Rozdział XLII

334 36 12
                                    


Tej nocy obaj mieli problemy ze snem. Nie męczyły ich już jednak nocne mary, największą rolę odegrał tu chyba stres związany z wyjazdem. Wiele pytań i obaw pojawiało się w ich głowach na myśl o opuszczeniu Anglii, do której obaj zdążyli już przywyknąć i nawet nieco ją polubić. Szczególnie deszcz wydawał się czymś tak normalnym, że wyjazd do miejsca, w którym jest on sporadyczny, przyprawiał niemal o fizyczny ból.

- Może gdzieś wyjdziemy? - zaproponował Ciel, kiedy razem leżeli w łóżku, wpatrując się w sypialniany sufit.

Chłopak stresował się wyjazdem i dalszym życiem po zamieszkaniu w nowym miejscu, jednak jeszcze bardziej przejmował się tym, co spotkanie z Adrianem mu uświadomiło. Pewna myśl zakorzeniła się w jego głowie i nie chciała odpuścić, skłaniając go do dość radykalnych kroków. Musiał dość pilnie pomówić z Sebastianem. Czuł nawet, że to musi być właśnie dziś. Później pojadą do Nowego Jorku i zacznie się cały ten cyrk z przeprowadzką, zapisywaniem go do szkoły, kołowaniem terapii i ogólną adaptacją w nowym miejscu i wtedy ta jedna, istotna sprawa zginie w morzu innych zmartwień.

- Tak późno? - wzrok mężczyzny powędrował na okno, za którym istniał skąpany w mroku świat. Jedynie rozstawione w dużych odstępach latarnie rozpraszały odrobinę ten ciemny bezkres.

- Mhm. Mając cię obok, nic nam się nie stanie. - powiedział pewnie, wstając dość ociężale z łóżka. Nie mógł spać, jednak z uwagi na późną porę mimo wszystko czuł senność. Być może chłodne, nocne powietrze ocuci go tak, aby funkcjonował na tyle normalnie, na ile może funkcjonować człowiek w środku nocy.

- Miło, że tak we mnie wierzysz, ale wbrew pozorom nie jestem zbyt silny. - brunet poszedł jego śladem, również podnosząc się z posłania. 

- Na pewno byś sobie poradził, gdybyś miał nas obronić. - Ciel uśmiechnął się, klepiąc lekko mężczyznę po policzku. - Mimo wszystko mam nadzieję, że nie zajdzie taka potrzeba.

Dodał po chwili, zakładając spodnie. Koszulę Sebastiana, w której zwykł spać, zastąpił bluzą. Dzięki temu choć trochę poskromił zimno panujące w sypialni i ponownie nabrał ochoty do wyjścia na dwór, który kusił klimatyczną mgłą i powietrzem nasyconym zapachem deszczu. Chłopak nawet nie zauważył, kiedy znaleźli się na dworze. Musieli wysilać wzrok, aby dostrzec dalszą część chodnika.

- Ale dziś zimno. - powiedział Sebastian, szczelniej otulając się płaszczem.

Spacer był spontaniczny i raczej bez większej ochoty ze strony mężczyzny, jednak skoro już doszedł do skutku, zamierzał nacieszyć się po raz ostatni unikatowym klimatem i malowniczą okolicą. Zaczęła się ona jednak dopiero po jakichś dwudziestu minutach od momentu, gdy opuścili rezydencję. Zza drzew zaczęło się nieśmiało wychylać miasto, a potem jego centrum, które mimo później pory liczyło sobie kilkudziesięciu przechodniów. Ludzie śmiali się i dokazywali, starsze małżeństwo oglądało bogate wystawy, a grupka śmiejących się cicho nastolatków wracała właśnie z imprezy.
Nawet jeśli dzień minął, życie na ziemi wciąż się toczyło i chyba to właśnie było takie cudowne w nocnych spacerach. Mimo mroku, zimna i pozornej ciszy, świat wciąż istniał i pod wpływem późnej godziny zmieniał się, pozwalając poznać się na nowo. Ukazywał się w wersji dla wybranych, dla tej części ludzi, która przemogła strach i senność, udając się w niezwykłą podróż po ciemnych zakamarkach dobrze im znanych miejsc.

- Napiłbym się czegoś ciepłego. - napomknął Ciel, kierując sugestywnie wzrok w stronę kawiarenki, znajdującej się w rzędzie innych, pozamykanych już restauracji.

Jej wnętrze wydawało się niezwykle ciche i przytulne, rozświetlało mrok bardziej od wszechobecnych latarni. Miało w sobie coś magicznego i nietypowego. Tej mglistej nocy wydawało się jedynym schronieniem, oazą spokoju będącą w stanie zabrać wszystko ciążące człowiekowi troski.

- Ja w sumie też. - odpowiedział, łapiąc za rękę swojego młodszego towarzysza.

Następnie skierowali się w stronę kawiarni, w której od wejścia powitał ich zapach świeżo parzonej kawy, zmieszany z nutą aromatycznych ciast. Wystrój był naprawdę przyjemny. Jasne ozdoby, drewniane meble i ściany w kolorze écru.
Usiedli przy jednym ze stolików i zanim wzięli do rąk karty, Sebastian jak zawsze zadeklarował:

- Ja stawiam.

- Mam swoje pieniądze, Sebastianie. - odpowiedział, biorąc do ręki menu.

- Wiem. Nie oznacza to jednak, że postawienie ci deseru nie sprawi mi radości.

- Zawsze, kiedy gdzieś z tobą wychodzę, czuję się jak na miniaturowych randkach. Płacisz za mnie jak za pierwszą pannę w twoim życiu. - zaśmiał się cicho Ciel, przeglądając propozycje zawarte w karcie.

Było wiele deserów z truskawkami, przez co poczuł żal, że tak późno odkryli to miejsce. Z uwagi na fakt, że było otwarte całą dobę, może łatwiej by im było leczyć smutki podczas nocy wypełnionych koszmarami.

- W sumie nigdy niczego nikomu nie fundowałem. Dlatego też nie wiedziałem, jak uzależniający jest czyjś uśmiech, kiedy płaci się za drobne przyjemności. W związku z tym przykro mi, ale na razie jesteś skazany na odgrywanie roli ''pierwszej panny w moim życiu''. - również cicho się zaśmiał, nachylając lekko nad stołem, aby odgarnąć grzywkę z czoła młodszego kompana.

Pomyślał, że Ciel mógłby być ''pierwszą panną w jego życiu'' nie tylko przy fundowanie mu deserów. Sebastianowi wydawało się, że właśnie to jest, do której młody Phantomhive najbardziej pasował. Rola pierwszej miłości, osoby, której nigdy nie ma się dość i którą z czasem chce się poznawać coraz lepiej. Mimo że Michaelis nigdy nie widział siebie w związku, w towarzystwie chłopaka coraz częściej o tym myślał i wyobrażał sobie, że fajnie by było, gdyby spędzić resztę życia w tej pełnej trudów, lecz mimo to cholernie satysfakcjonującej relacji. Ciel potrafił sprawić, że znikały wszystkie jego lęki.

- Hej, Sebastian, żyjesz? - nastolatek pstryknął palcami przed twarzą przyjaciela. Poskutkowało.

Mężczyzna ocknął się, patrząc na Ciela ze zdziwieniem, jakby ten dopiero teraz się tutaj pojawił. Kiedy go tak oglądał, wzrok skierował na włosy w ciemnym, granatowym odcieniu, policzki zaróżowione lekko z powodu zimna i oczy, w których tliły się psotne iskierki nadające tęczówkom blasku. Coś w tym widoku wywołało u niego szybsze bicie serca i delikatny rumieniec, który mu się zazwyczaj nie zdarzał. Czuł się trochę tak, jakby właśnie teraz dostrzegł w chłopaku coś, czego nie widział wcześniej, i było to naprawdę silne uczucie. 


Witam moje jelonki! Jak wam życie mija? Ja nie mam na co narzekać. Zdradzę wam w tajemnicy, że trwają prace nad kolejnym sebacielem, który powinienem ukazać się z początkiem nowego roku, być może jeszcze w tym. Chciałabym wam przy tym wrzucić tutaj piosenkę, którą kocham od jakiejś pół godziny. Być może wam też przypadnie do gustu:

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz