*40*

581 59 2
                                    

-Wiem, że kazałeś mi siedzieć w samochodzie, ale się stęskniłam! - Lea rozejrzała się i teatralnie ukazała szok na twarzy. - Oh! Przerwałam w czymś ważnym?

Stęskniłam? Nie miałem pojęcia co ona wyprawiała. I gdzie do cholery jest Alice?!

Usłyszałem głośny śmiech.

-Nie wytrzymam! Czyżbym po raz pierwszy widział zdziwionego Jokera? - odwrócił się w stronę Lei. - A ty czasem nie jesteś Alice? Dużo o tobie słyszałem.

Zaraz, zaraz. Coś tu nie grało. Zaśmiałem się.
Lecz Lea nie.

-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy - uśmiechnęła się słodko.

Czemu nie zaprzeczyła?

Ben zaśmiał się jeszcze bardziej.

-Ale sobie lalę znalazłeś! Ciekawe czy w łożku też jest dobra.

Spojrzałem na Leę, która sięgała ręką po broń. Co ona do cholery robiła!

Gdy już chciałem zareagować, ona się odezwała.

-Nic ci do tego! - odbezpieczyła broń i szybko przyłożyła ją do skroni jednego ze strażników.

-Pewnie nie umiesz strzelać, a to wszystko jest na pokaz... - Ben podszedł bliżej i spojrzał na broń Lei po czym spojrzał na mnie. - To jakiś żart? Przecież nawet nie jest naładowana!

- Byś się zdziwił - szepnęła dziewczyna. Obydwoje spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem.

Lea przycisnęła palec do broni, a facet po sekundzie leżał martwy na podłodze.
Jak?! Sam widziałem niezaładowaną broń!

-Kwiatuszku nie denerwuj się... - próbowałem kontynuować przedstawienie. Działałem na czas, bo po twarzy Bena widziałem mocne zdenerwowanie. Jeszcze trochę i nas tu rozstrzelają.

-Coś ty zrobiła! - wyrwał jej broń i sprawdził magazynek. - Przecież tu jest pusto!

Lea się zaśmiała.

- Jokerku, przepraszam, ale ten pan się na mnie dziwnie spojrzał - wydęła wargi i na mnie spojrzała.

Nadal nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje i dlaczego Lea udawała Alice!

-Nic się nie stało, zasłużył sobie - zaśmiałem się.

-To jest wariatka! Naprawdę jesteście siebie warci!

- A wiesz co jeszcze potrafię? - Lea spojrzała na Bena. - Rozejrzyj się dookoła. Wszędzie są twoi ludzie, prawda?

Ben nie wiedział o co jej chodziło, ale kiwnął głową.

- Właśnie patrzysz na nich ostatni raz - zaśmiała się najbardziej uroczo jak tylko mogła. Po czym skierowała palec wskazujący w stronę jednego z nich i udawała, że do niego strzela.

Facet upadł na ziemię. Zaraz za nim kierowała palec po kolei na wszystkich, a ci upadali na ziemię.

Został tylko Ben.

Nie mam pojęcia kto był w większym szoku, ja czy on.

-Za-zaraz! Przecież nie masz w dłoni broni. Jak ty to zrobiłaś?! Wydarł się na nią.

-Jokerze, ale on jest głupiutki! - zaświergotała Lea.

Próbowałem się uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej na grymas. Naszą chwilę nieuwagi wykorzystał Ben, który jednym chwytem złapał dziewczynę za łokieć i przycisnął do siebie. Wyjął szybko nóż i przycisnął do jej szyi. Chciałem szybko zareagować, ale w drugiej ręce trzymał pistolet i kierował w moją stronę.

Pieprzony plan! Co chciała tym osiągnąć! Tak się dać złapać!

Dziewczyna próbowała się ruszyć.

-Jak jeszcze raz drgniesz, przebije ci gardło na wylot!

-Zobacz, nadal jest w tobie odrobina wcześniejszego życia - skomentowałem z uśmiechem.

-Oh zamknij się!

Już nic nie powiedziałem, bo nie chodziło tu tylko o moje życie. Nie chciałbym aby Lei również się coś stało.

Gdy już miał się odezwać, zza jego pleców usłyszałem klaskanie. Z sekundy na sekundę coraz głośniejsze. Kogo tu przywiało?!

Nawet nie macie pojęcia jak się zdziwiłem, kiedy kroki ustały, a przed nami stanęła uśmiechnięta Alice. Ta prawdziwa Alice.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz