Rozdział XXII

651 69 20
                                    


- Nie wiem, co mam robić. - oznajmił brunet, leniwym wzrokiem śledząc bursztynową ciecz przelewającą się w szklance.

Kostki lodu uderzały o szkło, tworząc miły dla ucha szum, a zapach alkoholu przyjemnie pobudzał zmysły Sebastiana. Postanowił w przypływie nagłego natchnienia i niemocy odwiedzić białowłosego grabarza, szukając u niego odpowiedzi na to dręczące go pytanie. Nie wiedział, co dalej miał począć. Czuł się jak małe, bezbronne dziecko, a przecież miał na karku już ponad dwadzieścia lat. Wiedział na pewno, że chce dla Ciela dobrze. Chciał dać mu życie, na jakie zasługiwał i pokazać świat w kolorowych barwach. Chciał pomóc mu w uwierzeniu, że wszystko, co chce, jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy jedynie po to sięgnąć.

- Myślę, że sam dobrze znasz odpowiedź na to pytanie. - zachichotał grabarz, upijając łyk ze swojej szklanki. 

Postukał długim, pomalowanym na czarno paznokciem o szkło, co wywołało dźwięk podobny do tego stwarzanego przez kostki lodu.

- Właśnie nie wiem. - westchnął, zmęczony już trochę tymi pokrętnymi odpowiedziami jego towarzysza.

Od ponad godziny starał się uzyskać bardziej szczegółowe informacje. Robił to jednak bezskutecznie, za każdym razem wracając do punktu wyjścia. Białowłosy zdawał się świetnie przy tym bawić, mącąc w jego umyśle i wprowadzając zamęt swoimi odpowiedziami. Wszystko tymczasem sprowadzało się do jednego - Sebastian powinien przecież wiedzieć najlepiej.

- Problem jestem w tobie i w nim, i w was obydwu jednocześnie. - powiedział, chichocząc niczym małe, ubawione dziecko.

Zaczął jednocześnie znów stukać paznokciami o szklankę, co mocno irytowało Sebastiana. Aby choć trochę się odciąć od tego dźwięku, postanowił jeszcze raz zastanowić się nad słowami grabarza. W nim, w Cielu, i w ich obojgu jednocześnie. Przecież to bezsens! A jednak w tym pokręconym, wydawać by się mogło, że starym umyśle, wciąż siedziała ta nutka prawdziwej inteligencji i wiedzy, która miała wskazać brunetowi drogę.

- Możesz jaśniej? - westchnął któryś już raz tego dnia, odkładając szklankę na jedną z trumien, które zajmowały znaczną część powierzchni zakładu.

- To ty musisz to wiedzieć, Sebastianie. W nim, w tobie i w was obojgu. Co to za problem? I jak zamierzacie go rozwiązać, aby móc zaopiekować się sobą nawzajem? - spod grzywki błysnęło jedno ze wściekle zielonych oczu, czemu dodatkowego mroku dodał szaleńczy uśmiech.

- Może... Jeszcze jaśniej? - bardziej już warknął, niż zapytał, posyłając grabarzowi ponure spojrzenie.

- Nie możesz mieć odpowiedzi podanej jak na dłoni, kochanieńki. - białowłosy usiadł na biurku i spojrzał na okna zakładu, za którymi słońce zaczęło powolną wędrówkę po niebie, aby za nie więcej niż kwadrans zniknąć za horyzontem. - To twoje życie. Twoje i Ciela. Nie wiadomo, co powstanie z waszej relacji, ale cokolwiek by to nie było, musicie zbudować to sami. Nie martw się. Dojdziecie do tego.

- Czyli... Nie powiesz mi, prawda? - zapytał jakby z nadzieją, ale i zrezygnowaniem, co trochę rozbawiło władcę tego miejsca.

- Nie, Sebastianie. - powiedział, po czym znów szaleńczo zachichotał. - Ale jeśli dalej nie będziesz wiedział, co w waszej relacji nie działa... Przyjdź znowu.

***

- Jestem! - oznajmił po przekroczeniu progu, kiedy mrok zawisnął już nad Londynem.

Zdjął czarny płaszcz, który mimo parasolki był mokry, po czym spojrzał na skąpany w ciemnościach hol. Jedynie z salonu sączyła się wąska stróżka światła, w której widać było tańczące drobinki kurzu.
Wziął głęboki wdech, czując charakterystyczny zapach starości, do którego zdążył się już przyzwyczaić, a nawet go polubić. Mimo wszystko w Nowym Jorku będzie mu tego brakowało, tak samo, jak deszczowych dni, na które z początku tak bardzo narzekał.

- Dobrze! - odkrzyknął mu Phantomhive, który, sądząc po miejscu, z którego dobiegał głos, siedział w salonie.

Brunet udał się w tamtą stronę, na miejscu widząc Ciela, który siedział przy stole i z zaangażowaniem porządkował dokumenty. Michaelis przez chwilę się temu przyglądał, po czym przeniósł wzrok na zegarek i westchnął cicho, widząc dość późną godzinę. Nie wiedział, że przesiedział u grabarza tyle czasu.

- Nie możesz tyle przy tym siedzieć. - zajął miejsce obok nastolatka i odsunął od niego stos kartek.

- Chcę to już mieć za sobą. - pokręcił głową, po czym ze zmęczenia odłożył jeden z dokumentów na stos, który Sebastian chwilę wcześniej od niego odsunął. Najwyraźniej nawet nie zdał sobie z tego sprawy.

- Jutro ci pomogę, na razie zostaw to. - odłożył dokument tam, gdzie faktycznie powinien być, a w odpowiedzi dostając od młodego Phantmhive'a niewyraźne ''mhm''.

Nastolatek przetarł oczy i ziewnął, najwyraźniej dopiero teraz czując ogarniające go zmęczenie. Był typem osoby, która wszystko chciała zrobić sama. Uważał, że to on najlepiej zajmie się tym, co miał do zrobienia i dodatkowo zrobi to najszybciej.

- Mmm, nic mi się nie chce. - marudził, wstając z krzesła.

- Wiem. - odpowiedział krótko mężczyzna i złapał go za rękę, aby poprowadzić następnie na górę.

Po drodze pilnował, aby nastolatek się nie potknął, na co był w obecnym stanie narażony. Kiedy bezpiecznie dotarli do sypialni, Ciel kolejny raz ziewnął, siadając na łóżku.

- Przebierz chociaż koszulę. - zachęcił Sebastian, domyślając się, że nie będzie się dobrze chłopakowi spało w jego codziennym ubraniu, czyli eleganckiej koszuli i spodniach zaprasowanych w kant.

- W takim razie mi pomóż. - mruknął nie do końca przytomnie, opierając się rękami o miękki materac.

- Serio mam cię rozbierać? - zapytał zrezygnowany, unosząc brew.

- Nie rozbierać, tylko przebierać, bezbożniku. - nastolatek przewrócił oczami, wciąż senny, ale najwyraźniej świadomy swojej prośby.

Sebastian klęknął przy nim i zaczął rozpinać guziki jego koszuli, co jakiś czas zerkając na twarz swojego towarzysza, który co chwilę uroczo przecierał oczy. A może urocze wydawało się Sebastianowi to, że chłopak choć raz nie wyglądał na takiego zimnego i okrutnego człowieka, jakiego pozór sprawiało jego spojrzenie i aura bijąca od niego na co dzień?
Z lekkim uśmiechem skończył rozpinać śnieżnobiałą koszulę, która odcieniem mogłaby konkurować z jasną cerą chłopaka, po czym zsunął delikatny materiał z jego ramion.

- Co się tak ociągasz? - zapytał młody Phantomhive, zdobywając się na nieco złośliwy uśmiech.

- Niech panicz wybaczy. - brunet wziął jego dłoń i ucałował jej wierzch, na co uśmiech nastolatka się poszerzył, nieco łagodniejąc.

- Po prostu przebierz mnie do końca i nie wgapiaj tak we mnie, bo będę czuć się napastowany. - powiedział, podnosząc ręce do góry, kiedy mężczyzna wciągał na niego bluzę.

Sebastian w trakcie przebierania wymienił z nim jeszcze kilka żartobliwych uwag, myśląc nad słowami grabarza i zastanawiając się nad tym, czego brakowało ich relacji. Dlaczego w ogóle nie szli naprzód, nieważne, w jakich układach by nie mieli skończyć? Czego brakowało im do pełni szczęścia?


Witam moje jelonki. No właśnie, czego brakuje? Będę to jeszcze dokształcać i będziemy wspólnie dochodzić do tego, co oboje będą musieli w sobie zmienić. Jest to spowodowane ich przeszłością i tym, jak ich ukształtowała.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz