Rozdział IV

1.4K 133 98
                                    


Ciel westchnął na widok dobrze znanego kasyna. Sebastian miał dziś do pozałatwiania swoje sprawy, co za tym idzie chłopak udał się do miejsca, w którym w towarzystwie papierosów i alkoholu oddawał się hazardowemu szaleństwu. Powrót w miejsce jego porażki był bolesny, ale nie mógł opuścić spotkania, które zaplanował w jego wnętrzu. Wizja człowieka, z którym miał się zobaczyć przegoniła chwilowo wątpliwości, przekroczył próg. Jak się okazało jego pojawienie się wywołało mniej szumu niż się spodziewał. Jedynie kilka ciekawskich wspomnień powiodło za nim, gdy zajął miejsce przy barze.

- Myślałem, że po twojej niedawnej klęsce będziesz omijał to miejsce szerokim łukiem. - zielonooki barman skrzyżował z nastolatkiem spojrzenie.

- Cóż, jestem, ale nie zamierzam grać. Mam w tym kasynie inny interes. - przyznał niechętnie, opierając łokcie na blacie.

- Rozumiem. - oczy mężczyzny pokazywały jak bardzo jest zatroskany. Lubił swojego młodego klienta i nie był zadowolony, widząc jego przegraną. - Dlaczego nie jesteś z tym przypominającym demona przystojniakiem, z którym zniknąłeś ostatnim razem? I czy podać to, co zawsze?

W odpowiedzi Ciel kiwnął głową i już po chwili trzymał w swojej bladej dłoni kieliszek wypełniony kolorowym trunkiem.

- Ten ,,demoniczny przystojniak'' nie jest moim psem, żebym ciągał go za sobą na smyczy. - prychnął, czujnie obserwując swojego rozmówcę. - Wpadł ci w oko, co?

- Ach, jak ty mnie dobrze znasz. - Grell uśmiechnął się, nie kryjąc rozmarzenia na myśl o tajemniczym graczu. Chłopak wolał nie wnikać co za fantazje tworzyły się w tej pokręconej główce.

- Prawie wszyscy faceci grzeszący urodą przyciągają twoją uwagę. - powiedział, przewracając teatralnie oczami, tak jakby był ponad tak błahymi rzeczami, jak cielesne pokusy.

- Więc tobie też się podoba? - zagadnął wesoło, przez co Ciel o mało się nie opluł. - Mieszkasz z nim, więc nic tylko brać!

- Weź się pierdol. - chłopak odłożył kieliszek na blat, aby go z wrażenia nie upuścić. Że niby Sebastian mu się podobał? Oszczerstwo!

Barman chciał coś odpowiedzieć, jednak wtedy uwagę błękitnej tęczówki przyciągnęła osoba przekraczająca próg kasyna. Do lokalu wszedł człowiek, który od razu poznał znajomą twarz i zgrabnym krokiem udał się w stronę baru. Blondyn starszy od Ciela o rok (ale za to dużo wyższy) stanął po chwili u boku przyjaciela.

- Cześć. - chłopak złożył na policzku młodszego krótki pocałunek, zajmując przy tym pobliskie miejsce.

- Cześć. - adresat tego czułego gestu mimowolnie się uśmiechnął. Tego typu powitania były już standardem. Przywykł, a może nawet nieco to polubił.

- Jak życie? - Alois przybrał typową dla siebie pozę. Założył nogę na nogę, łokciem opierając się o blat.

- Źle. - skwitował krótko młody i jedyny już na tym świecie Phantomhive. - Masz to, o co cię prosiłem?

Alois kiwnął głową i konspiracyjnym gestem wyjął z kieszeni prostokątne pudełko. Chłopak od razu przyjął je i otworzył, oglądając zawartość. Był to telefon, dokładnie taki jak chciał. Urządzenie po chwili wylądowało w jego kieszeni, a pudełko, które po wyjściu z kasyna wyrzuci, wsunął póki co niedbale do kieszeni marynarki.

- Dzieki, Alois. Nie miałem ochoty ani siły iść i kupować samodzielnie. - westchnął i podał przyjacielowi kilka banknotów, koszt telefonu wraz z małym co nieco za fatygę. Chłopak nawet ich nie przeliczył, od razu wsunął ufnie do kieszeni krótkich spodenek.

Wzrok starszego na chwilę spoczął na towarzyszu. Alois od razu dostrzegł, że przyjaciel wyglądał gorzej niż ostatnim razem, był takim zmarnowany i bez życia. Nie, żeby wcześniej przypominał radosnego nastolatka, jakim w tym wieku powinien być. W ich świecie pewien poziom smutku i beznadziei był akceptowalny i zwykły. Żyli z nim na co dzień.

- Nie ma problemu. Wiesz, że możesz do mnie przychodzić z każdym problemem. - zapewnił i odgarnął mu z czoła przydługą, ciemną grzywkę. Był dla niego jak młodszy brat.

- Wiem. Jasne, że wiem. - Ciel znów się uśmiechnął w ten ciepły i szczery sposób. Nie każdy był w stanie taki uśmiech u niego zobaczyć, co dopiero dedykowany konkretnie jemu.

- Słyszałem, że mieszkasz obecnie u jakiegoś gościa. Męczy cię? Robi coś, czego nie lubisz? Bo jak tak, to ja się nim zajmę. - zaśmiał się i próbował zrobić bojową minę, co słabo mu wyszło.

Miał charakter za bardzo niepasujący do tej roli, poza tym był dość drobny i raczej nie lubił się z siłownią. Cielowi wydawało się, że Sebastian prędzej złamałby biednemu Aloisowi kręgosłup i tyle by z tego było, choć nie wiedział jeszcze, jakie brunet ma zdolności bojowe.

- Mój obrońca. - wyciągnął dłoń i zmierzwił przyjacielowi włosy, przez co każdy jasny kosmyk sterczał w inną stronę.

Alois poprawił włosy, po czym wyjął paczkę papierosów i wsadził jednego do ust. Potem odpalił koniec znajdującą się w pudełku srebrną zapalniczką i zaciągnął się, zatrzymując przez chwilę dym w płucach. Ciel przez cały ten proces błądził za papierosem tęsknym spojrzeniem. Blondyn dostrzegł to i uśmiechnął się rozbawiony, po czym zaciągnął jeszcze raz i tym razem wypuścił dym w stronę twarzy towarzysza. Phantomhive nie mógł powstrzymać lubieżnego uśmiechu, czując znajomy zapach, o którym już prawie zapomniał. Prawie.

- Czyżby kotek nie miał dostępu do fajek? - zamruczał zaczepnie, kolejny raz się zaciągając. Dla Ciela, który nie miał w ustach papierosa od bardzo długiego czasu, była to tortura.

- Tak. - odpowiedział, nawet nie kryjąc spowodowanego tym zawodu.

- No to wujek Alois jak zawsze cię poratuje.

Nastolatek dostał do rąk prawie pełną paczkę wraz z zapalniczką i nie marnując czasu, również zapalił. Nie robił tego już równo tydzień, od czasu kiedy jako przegrany opuścił kasyno i zamieszkał u Sebastiana. Myślał, że popłacze się ze wzruszenia.

- I jak, znalazłeś sobie kogoś? - zapytał, kiedy uznał, że nacieszył się już wystarczająco tym, że może zaspokoić nałóg. Zajęło mu to dłuższą chwilę, którą Trancy bez problemu mu ofiarował tak jak chwilę wcześniej same fajki.

- Cóż... Puszczanie się i miłość raczej rzadko idą ze sobą w parze. - przeniósł na niego wzrok i uśmiechnął się lekko, tak jakby to był właśnie stan, który najbardziej mu pasował.

- Powinieneś zacząć kogoś szukać. Ty... Jesteś stworzony do tego, aby kogoś mieć. Zasługujesz na lepsze życie niż to, które masz teraz. - patrzył na niego z żalem, tak jakby sprawa rozbijała się o jego życie uczuciowe. Choć wtedy byłby pewnie bardziej nieczuły, już dawno przestał zwracać uwagę na własne szczęście.

- Nie potrzebuję nikogo na stałe. Co noc poznaję kogoś nowego. Te wieczory wypełnione dotykiem, zapachem potu i fajek. - zamknął oczy, wciąż się uśmiechając. Jego twarz była rozmarzona, jak wcześniej twarz barmana, ale w ten błogi spokój wkradło się trochę smutku. - Wybrałem ten sposób na zarabianie, bo to przyjemne doznanie, na którym dodatkowo można zarobić. No, chociaż nie zawsze jest miło.

- Nie męczy cię to? Takie ciągłe trwanie w zawieszeniu, życie z dnia na dzień?

- Nie, nie męczy. Jestem wolny jak nikt inny. Każdy stosunek to jakieś nowe, pełne adrenaliny doznanie. Nigdy nie jestem pewien co dostanę i ta niepewność jest jak narkotyk, od którego jestem bardziej uzależniony niż ty od fajek. Wydaje mi się, że ten nałóg wciągnął mnie już na tyle, że czeka mnie życie wraz z nim do końca lub śmierć. - podniósł kieliszek należący do Ciela i upił łyk trunku, bez pytania ani krępacji. - Nie jestem zdolny do pokochania tylko jednej osoby.

Phantomhive milczał, patrząc jedynie na Aloisa z troską i smutkiem. Blondyn zawsze chodził roześmiany, ale wydawał się pusty w środku, niczym naczynie, które ktoś musiał wypełnić. Powinien szukać osób, które pomogą wypełnić je po brzegi, a nie nalać tam marne resztki, które na koniec i tak wypiją do dna.

- Nie martw się mną, Cieluś. - pogłaskał go po włosach, widząc w błękitnym oku smutek. Potem wstał z krzesła, oparł dłonie na udach przyjaciela i nachylił się, aby szept dotarł do ucha odbiorcy. - Dla mnie już nie ma ratunku, ale tobie życzę jak najwięcej miłości, wiesz? Nie zasługujesz na takie życie, Ciel. Wierzę całym sobą, że znajdziesz kogoś, kto będzie kochał cię na śmierć.

Odsunął się i dopił drink przyjaciela, po czym pogłaskał młodszego po policzku, na pożegnanie całując w ten drugi. Potem jeszcze rzekł krótkie ''do zobaczenia'' i opuścił kasyno, machając mu tak, jakby nie przeprowadzili żadnej poważniejszej rozmowy.

Ciel tymczasem siedział na barowym krześle, patrząc na miejsce, które do niedawna zajmował jego przyjaciel. Potem oparł głowę na dłoni i uśmiechnął się pod nosem. Miłość. Coś takiego w ogóle istnieje? Zapytał sam siebie, po czym zamówił kolejnego drinka, pozwalając, aby odpowiedź nigdy nie padła.


Witam moje jelonki. Dzisiaj nie mam nic szczególnego do napisania, ale możecie rzecz jasna dać znać czy opowieść się podoba i czy coś poprawić. Do zobaczenia!

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz