- Claude, przestań. - blondyn chichotał, próbując przy tym odsunąć od siebie ukochanego, który postanowił objąć go od tyłu i łaskotać po szyi.
Radosny śmiech nastolatka roznosił się po pokoju, ustając dopiero wtedy, kiedy Claude w akcie litości postanowił zostawić szyję swojego chłopaka. Dzięki temu Alois złapał tak wyczekiwany oddech i z udawanym wyrzutem spojrzał na bruneta.
- Jesteś okropny. - wysapał, czemu towarzyszył śmiech, tym razem jednak mężczyzny.
- No już, już. I tak się nie gniewasz. - wziął go na ręce w stylu panny młodej, jak to miał ostatnio w zwyczaju robić, po czym wraz z partnerem udał się na parter. - Herbaty?
W odpowiedzi dostał skinienie głową, posadził więc Aloisa na blacie i wziął się za robienie ciepłego naparu. Blondyn w tym czasie rozmyślał, na nowo przetwarzając w głowie wczorajszy dzień, dzisiejszy, jak i jutrzejszy, oraz wszystkie cudowne plany, jakie chciał zrealizować u boku Faustusa. Wciąż żył z dnia na dzień, jednak było to znacznie bardziej uporządkowane i szczęśliwe z ''dnia na dzień''. Nigdy nie wiedział, co obmyślał dla niego Claude. Czy pójdą na romantyczną kolację, czy może urządzą sobie cudowną, nocną wycieczkę nad morze, aby w blasku księżyca wychodzić falom naprzeciw. Korzystali z wolności, jaką będą mieli do czasu, aż Alois nie wróci do szkoły, co będzie kolidowało z takimi drobnymi szaleństwami. Był to warunek, jaki Claude postawił przed nim już na początku ich wspólnego życia. Chciał, aby Trancy miał chociaż szkołę średnią.
- Wiesz, niedługo Ciel ma wrócić. - napomknął Alois, przypominając sobie o telefonie od przyjaciela. - Będziesz musiał się mną podzielić.
- Och, nie. A co jak będziesz wolał jego zamiast mnie? - zapytał niby dramatycznie, dosypując do herbaty chłopaka trzy łyżeczki cukru, tak, jak ten zazwyczaj słodził.
-Wiesz, że nie będę. - Alois postanowił zaangażować się w te przekomarzanki. - Chociaż... Może bym się nad tym zastanowił. Wiesz, Ciel jest bardzo uroczy i milusi. Nie wiem, czy będziesz mógł z nim konkurować, kiedy wróci.
Udał smutek, przyjmując kubek parującej esencji podany mu przez bruneta. Kiedy miał okazję, opowiedział trochę Claudowi o swoim przyjacielu. Chciał, aby ten wiedział co nieco o ważnym dla niego człowieku. Nie mógł usiedzieć w ciszy szczególnie po rozmowach z młodym Phantomhivem, ponieważ wzmagała się w nim wtedy tęsknota. Claude był cudowny, kochany, jedyny na świecie i tylko jego, ale potrzebował czasem kogoś w swoim wieku, z kim znał się dłużej i kto mógł mu doradzić w pewnych kwestiach inaczej niż ukochany,
- Przyznaj, że w życiu byś mnie nie wymienił. - mówiąc to, objął chłopaka w pasie i przysunął do siebie, całując czule w policzek.
Alois uśmiechnął się pod nosem, z radością przyjmując ten miły gest. Mimo czasu, który razem spędzili, wciąż był spragniony dotyku nasyconego czułością i uwielbieniem, którego braki odczuł zaraz po przyzwyczajeniu się do takiej formy kontaktu z drugim człowiekiem.
- Być może przyznam, jeśli mnie dobrze przekonasz. - postanowił kontynuować droczenie się, ówcześnie odkładając herbatę, która przy obecnym postępie zdarzeń mogła zostać wylana. - Czekam.
Czekał, ale w sumie to czekać długo nie musiał, bo już po chwili poczuł usta Claude'a na tych swoich. Cudowny, delikatny pocałunek przyprawił go o szybsze bicie serca. Robili to milion razy, a może i milion jeden, a jednak gest przepełniony miłością wciąż wywoływał w nim mieszankę skrajnych uczuć.
- Mhm, przekonałeś mnie. - wymruczał z zadowolonym uśmiechem, gdy mężczyzna się od niego odsunął.
Oplótł rękami jego szyję i pogładził kark, co, jak zdążył wcześniej zauważyć, jego partner lubił. Ach, ile Alois by dał, aby wcześniej odkryć, jak cudowny jest związek. Kochanie i bycie kochanym, posiadanie kogoś i czucie się przynależnym do drugiej osoby. Nie miał pojęcia, jak sobie wcześniej radził, uznając pieniądze i seks za jedyną słuszną wartość, która mu w życiu została. Bez wstydu oddawał się innym, tonąc nocami w objęciach wielu mężczyzn, aby nad ranem otrząsnąć się z tego nęcąco słodkiego uczucia beztroski i z zarobionymi pieniędzmi udać się na miasto, na kolejną rozpustę. To mu wystarczało, a raczej skutecznie okłamywał się, że to było jego szczęście. Bez piętna bólu i strachu przeszłości żył tak, jak chciał. To miała być jego utopia.
- To było do przewidzenia. Zawsze zaskakująco łatwo cię przekonuję. - powiedział z cieniem dumy, pozwalając na zdjęcie swoich okularów, które znalazły się obok kubka.
- I tu masz rację. - blondyn ujął w dłonie twarz bruneta, gładząc czule jego policzki. Następnie złożył delikatny pocałunek najpierw na czole mężczyzny, a potem ustach.
W rzeczywistości to właśnie towarzystwo ukochanego było jego oazą i spokojem, to było jego wymarzone życie i szczęście, którego tak rozpaczliwie przez cały ten czas poszukiwał. Zaskakujące, że zaledwie jeden człowiek dokonał takich zmian w jego kruchym istnieniu i sercu, które zdawało się od dawna niezdolne do bezgranicznej miłości.
- Chyba po prostu za dobrze mnie znasz. - westchnął błogo, wtulając się mocno w swoją bezpieczną przystań.
Patrzył przy tym na salon, z którym połączona była kuchnia, a raczej na jego przeszklone ściany. Zza szyby widać było panoramę miasta, która mimo spowitej mrokiem nocy była tak świetlista i jasna, jak nigdy podczas dnia. Tysiące, a może i miliony ulicznych lamp i żarówek świecących w oknach mieszkań i biur. Niczym skrawek nieba, który spadł na ziemię, a gwiazdy z niego rozprysły się na okoliczne budynki i teraz majaczyły na tle betonowej dżungli. Tylu ludzi wiodło tutaj swe życia. Cierpieli i zaznawali ukojenia. Cieszyli się i smucili, w otoczce problemów i trudów życia codziennego wychodząc stopniowo na prostą. Bezustannie gonili za tym, co pozornie lepsze i wygodniejsze. Gonili za poczuciem szczęścia i spokoju, próbując umknąć od nieprzyjemności.
Pokrzepiająca była myśl, że każdy cierpiał i cierpieć jeszcze będzie, ale lepsza jest chyba ta, że wielu ludzi znajduje swoje szczęście i wychodzi na prostą nawet z najgorszych tarapatów. To daje miłe uczucie nadziei i wiary w lepsze jutro, nieważne, jak tragicznie by nie było. Alois na szczęście już się przekonał, że szczęście przychodzi małymi kroczkami, ale cały czas do nas zmierza i gdy w końcu osiągnie cel, wszystko się zmieni. Życie z nadzieją jest jak bycie otwartym na radość, która wtedy z chęcią ubarwi nasze istnienie.
Witam moje jelonki. Powracamy do nieco zapomnianego już Aloisa i Claude'a. Szczerze mówiąc, nie jest to mój ukochany ship z dzieła Yany, szczególnie że Claude to straszna sucz, ale ratuje to Alois. Od początku urzekł mnie swoim dążeniem do miłości i mimo wszystko przydzielenie mu kogoś sprawia mi radość.
CZYTASZ
POKER FACE || SEBACIEL
FanfictionŚwiat hazardu rządzi się swoimi prawami. Grasz, aby wygrać, choć nieraz przegrywasz. Pojęcie przegranej jest jednak obce Cielowi, który w zaledwie kilka tygodni stał się żywą legendą. Jest tak do dnia, w którym w drzwiach kasyna nie zjawia się pewie...