|42|

708 31 21
                                    

× Kuba ×

Siedzę aktualnie w celi.

Dziś mam rozprawę w sprawie śmierci K.

Ja naprawdę nie chciałem jej zabić!

Cholera!

Mateusz był wczoraj u mnie na widzeniu.

Od całej sytuacji minęło dwa i pół tygodnia.

Mati mówił, że Patrycja cierpi.

Twierdzi, że zrujnowała mi życie i to przez nią teraz siedzę w tej celi.

Mówił, że przyjdą i będą na mnie czekać pod salą sądową.

Oparłem się głową o mur.

-E! Świerzy! Ty nie masz dziś rozprawy czasami?- zapytał jeden z facetów, z którymi siedzę.

-No mam. I co? I tak z tąd nie wyjdę. Zabiłem ją. Nieumyślnie ale jednak.

-Nie bądź takiej złej myśli. Jesteś młody, całe życie przed tobą! A ta twoja księżniczka napewno na ciebie czeka. Napewno wezmą pod uwagę co zrobiła ta, krórą zabiłeś i wezmą pod uwagę to, że zrobiłeś to w ramach obrony przyjaciół.

-Ale poczucie winy jest gorsze- szepnąłem.

W rękach miałem czarną sylikonkę Patiś.

Siedzę z dwoma facetami. Jeden jest około 30-stki. Spowodował śmiertelny wypadek. Drugi jest około 40-stki, siedzi za narkotyki.

Siedzę na "łóżku", a tamci dwaj grają w karty. Nie są źli. Można z nimi pogadać i wogóle.

-Szmajkowski! Na rozprawę!- krzyknął strażnik i otworzył celę.

Szybko zszedłem z mojego nie wygodnego miejca i ruszyłem w stronę mężczyzny.

-Powodzenia!- krzyknął młodszy z moich więziennych towarzyszy, a ja posłałem im tylko smutne spojrzenie.

Dwaj strażnicy zakuli mnie w kajdanki i poprowadzili przed siebie.

Po chwili wsadzili mnie do radiowozu i pojechaliśmy do sądu.

Droga mi się strasznie dłużyła.

Mi się już nigdzie nie spieszyło.

Wiem, że już nie wyjdę z tego gówna, a jeśli nawet, wyjdę za kilka lat, ale poczucie winy, że zabiłem człowieka będzie dręczyć mnie do końca życia.

Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Patrycji.

Obwinia się o to wszystko.

To nie jej wina.

Szarpiąc się z K, wiedziałem, że coś może pójść nie tak jak chciałem.

I poszło...

Wysiadłem z samochodu w obstawie dwóch strażników.

Trzymali mnie za ramiona, które miałem skute z przodu.

Szliśmy korytarzami, jechaliśmy windą.

Znowu korytarzami.

Zaprowadzili mnie znowu za kratki.

Zapewne żebym im nie spierdolił, a oni mięli czas wolny, do rozprawy.

Jeszcze nie cała godzina...

Siedziałem i myślałem.

O czym?

O Patrycji.

O jej słodkim uśmiechu, złotych włosach, zielonych, niczym las, oczach...

Za prędko się nie zobaczymy...

-Kuba?- usłyszałem głos.

Ten sam głos, o którym śnię co noc, od kąd ją poznałem.

Oderwałem się od ściany, o którą byłem oparty i podeszłem do krat.

Zobaczyłem ją.

Zapłakaną.

Miała podkrążone oczy.

-Patrycja... Kochanie- czułem łzy zbierające się w moich oczach.

-Kubuś... To wszystko moja wina... Tak bardzo cię za to przepraszam. To ja powinnam tam siedzieć, a nie ty-zaczęła płakać.

-Nawet tak nie mów. To ja ją zabiłem. Nie płacz... Wszystko będzie dobrze- szepnąłem. Tak naprawdę nie wierzę we własne słowa.

Przecisnąłem rękę przez kratkę i złapałem ją za dłoń.

-Kocham cię. Najbardziej na świecie. Nie zadręczaj się tym, że tu siedzę. Idź już. Niedługo po mnie przyjdą i rozprawa.

Dziewczyna tylko kiwnęła głową i uciekła.

Po nie długim czasie przyszli strażnicy i zaprowadzili mnie na salę sądową.

Minąłem się po drodze z zespołem, rodzicami i Patrysią.

Posłałem im smutny uśmiech i poszliśmy dalej.

Mój adwokat przedstawił wszystkie argumetny, jakie miał w zanadrzu. Pokazał takrze film, który nagrał Tomek.

Cała sytuacja była nagrana.

Wytłumaczone zostało co zrobiła K.

Właśnie wstał sędzia i ogłasza wyrok.

-Na mocy nadanych mi praw skazuję Pana Jakuba Szmajkowskiego na...

Love or hate? || Kuba Szmajkowski ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz