Rozdział XVIII

692 73 6
                                    


Gdyby ktoś chwilę po przebudzeniu zapytał Sebastiana, jak ten się czuje, mężczyzna miałby niemały problem z odpowiedzią. Wiele przymiotników przychodziło mu na myśl, kiedy otworzył oczy, od razu mrużąc je od zbyt dużego natężenia światła. Źle, okropnie, tragicznie - to tylko nieliczne z pasujących określeń.

- Wody? - zapytał Ciel, podając mu szklankę nim zdążył odpowiedzieć.

Mężczyzna niemrawo podziękował i otępiały podniósł się do siadu, upijając łyk wody. Jego włosy były w nieładzie, twarz natomiast stała się bledsza niż zazwyczaj. Wyglądał jak śmierć lub demon. Biorąc pod uwagę jego oczy, drugie określenie wydawało się bliższe prawdy.

Phantomhive wyjął z kieszeni telefon i zrobił mu po kryjomu zdjęcie, korzystając ze stanu, w jakim znalazł się jego towarzysz. Obejrzał fotografię i z uśmiechem zapisał ją w galerii. Ma udokumentowany choć jeden moment, w którym Sebastian nie był chodzącym ideałem.

- Idę się zrzygać, a potem popełnić samobójstwo. - oznajmił, odkładając naczynie na szafkę nocną.

Skutki alkoholowej libacji wystarczająco dawały mu się we znaki, a to, że spał w ubraniu wprawiło go w jeszcze gorszy nastrój. Czuł się brudny i przepocony, jednak nie miał nawet siły, aby się umyć. Wszystko go niemiłosiernie wnerwiało, nawet głośniejsze dźwięki czy zbyt jasne słońce.

- Powodzenia, tylko wróć szybko. - powiedział bezdusznie Ciel, wstając z łóżka i przeciągając się z uśmiechem na ustach. Dla niego poranek był znacznie bardziej udany.

Sebastian tymczasem udał się do łazienki, przecierając po drodze wrażliwe na światło oczy. Tam, zgodnie ze swoimi wcześniejszymi przypuszczeniami, zwrócił wszystko, co wczoraj zjadł, na nowo przypominając sobie skutki usuwania się alkoholu z organizmu. Wszystkie wspomnienia z nie tak zamierzchłych czasów wróciły, z lat, kiedy wymiotował w obskurnej łazience kawalerki na przedmieściach Nowego Jorku. Jego małym kącie, który wynajął po wyprowadzeniu się od rodziców, aby uwolnić się z więzów, które zaciskały się na nim w jego rodzinnym domu.

Czy żałował swojego życia z tamtego okresu? Szukania w pokrętny sposób szczęścia, chodząc od baru do baru? Błądził pomiędzy alkoholem, narkotykami i seksem. Tak bardzo potrzebował czułości i adrenaliny, której brakowało mu w rodzinnym domu. Rodzice zamknęli go w złotej klatce swoich chorych ambicji i oczekiwań, nie wiedząc nawet, jak wielką krzywdę mu w ten sposób zrobili, ile odebrali. Nie mieli pojęcia jak bardzo wpłynęli na to, że później sypiał z kim popadnie w poszukiwaniu namiastki miłości. Więc czy mógł żałować? Odpowiedź od dłuższego czasu była dla niego oczywista - nie.

Tamte lata nauczyły go pokory i szacunku do samego siebie. Pomogły wyjść na prostą i zrozumieć, że nie tędy droga. Żałował tylko tego, że nigdy nie miał przez to czasu na znalezienie osoby, która mówiłaby mu ,,kocham cię'' nie tylko podczas miłosnego uniesienia.

- Trochę ci zeszło. - tymi słowami powitał go towarzyszysz, kiedy brunet z łazienki przeniósł się na kanapę w salonie.

Faktycznie spędził w łazience trochę czasu, biorąc pod uwagę dłuższą chwilę, którą poświęcił na przemyślenia. Opierał się przy tym o kafelki, od których bił chłód, który przyjemnie łagodził wszystkie jego dolegliwości.

- Trochę tak, ale już jestem. - uśmiechnął się lekko, podciągając nogi do klatki piersiowej.

Zamknął oczy i oparł czoło o kolana, oddychając głęboko, aby powstrzymać mdłości i ogarniającą go senność. Wiedział, że jeśli teraz pójdzie spać, to zyska w zamian bezsenną noc. Potem znowu będzie odsypiał w dzień, a następną noc spędzi na rozmyślaniach i gapieniu się w sufit.
Uniósł głowę, kiedy poczuł na ramionach ciepły materiał. Jak się okazało to młody Phantomhive zajął miejsce obok, otulając go przy tym kocem.

- Śpij. - wręcz nakazał, zmuszając mężczyznę do położenia głowy na jego udach.

- Nie mogę. - mruknął, czując palce chłopaka delikatnie przeczesujące kosmyki jego włosów.

- Możesz. - prawie szepnął, odgarniając grzywkę z jego czoła.

Sebastian zamknął oczy, skupiając się na zimnej dłoni w jego włosach, po czym zwinął się w kłębek, bardziej otulając ciepłym materiałem. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz ktoś go głaskał i czy w ogóle to robił. Rozkoszował się tym, powoli odpływając. Nawet śpiąc, czuł blisko siebie obecność nastolatka.

***

Ocknął się dopiero wieczorem. Przeciągnął się, podniósł do siadu i omiótł wzrokiem pokój w poszukiwaniu Ciela. Nigdzie go jednak nie dostrzegł, jedynym towarzyszem była głucha cisza. Przez jej bezkres przebił się zaledwie zabytkowy zegar tykający w miarowym rytmie. Widział jego zarys w nikłym blasku księżyca, który wpadał do pomieszczenia przez szerokie drzwi tarasowe.

- Północ? - zapytał sam siebie, dostrzegając małe cyferki na tarczy wspomnianego zegara.

Zdjął z siebie koc, którym został wcześniej okryty. Nie umiał stwierdzić, czy czuł się lepiej, czy gorzej. Na pewno o wiele bardziej brudny. Miał potrzebę umycia zębów, zażycia prysznica i przebrania się. Nie śpieszyło mu się jednak zbytnio z uwagi na fakt, że wciąż był senny.

Wstał z kanapy, przeciągając się leniwie i czując, jak powoli wracają do niego siły. Domyślił się, że Ciel pewnie spał już w sypialni. Klnąc cicho z powodu tej kilkugodzinnej drzemki, udał się do przedpokoju, gdzie narzucił na siebie przydużą, szarą bluzę. Potrzebował odrobiny świeżego powietrza. Rześkiego powiewu wiatru, który przyprawiłby go o gęsią skórkę i pomógł uporać się z otępieniem. Już na początku zauważył, że letnie noce w Londynie są znacznie zimniejsze niż te w Las Vegas.

Kiedy wyszedł z dworku, oparł się plecami o podniszczoną ścianę i odetchnął świeżym powietrzem, czując dziwną lekkość. Uczucie podobne do tego, kiedy wyprowadził się z rodzinnego domu. Mógł cały spocony budzić się przy swoim kochanku, który niedługo ulotni się z jego życia i czuć się w taki właśnie sposób. Być może była to nadzieja. Nadzieja, że wyszedł z jednego etapu życia i teraz będzie lepiej, przynajmniej w teorii. W dorosłym życiu chyba nigdy nie jest stuprocentowo dobrze, przynajmniej on nigdy nie przeżył w pełni szczęśliwego czasu.

- A to co? - znów zadał pytanie samemu sobie, widząc w skrzynce białą kopertę.

Na pewno znalazła się tam niedawno, bo jej kolor wciąż był idealną bielą. Drzwi skrzynki ustąpiły ze skrzypnięciem, kiedy otworzył je bez problemu, nawet nie potrzebując klucza. następnie wyjął z niej list, ze zdziwieniem widząc swoje imię i nazwisko. Po chwili jednak przypomniał sobie, że kazał poczcie przez najbliższe miesiące wszystkie ważne korespondencje kierować na adres posiadłości.
Obrócił kopertę w dłoni i spojrzał na pieczątkę w prawym górnym rogu, który oznajmiała, że list pochodzi ze szpitala, i to miejscowego. Rozdarł górę koperty i wyjął z niej kartkę zadrukowaną drobnymi, czarnymi literkami. Zagłębił się w treść, jednocześnie całkiem nieświadomie gniotąc kopertę w drugiej ręce, im bardziej zdawał sobie sprawę z sensu przeczytanych zdań.

- To nie moja sprawa. - stwierdził, choć w jego głosie zabrzmiała nuta niepewności.

Złożył list tak jak był wcześniej i wsadził z powrotem do koperty, chowając ją po tym do kieszeni bluzy. Następnie udał się do wnętrza dworku, a potem pod prysznic, jednak nawet tam nie potrafił pozbyć się myśli, że niedaleko, w przedpokoju, wisi jego bluza. W jej kieszeni jest list, a w liście przeszłość, od której dotąd udawało mu się uciekać.


Witam moje jelonki. Maratonu urodzinowego nie było, to przynajmniej rozdział do Poker Face jest :D Jak tam koronaferie? Panika? A może totalny chill? Mam nadzieję, że przynajmniej zdrówko dopisuje.

PS z czasu sprawdzania, listopad 2022 roku: Zapomniałam już, że istniało coś takiego jak koronaferie. Pamiętam jednak, jak człowiek myślał, że to nic, że na pewno w styczniu 2021 roku świat będzie już wyglądał jak dawniej, może nawet stanie się to szybciej. Tymczasem w 2022 roku świat się wali i znowu oczekujemy końca obecnych trudności - jestem ciekawa, czy jeśli usiądę do sprawdzania tej książki ponownie, powiedzmy w 2025 roku, okaże się, że jesteśmy już na granicy wyginięcia.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz