Rozdział XLI

323 35 9
                                    


Wieczór przed ich wyjazdem był dość wietrzny, ale za to niezwykle słoneczny jak na tę porę roku. Dla Ciela był to idealny moment, aby przed opuszczeniem Londynu ostatni raz zobaczyć się z przyjacielem ojca. Uznał, że chce się pożegnać i zamienić kilka ostatnich zdań z białowłosym grabarzem.

- Witaj, hrabio. - już od progu powitał go cichy chichot oraz zapach stęchlizny, kurzu i staroci, jakimi przesiąknięty był zakład.

- Dzień dobry, Undertakerze. - chłopak uśmiechnął się w najbardziej ciepły sposób, na jaki potrafił się zdobyć, wsadzając dłonie w kieszenie granatowego płaszcza. - Masz trochę czasu, aby się ze mną przejść?

- Myślę, że dla ciebie znajdę chwilę. - powiedział, odkładając szczerbiona filiżankę na spodek równie dotknięty upływem lat.

Zszedł następnie z biurka i podszedł do młodego Phantomhive'a, obejmując go ramieniem, aby następnie wyprowadzić chłopaka z budynku. Nie szli długo, ich kroki same z siebie skierowały się na wzgórze znajdujące się nieopodal zakładu. Dzięki swojemu położeniu wzniesienie dawało cudowny widok na zachodzące słońce. Zajęli miejsca na trawie i wpatrywali się w ten urzekający widok.

- Jutro wyjeżdżasz, czyż nie? - zapytał, co Ciel potwierdził delikatnym skinieniem głowy. Kilka dni temu mówił mu, kiedy mniej więcej opuści wraz z Sebastianem Londyn i był pod wrażeniem pamięci grabarza, która mimo wieku wciąż była najwyraźniej sprawna. - Zgaduję, że rano. Trochę szkoda, przynajmniej przez chwilę ktoś mnie odwiedzał.

- Wierzę, że znajdzie się ktoś, kto zechce dotrzymać ci towarzystwa. Ktoś żywy. - dodał od razu, na co intensywnie zielone oczy zmierzyły go pogardliwym spojrzeniem.

- Jesteś niemalże jak twój ojciec. - mówiąc to, mężczyzna oparł policzek na dłoni, patrząc przy tym na horyzont będący obecnie feerią ciepłych kolorów. - On też nie uznawał zmarłych za odpowiednie towarzystwo.

- Myślę, że nie trzeba być Phantomhivem, aby tak uważać. - mówiąc to, nie mógł powstrzymać się od lekko rozbawionego uśmiechu. - Te lata temu przynajmniej on ci towarzyszył.

Przypomniał sobie dzieciństwo, kiedy wraz z ojcem odwiedzał stary zakład na przedmieściach Londynu. Były to wspomnienia wyjątkowo rozmyte i krótkie, jednak zachowały się w pamięci aż po dziś dzień. 

- Cóż, chyba masz rację. Nawet jeśli był u mnie rzadko, sama świadomość, że gdzieś tam sobie żyje i o mnie pamięta, sprawiała, że nie czułem się aż tak samotny. - wyznał, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. - Aczkolwiek teraz już go nie ma i możliwość spotkania chociaż z tobą jest naprawdę miła i poniekąd satysfakcjonująca. Wydoroślałeś od czasu, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. 

- Czyżbyś oczekiwał, że dobre osiem lat po naszym ostatnim spotkaniu dalej będę tamtym dziesięciolatkiem?

- Wzrost się zgadza. - stwierdził grabarz, przez co został karcąco dźgnięty w bok.

- Nie moja wina, że jestem niski. - prychnął, wygładzając nieistniejące zagniecenia na swoim płaszczu. - Szczególnie przy tobie. Powinieneś się już zacząć kurczyć, staruchu.

- Nie śpieszy mi się. - zachichotał mężczyzna. - To ty musisz urosnąć. Z chęcią zobaczyłbym cię za jakiś czas, żeby sprawdzić, czy nadajesz się już do kupowania ubrań na dziale dla dorosłych. I... Chętnie też sprawdziłbym, czy staniesz się jeszcze bardziej podobny do ojca.

Ciel zignorował kolejną uwagę na temat swojego wzrostu i postury, skupiając się przede wszystkim na ostatnich słowach białowłosego. Jeszcze bardziej podobny do ojca?
Westchnął, podciągając kolana pod brodę.

- Zazdroszczę ci, że tak dobrze go pamiętasz. Mnie wszystko zaczyna się powoli rozmywać. Nie miałem nawet okazji dobrze go poznać.

- Nie mogę powiedzieć, że nie masz czego żałować, ale czas to jedna z rzeczy, których nie możesz cofnąć. Pozostaje ci pogodzenie się ze stratą nie tylko bliskich osób, ale też wszystkich rozmów i chwil, jakie mogliście razem przeżyć. - mruknął, znów wpatrując się w dal. Robiło się coraz ciemniej. Niebo szybko stało się czarno-szare, a powietrze chłodniejsze. - Myślę, że ja też tak naprawdę go nie znałem. W tych ostatnich latach nasz kontakt mocno osłabł, a w sporadycznych chwilach, w których się widzieliśmy, żyliśmy przeszłością. Głównie wspominaliśmy i trzymaliśmy się rutyny czasów, gdy w jego życiu nie było jeszcze ciebie, ani twojej mamy. W sumie to nie wiem, jaki dokładnie był w chwili, gdy umierał. Co tak naprawdę myślał i czuł, czy jego życie go satysfakcjonowało, czy może chciał po prostu skulić się gdzieś w kącie i przeczekać czas, gdy cały świat wydawał się przeciwko niemu.

- Myślę, że wbrew wszystkiemu zawsze był z tobą szczery i pokazywał, jaki jest naprawdę, co myśli i czuje. Zresztą, sam powinieneś to wiedzieć, skoro znałeś go dłużej niż ja. - powiedział, ostrożnie ujmując kosmyków białych włosów jak wtedy, kiedy był jeszcze dzieckiem. Ten gest w nich obu uaktywnił wspomnienia. - Nie byłby nieszczery. Nie z tobą.

Wyznał, a mówiąc to, w jego głowie pojawiła się pewna tląca się na końcu mózgu myśl, która z jednego malutkiego promyczka powoli przeradzała się w żywy ogień trawiący wszystkie inne rozważania. 
No właśnie, jego ojciec był w stosunku do Adriana szczery. Powtarzał synowi, że szczerość wobec przyjaciół jest najważniejsza i zawsze był niezwykle szczęśliwy, kiedy miał odwiedzić znajomego grabarza. Niezwykle często z sentymentem oglądał wspólne fotografie. Ciel dobrze pamiętał ojca sadzającego go na kolanach, kiedy razem oglądali grube albumy. Zawsze, gdy na którejś z fotografii pojawiał się Adrian, chłopiec z radością i dumą mówił ''wulek'', co miało być słabą imitacją słowa ''wujek'', które dla jego rodziców było jednak zrozumiałe. ,,Tak, tak, wujek'', śmiał się wtedy Vincent, przewracając stronę.

Być może dlatego Ciel tak dobrze zapamiętał, jak dużo go było na zdjęciach. Teraz, gdy patrzył na Undera, widział to samo, co widział u swojego ojca. Dostrzegł iskierkę w oczach i głos, który przybierał zaskakująco ciepłą barwę w zetknięciu z imieniem tej konkretnej osoby. U Undertakera było widoczne jednak coś jeszcze. Ciel zaobserwował tęsknotę i uwielbienie, gdy ten opowiadał o swoim zmarłym przyjacielu. Jak uśmiechał się mimowolnie, gdy o nim mówił i mimo czasu wciąż zachowywał w pamięci żywe obrazy z czasu, jaki dane im było razem spędzić. Ciel zauważył, że Adrian mimo upływu lat wciąż nosi w sercu dobre chwile, jakie spędził z jego ojcem i że to wszystko, co działo się na przestrzeni lat, w tym coraz słabszy kontakt, nie pozbawił go nadziei, tęsknoty i szczęścia, jakie dawał mu kontakt ze starszym Phantomhivem. Kiedy Ciel pozbierał to wszystko w całość, uświadomił sobie coś, czego tak długo szukał i co na zawsze miało zmienić jego życie.
Chyba właśnie tym była prawdziwa miłość.


Witam moje jelonki. Do Ciela w końcu doszło, co to miłość. Uznałam, że akurat dowiedzenie się w taki sposób jest dość urocze. I nieco smutne, ale głównie dość urokliwe. Mam nadzieję, że przypadło wam do gustu.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz