Rozdział XLIII

306 36 9
                                    


- Dalej się we mnie wpatrujesz, co jest wysoce niepokojące. - powiedział, cicho chichocząc, rozbawiony zachowaniem mężczyzny. Wyglądało to tak, jakby brunet był w półśnie.

- Wybacz, zamyśliłem się. - zaśmiał się, zabierając przy tym rękę, którą trzymał przez dłuższą chwilę na włosach chłopaka.

Do końca ich wizyty w kawiarni swobodnie rozmawiali, omawiając dotychczasowy pobyt w Anglii, jak i również jego smutny koniec. Przy cieście i kawie spędzali swoje ostatnie chwile w Londynie, dogłębnie pochłonięci myślami innymi niż te, które wypowiadali na głos. Coś było w tej cudownej nocy, coś, co przyciągało ich w swoim kierunku i nie pozwalało choć na chwilę oderwać myśli od tej drugiej osoby.

- Jest jeszcze zimniej niż wcześniej. - kiedy opuścili budynek, tym razem to Ciel zaczął narzekać.

- Raczej nie, po prostu wygrzałeś się w kawiarni. - mężczyzna przygarnął go do swego boku, obejmując. - Wracamy do rezydencji?

- Chciałbym jeszcze chwilę pochodzić.

Nawet zimno nie zdusiło w nim naturalnej chęci eksploracji nocnego świata oraz rozmowy. Szukał jedynie odpowiedniego momentu na odbycie takowej, chwili bez rozpraszających bodźców. Jeśli nie znajdą się w takiej sytuacji, chłopak po prostu zrobi to w ostatniej chwili, nim powrócą do rezydencji. To, co powie i wszystkie emocje z tym związane chciał pozostawić na dworze, aby do domu wrócić z czystym sumieniem.

- Kolejny sklep z herbatą. Anglicy mają na jej punkcie jakąś obsesję. - stwierdził Michaelis, podchodząc do witryny małego sklepiku. Za szybą widać było wiele naparów w kolorowych opakowaniach. Nieopodal znajdowała się informacja o okazyjnej cenie.

- To nie obsesja, to tradycja. - stwierdził z uśmiechem Ciel, idąc za mężczyzną. - Szkoda, że nie zauważyłem tego sklepu wcześniej.

Przyjrzał się uważnie różnorodnym opakowaniom. Rabat kusił. Mimo że miał tyle pieniędzy, że mógłby wykupić kilka sklepów herbacianych z całym ich asortymentem, lubił szukać okazji. Był to nawyk oszczędzania, którego udało mu się nauczyć od ojca.

- Kiedy już przyjedziemy do Nowego Jorku, kupię ci dużo dobrej herbaty. - pogładził jego włosy, z delikatnym uśmiechem patrząc na swojego młodego towarzysza, który z nosem niemalże przylepionym do szyby zapoznawał się z ofertą.

Rozczulały go niektóre tradycje i zwyczaje, które miał chłopak. Między innymi miłość do herbaty i słodyczy miała swój urok i nauczyła bruneta, że cieszyć można się nawet z drobnych rzeczy. Przez pokazywanie tych ujmujących, nieco dziecinnych stron swojej osobowości, Ciel stawał się w oczach Sebastiana naprawdę urokliwym człowiekiem. Łagodziło to trochę pierwsze wrażenie wynikające z jego niezadowolenia i chęci mordu, jakimi wykazywał się względem rzeczy, które mu się nie podobały.

- Trzymam cię za słowo. - odrzekł, z pewnością odnotowując w głowie słowa mężczyzny, aby wypomnieć mu je, gdy znajdą się w Ameryce.

Przed sklepem herbacianym nie spędzili wiele czasu, dość szybko znaleźli więcej obiektów wartych uwagi. W końcu w centrum Londynu dużo biznesów pochwalić się mogło bogatymi wystawami, równie ciekawe były różnorakie atrakcje, stworzone głównie z myślą o turystach. Chociażby posągi, na które w ciągu dnia nie zwrócili uwagi, teraz wydawały się doprawdy interesujące. Zupełnie inne w świetle lamp, które miały je rozświetlać, gdy zajdzie słońce. Rzucały cienie, tak samo jak oni. W nikłym świetle wydłużone postury, mroczne odbicia, poruszały się zaraz obok.
Nie mieli pojęcia, ile już tak chodzili, lecz z pewnością minęło trochę czasu. Świadczyły o tym głównie ich skostniałe dłonie oraz niebo, które z całkowicie czarnego zaczęło się powoli robić szare, choć trochę jeszcze brakował do wschodu słońca.
Idąc tak, zawędrowali do dużego parku, który zdarzyło im się w ostatnim czasie odwiedzać. Mimo nocy miejsce to nie wydawało im się straszne. Wbrew pozorom również tutaj odkryli magię, jaką niosła ze sobą noc, a raczej nadchodzący małymi krokami świt.

- Wiesz, Sebastianie... - zaczął nieśmiało Ciel, łapiąc przyjaciela za rękaw płaszcza. - Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać.

Czuł strach, być może bezsensowny, lecz przy tym niezwykle żywy. Nerwy zżerały go od środka, ale też przyjemne podekscytowanie w miły sposób otulało jego umysł kocykiem pewności, że wszystko będzie dobrze, że to jedynie krok naprzód, ku czemuś lepszmu.

- Hm? O czym? - mężczyzna przystanął, czując drobną dłoń zaciskającą się na rękawie płaszcza. Czego mógł chcieć od niego młody Phantomhive?

Zatrzymali się, akurat w miejscu pozbawionym drzew. Miejscu cichym i spokojnym, bez żadnych rozpraszających bodźców. Teraz jednak Ciel nie zaprzątał sobie głowy wcześniejszymi postanowienia. Skupił się na tu i teraz, zbierając w sobie całą odwagę. Chciał to powiedzieć z pewnością godną kogoś jak najbardziej przekonanego o swoich racjach.

- A więc, Sebastianie. - odetchnął głęboko, ujmując dłonie Michaelisa. Stali naprzeciw siebie, dzięki czemu mogli bez przeszkód badać wzajemnie wzrokiem swoje twarze. - Od pewnego czasu zbieram się, aby ci to powiedzieć. Wczoraj podjąłem decyzję, że chcę to zrobić właśnie dziś. Bardzo dobrze to przemyślałem i absolutnie się w tym upewniłem, w związku z czym chciałbym, abyś uważnie mnie wysłuchał. Wiem, że nasze pierwsze spotkanie nie było standardowe i nie wyglądało jak początek cudownej miłosnej historii, tak samo, jak nasze dalsze wspólne życie. Wręcz przeciwnie, przeszliśmy przez wiele problemów i potrzebowaliśmy sporo czasu, aby się dogadać. Proces dopasowywania się wciąż tak naprawdę trwa. Myślę jednak, że właśnie to pozwoliło mi się tak do ciebie zbliżyć. Przez to wszystko, co razem przeszliśmy, przez to, że byłeś dla mnie oparciem w trudnych chwilach, polubiłem cię bardziej, niż mógłbym wcześniej przypuszczać. Nastąpiła w moim życiu chwila, w której miałem kogoś, komu mogłem powiedzieć wszystko i bezgranicznie zaufać. Fakt, że jeszcze bardzo dużo przed nami i, jak wspominałem, ta relacja nie jest idealna, ale chcę kontynuować poznawanie cię. Żeby to jednak zrobić, chcę mieć wobec ciebie czyste sumienie i powiedzieć ci coś, do czego długo się zbierałem. Nie oczekuję po tobie żadnej konkretnej odpowiedzi. Cokolwiek zdecydujesz, zaakceptuję to. Po prostu wiedz, że cię kocham. Nie jak rodzinę czy przyjaciela. Kocham cię tak, jak można kochać jedynie przeznaczoną nam osobę.

Skończył i, mimo że bał się odpowiedzi, uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy. W końcu mógł to powiedzieć i być tych słów w stu procentach pewien. Ta jedna wizyta u Undertakera uświadomiła mu więcej, niż mógłby przypuszczać, wybierając się tam. To właśnie dzięki białowłosemu grabarzowi zrozumiał, czym jest miłość, i że Sebastiana kocha bezgranicznie.


Witam moje jelonki. Publikuję kolejny rozdział 18 grudnia, a co za tym idzie, wielkimi krokami zbliżają się święta. Jak tam, przygotowani do nich? A może nie robicie nic w tym kierunku? Ja jedynie przygotowuję się na przerwę świąteczną, aby podreperować swój sen i pisać jeszcze więcej.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz