× Kuba ×
Siedzę aktualnie w celi.
Dziś mam rozprawę w sprawie śmierci K.
Ja naprawdę nie chciałem jej zabić!
Cholera!
Mateusz był wczoraj u mnie na widzeniu.
Od całej sytuacji minęło dwa i pół tygodnia.
Mati mówił, że Patrycja cierpi.
Twierdzi, że zrujnowała mi życie i to przez nią teraz siedzę w tej celi.
Mówił, że przyjdą i będą na mnie czekać pod salą sądową.
Oparłem się głową o mur.
-E! Świerzy! Ty nie masz dziś rozprawy czasami?- zapytał jeden z facetów, z którymi siedzę.
-No mam. I co? I tak z tąd nie wyjdę. Zabiłem ją. Nieumyślnie ale jednak.
-Nie bądź takiej złej myśli. Jesteś młody, całe życie przed tobą! A ta twoja księżniczka napewno na ciebie czeka. Napewno wezmą pod uwagę co zrobiła ta, krórą zabiłeś i wezmą pod uwagę to, że zrobiłeś to w ramach obrony przyjaciół.
-Ale poczucie winy jest gorsze- szepnąłem.
W rękach miałem czarną sylikonkę Patiś.
Siedzę z dwoma facetami. Jeden jest około 30-stki. Spowodował śmiertelny wypadek. Drugi jest około 40-stki, siedzi za narkotyki.
Siedzę na "łóżku", a tamci dwaj grają w karty. Nie są źli. Można z nimi pogadać i wogóle.
-Szmajkowski! Na rozprawę!- krzyknął strażnik i otworzył celę.
Szybko zszedłem z mojego nie wygodnego miejca i ruszyłem w stronę mężczyzny.
-Powodzenia!- krzyknął młodszy z moich więziennych towarzyszy, a ja posłałem im tylko smutne spojrzenie.
Dwaj strażnicy zakuli mnie w kajdanki i poprowadzili przed siebie.
Po chwili wsadzili mnie do radiowozu i pojechaliśmy do sądu.
Droga mi się strasznie dłużyła.
Mi się już nigdzie nie spieszyło.
Wiem, że już nie wyjdę z tego gówna, a jeśli nawet, wyjdę za kilka lat, ale poczucie winy, że zabiłem człowieka będzie dręczyć mnie do końca życia.
Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Patrycji.
Obwinia się o to wszystko.
To nie jej wina.
Szarpiąc się z K, wiedziałem, że coś może pójść nie tak jak chciałem.
I poszło...
Wysiadłem z samochodu w obstawie dwóch strażników.
Trzymali mnie za ramiona, które miałem skute z przodu.
Szliśmy korytarzami, jechaliśmy windą.
Znowu korytarzami.
Zaprowadzili mnie znowu za kratki.
Zapewne żebym im nie spierdolił, a oni mięli czas wolny, do rozprawy.
Jeszcze nie cała godzina...
Siedziałem i myślałem.
O czym?
O Patrycji.
O jej słodkim uśmiechu, złotych włosach, zielonych, niczym las, oczach...
Za prędko się nie zobaczymy...
-Kuba?- usłyszałem głos.
Ten sam głos, o którym śnię co noc, od kąd ją poznałem.
Oderwałem się od ściany, o którą byłem oparty i podeszłem do krat.
Zobaczyłem ją.
Zapłakaną.
Miała podkrążone oczy.
-Patrycja... Kochanie- czułem łzy zbierające się w moich oczach.
-Kubuś... To wszystko moja wina... Tak bardzo cię za to przepraszam. To ja powinnam tam siedzieć, a nie ty-zaczęła płakać.
-Nawet tak nie mów. To ja ją zabiłem. Nie płacz... Wszystko będzie dobrze- szepnąłem. Tak naprawdę nie wierzę we własne słowa.
Przecisnąłem rękę przez kratkę i złapałem ją za dłoń.
-Kocham cię. Najbardziej na świecie. Nie zadręczaj się tym, że tu siedzę. Idź już. Niedługo po mnie przyjdą i rozprawa.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i uciekła.
Po nie długim czasie przyszli strażnicy i zaprowadzili mnie na salę sądową.
Minąłem się po drodze z zespołem, rodzicami i Patrysią.
Posłałem im smutny uśmiech i poszliśmy dalej.
Mój adwokat przedstawił wszystkie argumetny, jakie miał w zanadrzu. Pokazał takrze film, który nagrał Tomek.
Cała sytuacja była nagrana.
Wytłumaczone zostało co zrobiła K.
Właśnie wstał sędzia i ogłasza wyrok.
-Na mocy nadanych mi praw skazuję Pana Jakuba Szmajkowskiego na...
CZYTASZ
Love or hate? || Kuba Szmajkowski ||
Fanfiction17-letnia Patrycja mieszka na obrzeżach Warszawy. Pewnego dnia dowiaduje się, że jej chłopak zdradził ją. Dowiaduje się tego w okropny sposób. Od tamtego czasu Patrycja zmienia się nie do poznania. Załamuje się. Czy jeden chłopak, który niedawno wpr...