*26*

907 82 3
                                    

Wyszłam przed budynek. Udawałam, że z kimś smsuję, ponieważ czekałam aż James wyjdzie z biura ojca.

- O, cześć Al ! - w duchu skrzywiłam się na to jak mnie nazwał. Dotychczas tylko Joker tak na mnie mówił, jednak moja twarz tego nie zdradziła. Uśmiechałam się sztucznie w jego stronę. - Czekasz na kogoś?

-Nie, zaraz będę iść do domu - powiedziałam. Spojrzałam na niego.

Chłopak lekko przymrużył oczy na te słowa.

-No to nie będę cię zatrzymywał - uśmiechnął się na pożegnanie i poszedł w stronę samochodu.

Zabiję kiedyś Jokera za to, że muszę udawać taką miłą w stosunku do Jamesa.

Zanim skierowałam się na przystanek autobusowy spojrzałam kontem oka na kolor i markę samochodu Jamesa. Tak na wszelki wypadek. Zaraz gdy podeszłam pod rozkład autobusów, usłyszałam pisk opon.  Odwróciłam się szybko i zauważyłam jak samochód tego dupka rusza szybko z parkingu.

***

Szłam chodnikiem w stronę mojego domu. Popołudniowe słońce lekko przygrzewało moją skórę. Gdybym była normalną dziewczyną (do której mi bardzo dużo brakuje) to poszłabym do parku, albo nad staw. Niestety tak się nigdy nie stanie...

Prawie potknęłam się o własne nogi gdy zauważyłam na moim osiedlu samochód. Samochód, którego nie powinno tutaj być.

Przełknęłam ślinę i w miarę możliwości normalnym krokiem podeszłam pod drzwi, które szybko otworzyłam.  Rany, co ja mam teraz zrobić? Jak widać Jamesowi nie wystarczy tylko podsłuch.

JOKER

-Biedna Ali - powiedziała Lea. - Nie dość, że James ma u niej podsłuch to jeszcze ty musisz mieć kamery. Zero prywatności!

-Nie przesadzaj - powiedziałem rozdrażniony. - Robię to tylko dla jej bezpieczeństwa.

-No jasne.. - powiedziała sarkastycznie na co skarciłem ją wzrokiem. - No co?! Tylko mówię - Podniosła ręce w geście obronnym.

Spojrzałem znowu na monitor. Zmarszczyłem brwi, albo mi się zdaje, albo jest coś nie tak. Al wygląda jakby zobaczyła ducha. Lea chyba też coś zauważyła, bo przestała piłować paznokcie i przypatrzyła się uważnie.

-Joker, moja kobieca intuicja podpowiada, że stało się coś niedobrego.

Alice chodziła niespokojnie po przedpokoju. Nagle podeszła do kuchni i spojrzała na wyświetlacz telefonu, który najprawdopodobniej dzwonił.

-Idioto! Zamontowałeś kamery, ale na żaden mikrofon już nie wpadłeś?! - krzyknęła lekko przerażona dziewczyna.

-Sama mówiłaś, że potrzebuje prywatności! - próbowałem się usprawiedliwić.

-Jak już coś robisz, to rób to dokładnie, albo wcale!

Alice odebrała telefon. Ani razu nie otworzyła buzi. Jedyne co było widać, to jak z sekundy na sekundę robiła się coraz bladsza.

-Cholera, coś jest nie tak. Lea zadzwoń do niej i powiedz, że zabierasz ją do jakiegoś sklepu czy coś w tym stylu, ona będzie wiedzieć o co chodzi.

Kiwnęła głową i wyjęła komórkę.

Patrzyłem na ekranie co robi Al.
Czemu nie podchodzi do telefonu? Ubrała bluzę i zaczęła szykować się do wyjścia.

-Nie odbiera.

-Zadzwoń jeszcze raz - powiedziałem szybko.

Lea westchnęła, ale zrobiła to o co ją poprosiłem.

Po kilku sygnałach Alice postanowiła odebrać telefon.

-H-halo? - zająknęła się.

-Emm.. Hej! - Lea próbowała brzmieć radośnie, ale brzmiało to jak desperacki pisk. - Nie wiem czy pamiętasz, ale zabieram cię na... na zakupy!

Patrzyłem na Al, która skubała ze zdenerwowania materiał swojej bluzki.

-Przepraszam, ale dziś nie dam rady, mam inne plany - powiedziała cicho.

Gdy Lea zorientowała się, że Al chce się rozłączyć, zdążyła powiedzieć:

-Czekaj! Ale nie pamiętasz? - brnęła dalej. - Wszyscy ciebie oczekują - powiedziała z naciskiem na ,,wszyscy". Chodziło jej rzecz jasna o mnie.

-Naprawdę muszę kończyć - to było ostatnią rzeczą jaką Lea usłyszała, zanim Al się rozłączyła.

Dark Side of the positivity | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz