale nie wyglądał jakby go to w tej chwili obchodziło. Scott w zdecydowanie gorszym stanie stał po mojej lewej stronie z założonymi rekami, dysząc cicho i patrząc morderczą miną na Jokera. No i ja. Ta, która znajdowała się w najgorszym położeniu. Stałam na przeciwko Lei i Jokera, trzymana przez dwóch uzbrojonych facetów, na celowniku pozostałych pięciu znajdujących się za mną. Czułam jak dwóch z nich trzyma przyciśniętą broń do moich pleców. Pozostali ludzie stojący po mojej prawej stronie mieli karabiny skierowane w stronę Jokera.

Usłyszałam śmiech. O dziwo należący do Scotta, a nie do Jokera, który miał w zwyczaju śmiać się w najmniej odpowiednim momencie.

-No nie powiem, zaimponowaliście mi. Poczuliście tę adrenalinę? - gdy to powiedział otrząsnął się dziwnie jak gdyby przeszedł go prąd. - Biedni... Myśleliście, że uda wam się mnie przechytrzyć? Że będę tutaj sam? Spodziewałem się czegoś więcej po słynnej ekipie z Gotham. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak się pożegnać. Przed nami długa droga - powiedział patrząc się na mnie po raz pierwszy od dłuższego czasu.

- Nigdzie nie pójdziecie - Joker odpowiedział, patrząc to na Scotta, to na mnie. Jego słowa miały zupełnie różne znaczenie dla naszej dwójki. Scotta miał ostrzec, a mnie zapewnić, że bezemnie stąd nie wyjdzie.

- Pogódź się z tym, że już przegrałeś. Osiągnąłeś porażkę. Kim że jest Joker bez swojej Alice u boku? - prychnął pod nosem Scott.

Spróbowałam się wyrwać po raz kolejny, lecz bez skutku.

-Nie możesz po prostu wziąć mnie? To ja go zabiłem. Jeżeli ją puścisz, obiecam, że pójdę z tobą dobrowolnie. - Joker zaczął tracić swoją czujność. Nie mogły go w tej chwili pokonać emocje. Przez chwilę utrzymaliśmy kontakt wzrokowy, zanim niespodziewanie ktoś zasłonił mi oczy jakąś przepaską.

-Nie martw się. Z tobą jeszcze nie skończyłem. Spotkamy się już niebawem, ale wtedy będziemy rozmawiać na równym poziomie. Ja z powodu brata, a ty... Sam sobie dopowiedz jak to się może skończyć.  Chwilę później ktoś zaczął pchać mnie w kierunku drzwi. Ostatnie co usłyszałam przed wyjściem to głośny huk spowodowany walnińcień w ścianę i wykrzyczane słowa.

-Mylisz się! Jedynym, który będzie cierpiał będziesz ty. Ponownie.

Później zostałam wyprowadzona z pomieszczenia.

Szliśmy korytarzem, schodami, aż po kilku minutach stwierdziłam, że zostałam wyprowadzona do samochodu. Po półgodzinnej jeździe usłyszałam głos Scotta:

-Myślę, że możecie zdjąć jej już przepaskę. Jesteśmy wystarczająco daleko.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz