*46*

470 34 2
                                    

Joker POV;

Wszedłem do domu. Chciałem sprawdzić czy Alice już śpi i czy jest bezpieczna. Robiłem tak od trzech dni, ponieważ mimo iż próbuje o niej zapomnieć, po prostu nie potrafię.

Po cichu uchyliłem drzwi, lecz ku mojemu zdziwieniu jej tam nie było. Rozejrzałem sie po pozostałych pomieszczeniach, ale ślad po niej zaginął.

Na początku nie wiedziałem co sie dzieje, ale potem sobie przypomniałem. Czy ona serio wzięła to na serio? Nie miałem wcale tego na myśli.

Stanąłem na środku salonu i wziąłem głęboki wdech.

Z jednej strony tak było lepiej. Ona ruszy na przód, zacznie nowe życie, a mi nikt nie będzie przeszkadzał. Nikt mi nie powie, że staję się lepszym człowiekiem i nikt nie będzie mi mówił czego nie powinienem robić.

Kim ja się przez nią stałem? Skrzywiłem się na samą myśl.

Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem trzaskając drzwiami.

***

Trzy tygodnie pózniej...

Złapałem czarną torbę i wybiegłem z budynku. Słyszałem za sobą dźwięk syren policyjnych, ale nie odwróciłem się. Kroki za mną stawały się coraz głośniejsze, lecz ja miałem wszystko pod kontrolą. Uśmiechnąłem sie pod nosem i skręciłem w boczną alejkę.

Stanąłem i odbezpieczyłem broń. Teraz miało się dopiero zacząć przedstawienie...

Najpierw przybiegło ich dwóch. Nim zdążyli coś powiedzieć, wpakowałem im po kulce w głowy. Pózniej przybiegło ich pięciu.

-Opuść broń i  na ziemię!

Zaśmiałem się.

-Nie stać was na bardziej oryginalne teksty? To już się robi nudne...

-Jeszcze jedno słowo i do ciebie strzelę!- odezwał się kolejny policjant.

-No już trochę lepiej, ale..- zacmokałem. - Jeszcze nie brzmi to wystarczająco groźnie jak dla mnie.

Reszta działa sie w ułamku kilku sekund. Policjant odbezpieczył broń, ja wyjąłem z kieszeni granat dymny. Strzał.

Ale mnie już tam nie było.

***

Stałem przy stole bilardowym, popijając Whiskey.

-Harry, jak interesy? - zapytałem udając zainteresowanie.

-Wszystko będzie gotowe na przyszły tydzień szefie - odpowiedział, odrywając wzrok od rozgrywki i skupiając całą swoją uwagę na mnie.

-Na przyszły tydzień? - zapytałem przez zaciśnięte zęby. - Miało być na jutro!

-Al-le było opóźnienie i...

-Opóźnienie?! Za kogo ty mnie masz?

Spojrzał na mnie przestraszony.

-Postaram się żeby było na jutro, szefie.

-Postarasz sie? - zaśmiałem się na jego odpowiedź.

Wyciągnąłem swój rewolwer i wycelowałem w jego głowę. - Tutaj się nie starasz, tylko działasz od razu.

I strzał.

Nastała cisza. Pozostali znajdujący się w pokoju nie wiedzieli jak mają zareagować.

-Panowie, niech to będzie nauczka na przyszły raz. No, a teraz patrzcie.

Wyciągnąłem czarną torbę, którą dziś udało mi się wykraść i położyłem ją na stole bilardowym. 
Z torby wysypało się dużo banknotów.

-Następnym razem, tego od was oczekuję - powiedziałem, patrząc się na nich groźnie i wyszedłem z pomieszczenia.

Alice POV;

Siedziałam z Leą przy barze, pijąc już któregoś z rzędu szota.

Nie sądziłam, że przez ten czas tak mocno się ze sobą zżyjemy. Pamietam jak tamtego wieczoru wróciłam do domu i pierwsze co to spakowałam swoje rzeczy i opuściłam dom. Pózniej jakoś tak samo wyszło, że trafiłam do Lei, która zaoferowała mi nocleg.

Dzisiejszego wieczoru miałyśmy zamiar się upić i świetnie bawić.

-Wiesz co? Dobrze zrobiłaś odchodząc. Nie wiem co się miedzy wami tam wydarzyło, ale dzięki temu mam niesamowitą współlokatorkę! - wybełkotała.

Zaśmiałam się na jej słowa.

Po jakiejś godzinie podszedł do nas jakiś znajomy Lei, który przedstawił się jako Scott. Był ciemniejszej karnacji, miał brązowe oczy i czarne włosy.

Na początku wydawał się trochę nachalny, bo najwyraźniej próbował mnie poderwać, ale gdy zrozumiał, że nie jestem zainteresowana, po prostu z nami siedział i gadał.

Właśnie zaczął opowiadać jakąś historię, ale moją uwagę przykuły otwierając się drzwi na samym końcu baru, przez które wszedł nie kto inny, jak Joker.

Jeszcze jego tu do cholery brakowało.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz