Prolog

3.9K 196 24
                                    

Wracałam właśnie do domu. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Przez to, że była ładna pogoda, w cukierni, w której pracuję, był straszny tłok. Na dodatek zachorowała nasza kelnerka, wiec musiałam obsługiwać ludzi, i donosić zamówienia.

Zerknęłam na zegarek, który wskazywał kilka minut po dwudziestej pierwszej. Przyspieszyłam kroku, bo do domu miałam jeszcze długą drogę. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam pójść skrótami. Skręciłam w boczną uliczkę i wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że rozładował mi się telefon, a niestety nie było tu żadnych latarni. Zmrużyłam oczy i założyłam ręce na moim sweterku. Pomimo tego, że w ciągu dnia jest ciepło, temperatura w nocy znacznie spada. Z rozmyśleń wyrwał mnie krzyk jakiejś dziewczyny.

- Puść mnie! Czego ode mnie chcesz?! - Zaraz po tych słowach usłyszałam donośny śmiech, który prawdopodobnie należał do porywacza - Pomocy! - jej krzyk stawał się coraz mocniejszy.

Gdy już miałam biec za głosem młodej kobiety, uświadomiłam sobie, że przestała krzyczeć.

- Proszę tylko, żeby jeszcze żyła. Może jeszcze uda mi się ją uratować - pomyślałam.

Nagle w oknie jednego z budynków, zobaczyłam, że ktoś wpatruje się we mnie. Niestety było za ciemno, by dostrzec twarz tajemniczej osoby.

- Na twoim miejscu radziłbym Ci uciekać, chyba, że chcesz skończyć jak tamta dziewczyna - znowu usłyszałam ten dziwny, psychopatyczny śmiech - Amanda... Albo Madison... Sam już nie wiem... Po prostu była za bardzo rozgadana, nie sądzisz ? - To on ją zabił. Wpatrywałam się w niego w osłupieniu - Co się tak patrzysz ? Mowy ci odjęło ? - zapytał z drwiną w głosie - Alice, zmykaj do domu, zanim i Tobie stanie się krzywda. - powiedział wyraźnie znudzony moją osobą, ale zaraz. Skąd on znał moje imię ?! - Oj głupiutka Ali... Inni na Twoim miejscu już dawno by uciekli, a ty ? Nie powiem, masz u mnie dużego plusa - powiedział po czym odwrócił się, ale zanim jeszcze odszedł, dodał - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - Zaczął się śmiać, po czym schował się w mroku. Ostatnią rzeczą jaką zauważyłam to zielone koncówki jego włosów.

Niewiele myśląc pobiegłam do budynku. Na ślepo wyszukałam włącznika, po czym zapaliłam światło. Automatycznie zakryłam ręką oczy, a gdy oswoiłam się ze światłem, ruszyłam w poszukiwaniu ciała kobiety. Sama nie wiem po co. Może z nadzieją, że jeszcze żyje?

Z oddali zauważyłam kałużę krwi.

- Chyba biedna Amanda, bądź Madison już nie żyje - powiedziałam sama do siebie.

Podeszłam do ciała blondwłosej. Skrzywiłam się na sam widok ciała. Coś czuję, że na długo zapamiętam ten widok...

Moją uwagę przykuł duży uśmiech wyrzeźbiony prawdopodobnie nożem na jej buzi.

- Biedna... Ciekawe co pomyśli jej rodzina, gdy dowie się o jej śmierci? - powiedziałam. Lecz po chwili zastanowienia, dodałam - Przynajmniej teraz już zawsze będziesz się uśmiechać.

Chwilę popatrzyłam na dzieło, zielonowłosego mężczyzny, po czym odwróciłam się z zamiarem wyjścia, lecz pod moje nogi została pchnięta karta z Jokerem. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo nie dostrzegłam. Schyliłam się po kartę. Pod obraziłem było napisane :

" Wiedziałem, że przyjdziesz. Jest w Tobie coś wyjątkowego. Spotkajmy się w czwartek o 23:40. Miejsce podam Ci pózniej, do zobaczenia !

  ~J "

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz