Rozdział XXIII

1.7K 114 4
                                    

San Diego,
California, USA.

           Chwilę później przed budynkiem BJC czekał Mark. Stał oparty o swojego czarnego pick-upa i patrzył w swój telefon. Patrycja i Rose wyszły z budynku idąc w kierunku samochodu. Na ich widok mężczyzna podniósł wzrok i schował do kieszeni telefon.

- Do której galerii jedziemy?- zapytał.

- Może do Wave? Tam jest najlepszy na świecie sklep z sukienkami bankietowymi!- mówiła podekscytowana Patrycja.

- Kobiety...- westchnął mężczyzna i uśmiechnął się- Jedziemy moim autem?

- Jedź swoim, a my pojedziemy moim. Spotkamy się pod punktem informacyjnym w galerii- mówił Rose.

-Dobra.

           W czasie jazdy Patrycja zastanawiała się jak ma się zachowywać? Z zachowania Marka wynikało, że podchodził do sprawy na luzie. Nie był spięty ani zakłopotany. Tak, jasne, Mark spięty albo speszony, dobry dowcip- pomyślała Polka- taki facet nigdy nie jest zakłopotany.

- Białasko, o czym myślisz?- zapytała Rose.

- Właśnie zastanawiałam się czy Mark kiedykolwiek jest zakłopotany?- odpowiedziała.

- Nigdy go takim nie widziałam. 

- Tak właśnie myślę. Rozmawialiśmy, jakby nic między nami nie zaszło. Był normalny, nawet nie złośliwy.

- No tak, był dziwnie normalny. Ale ja myślę, że nie chce się kłócić.

- Może tak być. Stań tam, jest miejsce- powiedziała Patrycja, kiedy samochód wjechał na podziemny parking. Kobiety skierowały się w stronę punktu informacyjnego, gdzie czekał na nich Kanadyjczyk.

- Już jesteśmy, długo czekałeś?- zdyszana Rose podeszła do zawodnika.

- 10 minut. Wiesz, że ja szybko jeżdżę samochodem.

- No tak. To do jakiego sklepu chcesz iść? Armani, Hillfiger, Gucci?- zapytała Rose.

- Nie wiem. Doradźcie mi coś. Patrycja do którego sklepu idziemy?- zapytał nieoczekiwanie.

- Zależy jaką firmę lubisz?- odpowiedziała nieśmiało Patrycja.

- A to zależy jakie rzeczy. Nie mam jeszcze koszuli od Gucciego.

- Prowadź zatem- mówiła Rose.

        Sklep Gucci znajdował się z drugiej strony galerii. Mark był znanym zawodnikiem i ciężko mu było przejść niezauważonym przez centrum handlowe. Mężczyzna był zaczepiany przez fanów, proszony o autograf i zdjęcie. Po kilkunastu minutach dotarli do sklepu z męską odzieżą Gucci. Zaraz po wejściu do środka podeszła ekspedientka. Na widok Marka na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Dzień dobry Panu, jestem Deborah, w czym mogłabym pomóc?- zapytała trzepotając rzęsami.

- Dzień dobry. Nie jestem tutaj sam, jak Pani widzi- powiedział arogancko, wskazując na swoje towarzyszki- Szukamy koszuli. Eleganckiej, ale także takiej, która może być noszona na mniej uroczyste okoliczności.

- Oczywiście proszę Pana. Jaki kolor?- dopytywała.

- Pati, Rose? Co mi doradzicie?

- Ja bym doradzała coś jasnego. Kremową albo białą, bo masz ciemną karnację. Wtedy ładnie to podkreślisz- mówiła Patrycja.

- Ja także uważam, że takie kolory będą ok. Tamta jest fajna, zobacz- wskazała Rose na koszulę, która była założona na manekinie. Koszula była biała z czarnymi guzikami z logo Gucci.

It's only HollywoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz