Rozdział XXVII

544 59 37
                                    


- Masz bogatą historię rodzinną. - przyznał Sebastian, kiedy podczas ogarniania rezydencji natrafił na kolejne zdjęcia, listy i inne pamiątki.

Po czasie uznali, że korzystając z luźniejszego czasu, posprzątają cały dworek. Jak się przez to okazało, w szafkach i różnego rodzaju schowkach pochowanych było pełno drogich rzeczy, jak i takich, których wartość można było policzyć jedynie w sentymencie.

- Podobno historia rodu Phantomhive sięga dziewiętnastego wieku, ale spekuluje się, że istniał już wcześniej. W tamtych czasach byłbym hrabią. - zaśmiał się cicho młody dziedzic, zerkając kątem oka na swojego towarzysza.

Dla niego te porządki stanowiły odpoczynek, mimo że czasami trzeba się było fizycznie wysilić. Poznawanie historii swoich przodków wbrew pozorom nie dołowało go, wręcz przeciwnie. Budziło ciekawość i satysfakcjonowało, wynagradzało wszystkie niedogodności związane z porządkami.

- Hrabia. Ładnie to brzmi. - przyznał, oglądając pod światło jeden z listów.

- Czyż nie? - zawtórował chłopak, ściągając z półki jeden z mniejszych kartonów.

Klęknął następnie na ziemi i otworzył go, widząc jakieś porcelanowe figurki. Wyjął jedną i zdmuchnął z niej kurz, dzięki czemu okazała mu się dama w bufiastej, różowej sukience pełnej falbanek i koronki. W ręku trzymała ozdobny parasol, którym się zasłaniała, niepewnie wychylając zza niego jedynie twarz o delikatnych i ładnych rysach, z subtelnymi rumieńcami na policzkach i pomalowanymi ustami, którym czas odebrał krwistoczerwoną barwę. Przez chwilę niebiesko-fioletowe oczy z delikatnym błyskiem oglądały każdy skrawek starannie wyrobionej porcelany, aż w końcu figurka została ostrożnie odłożona na podłogę. Gdy nastolatek chciał wyjąć następną rzecz, zauważył dziurę z boku kartonu, wyglądającą jakby coś ją wyszarpało zębami. Zmarszczył brwi, po chwili żałując, że znalazł się tak blisko.

- Sebastian! - krzyknął piskliwie, szybko cofając się od znaleziska i przytulając do mężczyzny, tak jakby ten mógł ocalić go przed całym złem tego świata.

Sebastian, wyrwany z wykonywanej dotychczas czynności i zaniepokojony tak nagłą reakcją, podniósł Ciela, który w odpowiedzi objął szczelnie jego szyję i biodra. Mężczyzna tymczasem spojrzał na karton i cudem powstrzymał się, aby nie parsknąć śmiechem, widząc małe zwierzątko z lekko zmierzwioną sierścią, które wyszło z pudełka, strzygąc drobnymi wąsikami. Szczur rozglądał się po pokoju i nie był raczej chory ani agresywny, jedynie nad wyraz tłusty.

- To tylko małe zwierzątko, Ciel, nic ci nie zrobi. - powiedział rozbawiony, czując, że wbrew oczekiwaniom uścisk nastolatka jedynie się wzmocnił.

- Zabierz tego szatana, jeszcze nas czymś zarazi i wszyscy poumieramy. - zażądał, czując, jak szybko bije mu serce z powodu wcześniejszego przypływu adrenaliny. Nienawidził gryzoni, zawsze wydawały mu się obrzydliwe i groźne. - Jesteś z nim w zmowie.

- Och, jeszcze jak. To jasne, że jestem tak zdesperowany, że przyjaźnię się ze szczurami mieszkającymi w kartonach. - przewrócił oczami, schylając się.

Pochwycił spasione zwierzę przypominające włochatą parówkę i spojrzał na pysk zwierzęcia, które patrzyło na niego spokojnie, zbyt leniwe, żeby się wyrywać. Jego oczy przypominające dwa małe, czarne koraliki skupione były w jednym punkcie, a konkretniej na twarzy człowieka, który go wziął.

- Jezus Maria, weź ode mnie to cholerstwo. - powiedział Ciel, kiedy czarnowłosy przybliżył do niego szczura z jakże entuzjastycznym ,,patrz jaki uroczy''.

Na reakcję nastolatka Sebastian ponownie się zaśmiał, po czym zszedł na dół, gdzie otworzył kuchenne okno i wypuścił szczura. Zwierzak w mgnieniu oka zeskoczył z parapetu i pognał na najbliższe pola. Sebastian umył potem ręce z uwagi na fakt, że nie ważne, jak zdrowo szczur nie wyglądał, najczystszy pewnie nie był. Potem spojrzał na młodego Phantomhive'a, który wbrew pozorom musiał mieć naprawdę dużo siły, bo trwał przylepiony do jego boku.

- No już, nie zje cię, poszedł sobie. - powiedział pocieszająco i szczelnie go objął.

- Zdrajca. - burknął w odpowiedzi, chowając twarz w materiale bluzy Sebastiana. - Naprawdę nie wiem, za co cię lubię.

***

- Chodźmy się zaaabawiiić. - prosił brunet, specjalnie przeciągając głoski.

Już od kilku dni nie dawał Cielowi spokoju, co rusz męcząc propozycją wyjścia gdzieś, a najlepiej do klubu. Kiedyś Sebastian nasłuchał się o Londyńskich barach i ciekawiło go, czy chwalebne opinie i niestworzone historie z tamtych miejsc są prawdziwe. Poza tym chciał odreagować pracę i załatwić odpoczynek Cielowi, który za to niezbyt przychylnym okiem patrzył na takie miejsca.

- Zachowujesz się jak trzynastolatek, który pierwszy raz będzie wódę na oczy widział. - mruknął chłopak, przełączając kanał na dość starym, aczkolwiek wciąż działającym telewizorze, jednym z cudów tego miejsca.

- Po prostu już dawno nie byłem na żadnej imprezie. W ogóle nigdzie nie byłem, cały czas tylko siedzimy w domu. - stwierdził niezadowolony, oplatając rękami szyję Ciela, co skwitowane zostało prychnięciem i przewróceniem oczami.

Phantomhive ewidentnie nie miał humoru, mimo że przez cały dzień towarzyszył mu raczej dobry nastrój. To pewnie pracowite południe oraz stres związany z następną rozprawą dotyczącą opieki nad nim i spadku wywołały w nim negatywne uczucia. Tym bardziej Sebastian był zdania, że powinni się na chwilę wyrwać z domu i zasmakować normalnego życia, z dala od sterty papierów.

- Siedzimy w domu, bo mamy robotę. - powiedział z niezwykłą zgryzotą w głosie, tak typową dla ludzi starych, zmęczonych już i zirytowanych życiem.

- No to odpocznijmy chwilę od pracy. - poprosił ponownie, wystawiając do Ciela dłoń, którą ten mógł chwycić, tym samym się godząc. - Tylko ten jeden raz.

***

Drzwi się otworzyły, a do środka wraz z dwójką ludzi wdarł się wyczuwalny z daleka zapach alkoholu. Słodka woń wódki nęcąca zmysły, doprowadzająca niemalże do szaleństwa w połączeniu z gryzącym, nikotynowym dymem. Obaj byli mocno spici, dając wcześniej ponieść się chwili nocnego szaleństwa w obskurnym barze znajdującym się w piwnicy jednej z kamienic wybudowanej na rynku. Barman nie miał problemu, żeby sprzedać nastolatkowi alkohol, a Sebastian nie myślał o konsekwencjach, bo sam również sobie nie żałował.
Kiedy obaj ledwie już pojmowali rzeczywistość, postanowili wziąć taksówkę, która zawiozłaby ich do malutkiej rezydencji. W deszczu, z mocnymi rumieńcami na policzkach wywołanymi alkoholem przeszli przez podwórko i wparowali do środka, śmiejąc się jak opętani, podtrzymując jeden drugiego. Z trudem udało im się zdjąć buty i bluzy, szczególnie że mokre kosmyki włosów leciały im na twarze. W tym swego rodzaju pijackim tańcu nie panowali nad sobą, świat zbyt kręcił im się w głowach, aby przybrać jakiś realny kształt.

Czy przewidzieli to, że w pewnym momencie ich twarze znajdą się niebezpiecznie blisko? Że ich spojrzenia skrzyżują, wlepione w oczy tej drugiej osoby skrzące się w księżycowym blasku? Chwila ciszy i rozszalałe oddechy, usta mimowolnie formujące się w uśmiech. Błogi stan słodkiej nieświadomości, aż w końcu gorące wargi złączone w dość tęsknym i namiętnym pocałunku. Przyśpieszone bicie serca i ręce wplecione we włosy. Odsuwanie się od siebie na chwilę tylko po to, aby następnie znów z niezwykłą zachłannością wznowić pocałunek. Ten wieczór nieoczekiwanie okazał się inny od pozostałych i jak się rano okazało, katastrofalny w skutkach.


Witam moje jelonki. Ogólnie przykro się patrzy jak bardzo widownia w tej pracy mi spadła, jednak jest to w sumie zrozumiałe z uwagi na moją długą przerwę. Mam jednak nadzieję, że książka na nowo zdobędzie grono czytelników oraz że wy, którzy czytacie ją teraz, zostaniecie do końca :D

PS z czasu sprawdzania: Sebastian traktujący u Ciela fajki i alkohol jak najgorsze zło, a potem sam zaciągający go do baru? No zajebiście, czemu nie.
Pewnie tak pomyślałam w wieku mniej więcej trzynastu lat, wpadając na ten pomysł.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz