Rozdział XXX

501 54 12
                                    


- Znowu pada. - oznajmił Ciel, mimo że wcale nie musiał tego robić. Sebastian od samego rana zdawał sobie z tego sprawę.

Doszło to do niego, gdy tylko wyszedł na dwór, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Chociaż nie, nie padało. Lało jak z cebra, tworząc we wgłębieniach ulic miniaturowe, aczkolwiek niezwykle rwące potoki.

- Niestety. Ale my się zbieramy, pamiętasz? - mężczyzna złapał go za nadgarstek i ostrożnie odciągnął od parapetu, prowadząc następnie w stronę przedpokoju.

- Już, już, pamiętam. - mruknął niechętnie, idąc posłusznie za mężczyzną.

Nie mógł się jednak powstrzymać przed obdarzaniem wszystkiego zmizerniałym spojrzeniem, po brzegi wypełnionym znudzeniem. Czekała ich rozprawa sądowa, będąca jedną z wielu, które miały zwrócić chłopakowi normalne życie. Szło im dobrze, nawet jeśli czekało ich jeszcze trochę tak znienawidzonej już, papierkowej ''roboty'' i gonitwy po urzędach. Mimo to Sebastian nie tracił energii, głęboko wierząc w słowa ich prawnika, który twierdził, że wszystko jest na dobrej drodze, aby za miesiąc było już po wszystkim.

- Jest dość zimno. - oznajmił niezbyt błyskotliwie nastolatek, przytulając się do boku Sebastiana, co ten skwitował objęciem go ramieniem.

Nieubłaganie zbliżał się wrzesień, a wraz z nim coraz więcej zimna i smutku, który spowije świat w postaci mgły i szarego nieba. Jedynie liście staną się kolorowe, przybiorą odcienie żółci, pomarańczu i czerwieni, a niekiedy brązu. Potem spadną na ziemię i tyle będzie z tej malowniczej jesieni. Nieubłaganie przyjdzie zima, a wraz z nią śnieg i więcej chłodu.

- Cóż, nic niezwykłego, biorąc pod uwagę porę roku. - wzruszył lekko ramionami, starając się, aby czarny parasol możliwie jak najbardziej chronił ich przed deszczem. Szli przez chwilę w ciszy, w której trakcie w głowie Michaelisa zrodziło się pytanie, które w gruncie rzeczy chciał zadać od dłuższego czasu. - Ciel, co chciałbyś dostać na urodziny?

Zagadnął, w skuteczny sposób zwracając na siebie uwagę chłopaka. Młody Phantomhive momentalnie skierował wzrok w jego stronę, podczas gdy wiatr zwiał z jego oczu granatową grzywkę, ukazując tęczówki w dwóch różnych odcieniach. Anielski błękit i oszałamiający fiolet. Sebastian naprawdę długo mógłby się rozwodzić nad tym, jak cudowne tworzyły połączenie.

- Wiesz, ja chyba niczego nie potrzebuję. Zresztą, po co pytasz teraz, jeszcze kupa czasu do zimy. - zaśmiał się cicho, spuszczając wzrok.

- No weź, musisz mieć coś upatrzonego. - Sebastian delikatnie pogłaskał go po głowie.

Na te słowa Ciel podrapał się lekko po karku i spuścił głowę tak, aby granatowe, przydługie kosmyki jego włosów zakryły twarz. Wydawał się zastanawiać, a po chwili na jego twarz wstąpił lekki rumieniec, podczas gdy usta uformowały się w ładny, delikatny uśmiech.

- Wiesz, chyba chciałbym naleśniki. - powiedział, chowając ręce w kieszeniach kurtki. Nie uniósł przy tym wzroku.

- Naleśniki? Tylko? - Sebastian spojrzał na niego zdziwiony, wciąż otaczając ramieniem w opiekuńczym geście.

- Mhm. Takie z bitą śmietaną i owocami. Tata mi kiedyś robił, jak miałem urodziny. - wzruszył leciutko ramionami, i mimo że widać było w jego oczach smutek, wciąż się uśmiechał.

Czy było to urocze? Zachowanie na pewno. Natomiast wyznanie chłopaka wywołało w Sebastianie uczucie smutku. Bądź co bądź, Ciel wciąż był bardzo młody, aby nie powiedzieć, że był dzieckiem. Nie ważne, jak dojrzale by się nie zachowywał, jego wiek wciąż był okresem, w którym podczas choroby powinno się mieć rodziców przy łóżku. Młody Phantomhive nie miał nikogo, kto mógłby mu zastąpić rodzinę. Sebastian zajmował się nim i troszczył o niego, ale wiedział, że to nie to samo, co posiadanie rodziców. Szczególnie, że z opowiadań nastolatka wywnioskował, że miał on lepszych rodziców od tych, którzy trafili się brunetowi.

- W takim razie dostaniesz naleśniki. - mężczyzna przysunął go jeszcze bliżej, całując w czubek głowy.

***

Gdy wrócili, Sebastian wciąż myślał nad słowami chłopaka, które wypowiedział, gdy szli przez park. Rozprawa poszła dobrze, na ich korzyść, jednak nie zaabsorbowało to wystarczająco jego uwagi. Wciąż głowił się nad tym, czy aby na pewno dobrze postąpił, biorąc Ciela pod swoje skrzydła.

- Ciel? - zagadnął, pomagając zdjąć chłopakowi okrycie wierzchnie, który odwiesił na haczyk w przedpokoju. - Czy to dobrze, że to ja będę się tobą opiekował? No wiesz, nie wolałbyś trafić do jakiejś rodziny? Ja chyba niezbyt umiem się zajmować dziećmi.

- Czy dla ciebie jestem dzieckiem? - zapytał, z trudem kryjąc rozbawienie. Gdy jego płaszcz został odwieszony, odwrócił się przodem do mężczyzny i stanął na palcach, odwiązując krawat przy kołnierzyku jego koszuli, którą ten niechętnie założył na rozprawę. - Wiem, że u ciebie będzie mi dobrze. Znam cię i ci ufam. Wolę czas jaki pozostał do mojej dorosłości spędzić u ciebie, niż u totalnie obcych ludzi. Wiem, że pewnie masz małe doświadczenie w zajmowaniu się kapryśnymi nastolatkami, ale wierzę, że jakoś wytrzymamy swoje towarzystwo i mimo wszystko wyjdzie nam to na dobre.

Zdjął krawat z jego szyi i delikatnie ucałował policzek mężczyzny, następnie się odsuwając. Było dokładnie tak, jak mówił. Wiedział, że najlepiej będzie mu u Sebastiana, nawet jeśli obaj mieli wątpliwości co do ich wspólnego mieszkania. Natomiast od nieszczęsnej nocy spędzonej pod wpływem alkoholu minął już tydzień i obaj spokojnie mogli stwierdzić, że jedynie pogłębiło to ich relację. Zabawne, jak nieprzewidywalny potrafi być los względem przykrości, jakie nam sprawił. Zabawne, że uczucia potrafią zmieniać się jak w kalejdoskopie, cały czas modyfikując skutki pewnych wydarzeń.

- Też w to wierzę. Ważne, żebyś ty był szczęśliwy. - wyznał Sebastian, uśmiechając się delikatnie, aby następnie przytulić do siebie swojego współlokatora, przyjaciela i towarzysza w jednym.

Chyba właśnie doszło do niego, co Undertaker miał na myśli. Wciąż czuł się dzieckiem. Przez te wszystkie lata rekompensował sobie stracone dzieciństwo, ani trochę nie poczuwając się do odpowiedzialności. Żył za pieniądze z hazardu i części przynależnej mu rodzinnej fortuny, nie musząc dzięki temu martwić się o jutro. Tyle że teraz, jeśli faktycznie miał zająć się Cielem, będzie musiał w końcu wydorośleć. Wiedział przy tym, że dla młodego Phantomhive'a gotowy jest przyjąć odpowiedzialność opieki nad drugim człowiekiem i porzucić swoje zabawowe życie. Podświadomie wiedział, że przy chłopaku będzie szczęśliwszy, niż żyjąc życiem, które do niedawna prowadził.

- Przy tobie będę. - chłopak ponownie stanął na palcach, by móc szczelniej go objąć.

I trwali w ten sposób jeszcze kupę czasu, który przestali liczyć, uznając to za zbędne. Nie liczy się czasu w takich chwilach, tylko cieszy każdą sekundą, aż do momentu, kiedy trzeba się będzie od siebie odsunąć. Dla Sebastiana był to moment, w którym pojął, co musi w sobie zmienić. Teraz jeszcze tylko Ciel musiał odgadnąć, co powstrzymywało go przed ich wspólnym szczęściem.


Witam moje jelonki! Bardzo okrężnymi i krętymi drogami dochodzimy do rozwiązywania wątków i zmierzamy ku końcowi tej książki. Jak na złość im szybciej chcę ją skończyć, tym więcej pomysłów na dodatkowe wątki przychodzi mi do głowy.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz