|27|

851 35 8
                                    

× Kuba ×

Siedzę właśnie w kawiarni całodobowej.

Jest 20 i czekam na Szymona i jego ojca.

Jeśli dobrze rozegramy mój pomysł, to może się udać.

Usłyszałem dzwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Szymona z jego ojcem.

Podążyli w moim kierunku.

Usiedli.

-Więc? Po co nas tu ściągnąłeś?- zapytał Szymon.

-Wszyscy chcemy jednego. Żeby Pati była szczęśliwa. Skoro pan nie chce się rozwodzić z żoną bo zabierze panu całą firmę to mam plan.

-Sądząc po twoim spojrzeniu, to nie jest dobry plan- zaczął zrezygnowanym głosem Szymon.

-Masz rację. To nie jest dobry pomysł. On jest doskonały- wyszczeżyłem się- Przejdźmy do rzeczy. Właścicielami firmy jest Pan i pańska żona. Trzebaby przepisać firmę na Szymona. Wtedy to on będzie właścicielem, a pan będzie mógł spokojnie rozwieść się z żoną i walczyć o to żeby córka została po rozwodzie z panem. Powie pan kilka przekonujących argumentów i gotowe.

-Ale ona też musi podpisać papiery przepisowe- powiedział Pan Mikołajczyk.

-A co to takiego trudnego? Wystarczy podłożyć jakieś papiery niby o jakichś przetargach z inną firmą i tyle.

-Nie głupie...- westchnął Szymon- ale to duża odpowiedzialność. Nie wiem czy dam radę...

-Spokojnie. Po rozwodzie ci pomogę. Co i jak... Wszystko będzie dobrze- powiedział Pan Mikołajczyk do swojego syna.

-To jak będzie? Zaczynamy nasz plan?- zapytałem.

Mężczyźni siedzący przedemną zastanowili się chwilę.

-Niech będzie- podał mi rękę ojciec Szymona, którą uscisnąłem, a potem pożegnaliśmy się i wyszliśmy z kawiarni.

Szłem ulicą i nagle ktoś zaciągnął mnie do ciemnej uliczki.

-Słuchaj. Jeśli chcesz żeby Patrycja żyła, to lepiej się do niej nie zbiżaj. Rozumiemy się?- powiedział kobiecy głos.

-To ty jesteś K?- zapytałem.

-W rzeczy samej... Ale nie pokażę się ci dzisiaj. Przyjdzie jeszcze na to czas- zniknęła w ciemnościach zaułka. Widziałem tylko zarys człowieka.

Wyszedłem z ciemnego miejsca i skierowałem się w stronę domu.

Usłyszałem dzwonek mojego telefonu.

Wziąłem go do ręki.

Tomek.

Co on chce o 20? On przecież po dobranocce śpi jak zabity.

Odebrałem.

-No co tam stary?- zapytałem.

-Mateusz jest już tylko w śpiączce. Nie trzymają go już pod respiratorem. Chcą go jutro, albo pojutrze zacząć wybudzać.

-No to świetnie.

-Tak tylko niewiadomo czy go wybudzą- powiedział zmartwiony.

-Wiem... Wiesz, że Patrycja jest w szpitalu?

-Co? Co się stało?- zapytał.

-Podcięła sobie żyły... Straciła dużo krwi... Ale są w tej historii plusy.

-Jakie?- słyszałem po nim, że był ciekawy.

-Jeden. Spotkałem się z Pati. Poczekałem aż jej rodzice pojadą i wszedłem na salę, w której leżała. Poza tym... Dowiedziałem się ciekawych żeczy, ale to nie jest rozmowa na telefon. Dasz radę jutro o... 16? Pojedziemy potem do Matiego?

-No pasuje mi. To co? U ciebie o 16?

-Tak. Dobra to do jutra.

-Narka- powiedział i rozłączyłem się.

Dostałem po chwili SMS-a.

Od: Szymon.
"Papiery są już gotowe do podpisania. Ojciec wytłumaczył całą sytuację zaufanemu adwokatowi-znajomemu i pomoże nam. Jutro ojciec da do podpisania papiery matce. Wszystko będzie na tip-top."

Do: Szymon.
"No to świetnie. Szybcy jesteście."

Nie dostałem już odpowiedzi. Wróciłem do domu i wykąpałem się. Naszykowałem potrzebne rzeczy do szkoły i poszedłem spać.

Love or hate? || Kuba Szmajkowski ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz