|25|

850 37 1
                                    

× Kuba ×

Obudziłem się rano. Zerknąłem na zegarek. 6 rano. Przewróciłem się na drugą stronę. Patrycja? Co ona tu robi?

-Tato! Obudziłeś się już?!

-Ymm... Tak. Czekaj... Kim jesteś?

-Nie pamiętasz mnie? To ja, Wojtek, twój synek.

-No co ty... Tata się zgrywa tylko tak- wymusiłem uśmiech.

Co tu się odpierdala?

-A zrobisz mi naleśniki?- zapytał maluch wdrapując się na łóżko- Ty tak pysznie gotujesz...

-Jasne. Chodź na dół, nie budź mamy.

-Mamy? Ja nie mam mamy... Umarła dawno temu...

Teraz na łóżku nie było Patrycji.

-Dlaczego nie żyje?

-To ty ją zabiłeś!

Zerwałem się z łóżka.

O mój Boże...

Co to było?

Coraz bardziej martwię się o Patrycję.

Zszedłem na dół i zacząłem robić sobie śniadanie.

Usłyszałem wycie karetki.

Wyjżałem z domu i omal nie upadłem.

Wbiegłem szybko na górę i ubrałem pierwsze lepsze spodnie i bluzę. Wybiegłem z domu jak torpeda.

Kurwa zabierają Patrycję...

Pojechali szybko na sygnale, a ja podbiegłem do Szymona.

Czułem łzy spływające po moich policzkach.

-Szymon... Co się s-stało?

-Ona... Podcięła sobie żyły. Dziś nad ranem. Zostawiła to. Dla ciebie...- mężczyzna spojrzał na mnie i podał mi kopertę- Straciła bardzo dużo krwi. To ich wina. Chcą ją zabrać do Nowego Jorku. Za dwa miesiące wyjeżdżają. Do tej pory będzie miała indywidualne nauczanie.

Odebrałem SMS-a od Pati, który przyszedł wczoraj, ale po tajemniczej wiadomości bałem się odczytywać.

-Kim jest "K"?-zapytałem i pokazałem SMS od nieznanego numeru.

-N-nie mam pojęcia... Kuba, boję się, że z tego nie wyjdzie nic dobrego.

-Dobra... Jadę do Pati. Nie mogę tak tu stać.

-Ale moi rodzice cię z tamtąd wywalą.

-Trudno. Patrycja jest ważniejsza.

-Kuba... Obiecaj mi tylko jedno.

-Tak?

-Jeśli w jaki kolwiek sposób uda wam się być znowu razem, to obiecaj mi, że nigdy jej nie zranisz... Nie pozwól na to, aby kto kolwiek jej cokolwiek zrobił. Bądź jej aniołem stóżem...- powiedział Szymon.

-Obiecuję...

I pobiegłem do domu.

Namówiłem mamę i zawiozła mnie do szpitala.

Udało mi się przechytrzyć recepcjonistkę i teraz czekam przed salą, w której leży Pati.

Otworzyłem kopertę i rozwinąłem list.

"Hejka skarbie...
Jeżeli to czytasz, to znaczy, że albo nie żyję, albo leżę w szpitalu. Wybacz mi, że to zrobiłam, ale musiałam. Wiem, że powinnam żyć dla ciebie, ale to wszystko zaczęło mnie przerastać. Rodzice chcą się  przeprowadzić do stanów. Już nigdy bym cię nie zobaczyła. Mam ten cholerny szlaban. Zakazują mi wszystkiego, sam widzisz. Zakazali mi nawet miłości. Przepraszam, że to zrobiłam. Musiałam, nie chce znać moich pseudo rodziców. Indywidualne nauczanie zepsuło kompletnie wszystko.

Ostatnimi czasy byłeś jedynym sensem mojego życia, ale jeśli nie mogłam cię mieć... To nie ma mojego życia. Wybacz...
                                  Twoja na zawsze
                                Patrycja."

-A ty co tu robisz?- zapytał mnie mężczyzna.

Ojciec Patrycji.

-Czekam.

-Na co?- uniósł jedną brew.

-Aż Patrycja się obudzi. Może mi pan wierzyć, lub nie, ale zależy mi na niej. Bardzo. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ona twierdzi to samo.

-Wiem chłopcze. Wiem...

Love or hate? || Kuba Szmajkowski ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz