|3|

1.7K 61 21
                                    

× Patrycja ×

Obudziłam się o 6 rano. Masakrycznie szybko jak na mnie.

Ubrałam bluzę i wyszłam na balkon.

Zapaliłam papierosa i zaciągłam się.

-Taka młoda i już fajki?-usłyszałam męski głos.

Na balkon obok wszedł ten sam chłopak, krórego widziałam wczoraj w parku.

-Tak wychodzi jak nikt cię nie kocha- odpowiedziałam patrząc przed siebie.

Chłopak oparł się o barierkę.

-Wiesz, że to szkodzi?

-Wiem, ale mi i tak już nic nie pomoże.

-Czemu? Coś się stało?- zapytał stroską.

Już miałam odpowiedzieć, ale z jakiej paki ja mam mu się spowiadać?!

-Myślę, że nie muszę ci się spowiadać z moich rodzinnych problemów- odpowiedziałam grzecznie.

-Jeśli nie chcesz to nie. Rozumiem- powiedział jakby trochę zasmucony i poszedł do domu.

Sama weszłam do swojego pokoju, wcześniej zagaszając fajkę.

Ubrałam się, umalowałam i zeszłam na dół na śniadanie.

Siedział tam Szymon.

-Wiesz, że ten chłopak ma rację? To nie zdrowe.

-Co?-zapytałam z niezrozumieniem.

-Od kiedy palisz!?- krzyknął na mnie.

Nigdy na mnie nie krzyczał.

-Od wczoraj!- krzyknęłam- Powiedz, jak tu nie palić?! Rodzice mają mnie w dupie, chłopak nie lepszy. Nikogo nie obchodzę!- wyszłam z domu.

Czułam spływające łzy po moich policzkach.

Nagle wpadłam na kogoś. Upadłam na chodnik i stęknęłam z bólu.

-Przepraszam, nie patrzyłem jak idę- usłyszałam znajomy głos.

Uniosłam głowę. Wstałam.

Ten sam brunet, z parku, z domu obok, z balkonu.

-Nic się nie stało, sory, ale muszę iść- wyminęłam chłopaka.

Ten mnie jednak zatrzymał łapiąc za nadgarstek.

-Możemy pogadać? Poznamy się trochę, w końcu mieszkamy obok siebie...

-Przepraszam, ale może kiedy indziej, bo aktualnie życie mi się wali.

-Coś się stało poważnego?- zapytał ze zmartwieniem.

-A czemu cię to tak interesuje?- zapytałam ze znudzeniem.

-Bo zaledwie wczoraj widziałem cię jak spacerowałaś po parku uśmiechnięta i cieszyłaś się życiem, a dwie godziny później szłaś cała zapłakana. Teraz też.

-Jakby rodzice się tobą nie interesowali, a chłopak zdradził w urodziny to też byś płakał- odpowiedziałam. Po policzku popłynęła mi łza.

Nic nie odpowiedział tylko spuścił wzrok.

-Przepraszam- powiedział cicho.

-Za co?

-Bo musiałaś mi się tłumaczyć i to co cię dręczy, wróciło i znowu płaczesz...

-To nie twoja wina przecież...Jeśli masz teraz chwilę czasu to możemy się przejść i pogadać chwilę. W sumie przyda mi się spacer. Wszyscy mają jakiś problem do mnie.
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Dziś krócej ale good.

Love or hate? || Kuba Szmajkowski ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz