Jaehyun obudził się jako pierwszy. Któryś raz z rzędu słyszał bliżej nieokreślony dźwięk. Nie był głośny, nawet miał wrażenie, że to wszystko tylko mu się śni. Aż do tej pory.
Zerknął na duży zegar wiszący na ścianie. Wskazówki pokazywały godzinę jedenastą i, sądząc po wbijającym się do pokoju świetle, musiał to być dzień. W dodatku prawie południe.
Chwila, co się właściwie wczoraj stało?
Nerwowo przeczesał swoje włosy, który znajdowały się w kompletnym nieładzie. Wszystko docierało do niego powoli, bombardując jego głowę tak, że w końcu dopadły go mdłości. Wciąż miał przed oczami widok załzawionego Taeyonga, którego ciało drżało wraz z napływem kolejnych wspomnień. Czy on obwiniał się za to wszystko co się stało?
Blondyn rozpaczliwie chciał wierzyć w to, że tak nie było. Chciał też, żeby w końcu zaakceptował to wszystko, żeby drzemiący w nim strach w końcu przestał mieć kontrolę nad jego życiem.
Spojrzał na niewielką, zwiniętą na drugim łóżku postać. Spod kołdry wystawały jedynie cienkie kosmyki jego jasnych włosów. Niezliczone fałdy materiału kłębiły się wokół niego sprawiając, że wyglądał jakby leżał w puchatej chmurze.
Mimowolnie się uśmiechnął. Czuł, jak jego dotychczas wytwarzana wokół siebie bariera pomału pęka. Znowu to robił, chociaż obiecał sobie, że nigdy więcej tak łatwo nie zbliży się do ludzi.
Wszystko szło dobrze, dopóki nie poznał Taeyonga. Jak to możliwe, że na nowo rozpuścił jego serce, które przecież nie mogło i nawet nie chciało być już zdolne nikogo pokochać?
Odpychał te myśli jak najdalej od siebie. Co jeśli skończy się to tak, jak kiedyś? Co jeśli zbliży się za bardzo, co jeśli wtedy będzie chciał jeszcze więcej? Już raz zdarzyło mu się źle odebrać intencje innych.
Dokładnie pamiętał tamten dzień. Miał szesnaście lat, więc dopiero odkrywał siebie. Miał też osobę, która zawsze była przy nim. Z pozoru wydawali się być jak każda inna para przyjaciół. Spędzali razem cały wolny czas, jakby byli nierozłączni. Czuli się w swoim towarzystwie najlepiej, nie potrzebowali nikogo innego. Wydawać by się mogło, że są dla siebie wsparciem, że akceptują się nawzajem.
Jednak serce Jaehyuna biło szybciej za każdym razem, kiedy ich ciała przypadkowo się musnęły. Każdy komplement był dla niego na wagę złota, sprawiał, że jego policzki zalewała potworna fala czerwieni. Nie wiedział o co chodzi, aż do momentu w którym uświadomił sobie, że po prostu się zakochał. Zajęło mu to dużo czasu, wiele rozmów z rodzicami, którzy przecież zawsze go akceptowali. Tym razem nie było inaczej. To dzięki ich wsparciu zrozumiał, że miłość dwóch chłopaków nie jest zła. Że to nie jest nic innego.
Jednak ta myśl i gromadząca się w nim cicha nadzieja na odwzajemnienie uczuć pękła szybko, rozprysnęła w powietrzu niczym mydlana bańka.
"Pedał"
"Nie wstyd ci?"
"Myślałem, że jesteś normalny"
"Czy mógłbyś więcej ze mną nie rozmawiać?"
Te słowa były wypowiadane w jego stronę zdecydowanie zbyt często. Nie bolałyby tak bardzo, gdyby to wszystko nie zostało spowodowane przez jego przyjaciela, zresztą w tamtej chwili już byłego.
Wciąż czuł się głupio z tym, że wydawało mu się, że te wszystkie miłe rzeczy, jakie kiedyś od niego usłyszał mogą coś oznaczać. Nie oznaczały nic. Myślał, że kimś dla siebie byli, że nawet jeśli nie odwzajemni jego uczuć, to wciąż pozostaną dobrymi znajomymi. Mylił się, potwornie się mylił.
CZYTASZ
Find Love, Find Me
Fanfiction𝐓𝐡𝐞𝐫𝐞'𝐬 𝐧𝐨 𝐥𝐢𝐟𝐞, 𝐰𝐢𝐭𝐡𝐨𝐮𝐭 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐭𝐡𝐞𝐲 𝐬𝐚𝐲 Taeyong nigdy nie wiedział jak rozmawiać z ludźmi. Nie miał okazji się tego nauczyć. Przyjaźń była dla niego abstarakcją, myślenie o miłości powodowało mętlik w głowie. Jedyne co w...