Epilog

461 31 1
                                    

Joker's pov

Po kilku dniach straciłem nadzieje. Wszystko wokół mnie przestało mieć jakikolwiek sens. Nie wiedziałem co jeszcze mógłbym zrobić. Lea pomału dochodziła do siebie ale była tak samo przytłoczona sytuacją jak ja.

Pokręciłem głową. Nie uwierzę, że Alice nie żyje dopóki nie zobaczę jej ciała. Zgarnąłem kurtkę i wyszedłem z domu trzaskając za sobą drzwiami. Wsiadłem w samochód i po raz kolejny pojechałem w miejsce wybuchu.

Dłuższy czas krążyłem wokoło szukając jakiejś wskazówki, lecz na marne. Gdy nagle mnie olśniło. Zmrużyłem oczy patrząc przez przednią szybę. Na horyzoncie znajdowało się małe miasto. Przyspieszyłem samochód i zaparkowałem w centrum. Wysiadłem i bez wcześniejszego planu zacząłem się rozglądać szukając jakiejś oznaki, że ona tu była.

Gdy nagle zza rogu zderzyłem się z drobną starszą kobietą. Spojrzała na mnie przestraszonymi oczami i chciała mnie jak najszybciej wyminąć, lecz wtedy dostrzegłem co trzymała w rękach. Spojrzałem w górę i zauważyłem, że kobieta wyszła z Apteki, a w jej rękach znajdowały się bandaże. Złapałem ją za rękę lecz ta próbowała mi się wyrwać.

- Do czego ci te cholerne bandaże?! Wiesz gdzie jest Alice?!

Kobieta jeżeli już na początku wydawała mi się przestraszona, teraz była biała jak ściana i zaczynała się trząść.

- Nie wiem o k-kogo Panu chod-dzi - wyjąkała cicho. - To dla mojego wnuczka. Spadł z roweru.

Puściłem ją i pozwoliłem by uciekła. Poszedłem do samochodu i gry wsiadłem wziąłem głęboki wdech. Uderzyłem ręką w kierownicę. Nie poznawałem samego siebie. W tym momencie musiałem przenieść wszystkie swoje emocje na tył głowy i zachować pokerową twarz. Nikt nie może zobaczyć, że ta sprawa mnie aż tak przejęła, bo będą myśleć o mnie jak o łatwym celu do zabicia.

Alice's pov

Otworzyłam powoli oczy i poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej. Rozejrzałam się wokół przestraszona, a wtedy wszystkie wspomnienia wróciły. To jak Scott do mnie strzelił, gdy resztkami sił wytrąciłam mu pistolet i skierowałam w jego stronę oraz gdy bez zastanowienia strzeliłam mu prosto w głowę. Gdy prawie że mdlejąc znalazłam dom na uboczu jakiegoś miasta. Bez zastanowienia zapukałam do środka, a jakaś starsza pani w ostatniej chwili mnie złapała.

-Dziecko kochane co ci się stało! Trzeba zadzwonić na policję!

- N-nie żadnej polic-cji.

A później pustka.

Teraz leżałam na jakimś łóżku w miękkiej pościeli. Rozejrzałam się. Dom wyglądał na bardzo stary. W pokoju było tylko łóżko i drewniany stolik. Chwilę później weszła ta sama kobieta.

- Dobrze, że się obudziłaś bo już zaczynałam się martwić. Byłaś nieprzytomna przez kilka dni. Masz szczęście, że byłam pielęgniarką, bo inaczej musiałabym zadzwonić na pogotowie, czego było widać ewidentnie nie chciałaś. - Położyła mi rękę na czole. - Temperatura zaczyna ci spadać. To dobry znak.

- Bardzo pani dziękuję.

- A teraz złotko powiedz mi w jakie problemy wpadłaś. Zaczyna mnie niepokoić to jakiego pokoju osoby cię szukają.

Zmarszczyłam brwi. O czym ona mówiła? Na tą chwilę miałam problemy tylko ze Scottem, który leżał teraz gdzieś martwy w lesie.

- A mogę zapytać jak wyglądała ta osoba, która mnie szukała?

- Przerażający mężczyzna. Był wysoki, miał zielone włos...

- Zielone włosy? - Szybko poderwałam się do góry czego od razu pożałowałam. Ból, który poczułam był nie do zniesienia.

- Czyś ty oszalała? Musisz teraz uważać! Już z powrotem do łóżka! - dawno nie widziałam tak opiekuńczej osoby. Uśmiechnęłam się do niej lecz sobie przypomniałam, że pewnie wszyscy mnie szukają.

- Czy mogę skorzystać z telefonu?

Gdy z pomocą jak się okazało Evelyn doszłam do kuchni, w której wisiał telefon stacjonarny od razu zadzwoniłam do Jokera.

- Halo - usłyszałam ten znajomy głos.

- Cześć - powiedziałam cicho bo nadal nie czułam się dobrze.

- Alice? - ton jego głosu od razu się zmienił.

Wytłumaczyłam mu jak ma dojechać i wróciłam do łóżka. Miałam okazję jeszcze przez chwilę porozmawiać z Evelyn. Dowiedziałam się że jej mąż umarł gdy jeszcze byli młodzi, a dzieci nie mieli. Przez co po jego śmierci oddała się w stu procentach pracy.

- Nie jestem przekonana żebyś tak wcześnie stąd wychodziła. Teraz powinnaś odpoczywać. - zmarszczyła brwi ze zmartwieniem.

- Spokojnie, tam gdzie jadę na pewno mną się dobrze zaopiekują. Evelyn chciałabym ci bardzo podziękować gdyby-

Wtedy usłyszałam silnik samochodu na podjeździe.

- Kochaniutka nie masz za co.. Ale obiecaj mi, że już nie wpadniesz w takie tarapaty - pogroziła mi palcem.

Wstałam powoli z łóżka i poszłam do przedpokoju. Miałam chwilę żeby zobaczyć się w lustrze. Wyglądałam gorzej niż myślałam. Rozcięty łuk brwiowy,  siniak na przedramieniu, przekrwione oczy, duży opatrunek na głowie i brzuchu... Nie chciałam wychodzić w takim stanie ale pokusa zobaczenia Jokera była silniejsza. Pożegnałam się z Evelyn i wyszłam przed dom. Stanęłam na chwilę by moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, po czym go ujrzałam.

Joker stał oparty o swój samochód, a gdy tylko nasz wzrok się skrzyżował podbiegł do mnie i mnie przytulił.

- Nigdy kurwa więcej nie pozwolę dopuścić do takiej sytuacji.

Położył obie ręce na moich policzkach i mnie pocałował.

- Też tęskniłam.

W samochodzie streściłam mniej więcej co się ze mną działo przez te kilka dni. Zaparkowaliśmy pod barem Jokera, a następnie weszliśmy do środka. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę i wtedy ludzie zaczęli mi bić brawo.

- Chyba nie tylko ja tęskniłem - Joker szepnął mi na ucho.

Chwilę później podbiegła do mnie Lea.

- Nie waż się mnie tak nigdy więcej straszyć! Myślałam, że cię straciliśmy.

Rozejrzałam się po ludziach i uśmiechnęłam sama do sobie. Uświadomiłam sobie, że mimo jak bardzo źle nie było w moim życiu, odkąd poznałam Jokera zaczęłam żyć na nowo. A ci wszyscy ludzie wokół, stali się moją rodziną.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz