× Kuba ×
-Wiem chłopcze. Wiem...
-Ale jak to?- nie rozumiałem o co chodzi.
-Moja żona ma zaburzenia psychiczne, ale nie mogę się rozwieść bo zabierze mi całą firmę... Ja, tak samo jak Patrycja i ty, nie chcę wylatywać do stanów. Chciałbym, żeby Patrycja miała normalne życie, a nie na walizkach. Widzę, że oboje cierpicie, przez to, że nie możecie się spotykać...- mężczyzna westchnął.
-Proszę... Niech pan coś zrobi... Ja muszę ją widywać... Nie potrafię bez niej żyć- powiedziałem błagalnym tonem.
-Schowaj się... Moja żona idzie. Spokojnie zobaczysz ją jeszcze dziś. Uciekaj.
Zrobiłem to, co powiedział mężczyzna.
-Mam nadzieje, że go tu nie było?- zapytała kobieta.
-Nie... Spokojnie- włączyłem dyktafon.
-Świetnie teraz możemy dokończyć mój plan. Dziewczyna jest już na wykończeniu. Gdy ją wypuszczą ze szpitala, to napewno wyślą ją do psychiatryka. Jeszcze trochę i się jej pozbędziemy. A co za tym idzie? Tego jej chłoptasia też. Tylko on stoi nam na drodze, ale poniekąd nam pomógł.
-Właściwie... Dlaczego ty jej się chcesz pozybyć?- zapytał mężczyzna.
Sam stałem za scianą, w jakimś kantorku.
-Zniszczyła mi całe życie. Pozbędziemy się jej, to K da nam spokój. Nie jedziemy do Nowego Jorku, przeprowadzamy się do Łodzi. Nie słyszę słowa sprzeciwu.
-Wiem...
-Państwo Mikołajczyk? Państwa córka się wybudziła- poinformował lekarz.
-Panie doktorze? Co z nią?- udawała zmartwioną.
-Straciła dużo krwi, ale udało nam się ją uratować.
-Dzięki Bogu! Można do niej wejść?- zapytała.
-Tak, ale tylko jedna osoba- powiedział lekarz.
-Idź. Ja poczekam na ciebie- powiedział ojciec Pati.
Usłyszałem otwieranie i zamykanie drzwi. Po chwili ojciec Patrycji pojawił mi się przed oczami.
Wyłączyłem dyktafon i schowałem telefon.
-Kim jest K?- zapytałem ze złością.
-Z kąd ją znasz?- zapytał łagodnie, a ja pokazałem mu tajemniczego SMS-a.
-Kim ona jest?- zapytałem jeszcze raz.
-Niestety nie mogę ci powiedzieć. Sam się tego dowiesz. W odpowiednim czasie- odszedł z opuszczoną głową.
Przynajmniej mam pewność, że Patrycja żyje.
Schowałem się i czekałem, aż rodzice Pati wyjdą ze szpitala.
Około 19 zobaczyłem, że wychodzą. Powolnym krokiem skierowałem się do sali mojej dziewczyny.
Otworzyłem drzwi i blondynka przeniosła swój zdziwiony wzrok na mnie.
-K-Kubuś?- powiedziała słabym głosem.
-Patrycja... Skarbie...- czułem łzy sływające po moich policzkach.
-Kuba... Powinneś z tąd iść... Zanim ona cię zobaczy...- szeptała dziewczyna.
-Pojechali już. Spokojnie. Jestem przy tobie... Zawsze.
-Jak tam z Mateuszem?
-Bez zmian... Ale ponoć z płucami coraz lepiej. Nadal jest w śpiączce.
-To dobrze... Kuba... Ucieknijmy z tąd. Tylko ja i ty... Razem na zawsze...- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
-Patrycja... Ja... Bardzo bym chciał, ale mam rodzinę... Mam przyjaciół... No i zespół. Obiecaliśmy sobie z chłopakami, że nigdy się nie rozpadniemy... Przepraszam... - spojrzałem w dół.
Jestem bez silny w tej sytuacji...
Chcę zostać z rodziną, ale chcę też być przy Pati...
-Kuba... Ja nie wytrzymam długo... Oni mnie wykańczają...
-Tylko twoja matka. Ojciec jest pod jej wpływem, jakiś K jej grozi i każe cię zabić. Twój ojciec tego nie chce.
-Jakby tego nie chciał to by się z nią rozwiódł.
-Nie może, bo zabierze mu firmę... Zaraz... Firma... Mam pomysł! Słuchaj... Obiecuję ci, że niedługo wszystko będzie dobrze. Będziemy razem. Uwierz mi- pocałowałem ją w usta. Delikatnie- Muszę już iść. Obiecuję wrócę, ale po to, żeby cię z tąd zabrać. Kocham cię. Na zawsze- pocałowałem ją.
-Wierzę ci. Też cię kocham... Na zawsze...
Wyszedłem ze szpitala.
Czeka mnie spotkanie z Szymonem.
CZYTASZ
Love or hate? || Kuba Szmajkowski ||
Fanfiction17-letnia Patrycja mieszka na obrzeżach Warszawy. Pewnego dnia dowiaduje się, że jej chłopak zdradził ją. Dowiaduje się tego w okropny sposób. Od tamtego czasu Patrycja zmienia się nie do poznania. Załamuje się. Czy jeden chłopak, który niedawno wpr...