Rozdział VIII

1.2K 124 62
                                    


Następnego dnia Ciel obudził się w złym humorze, z jeszcze gorszym samopoczuciem. Od rana trzęsły mu się ręce, co było niezmiernie denerwujące szczególnie dlatego, że wiedział, co mogłoby mu pomóc. Chodziło o fajki. Fajki i alkohol. Pragnienie ich skosztowania było ogromne, już od dawna nie czuł takiej tęsknoty. Papierosy, procenty i hazard, o to, co kochał. Od wszystkich tych rzeczy był uzależniony i pragnął ich teraz, nie bacząc na konsekwencje. Przede wszystkim jednak chodziło o papierosy. Umysł pragnął wielu rzeczy, ale ciało najbardziej domagało się właśnie ich.

- Może naleję ci tego soku, hm? - Sebastian zbliżył się do nastolatka i przejął wypełniony sokiem pomarańczowym dzbanek oraz szklankę.

Nalał napoju, kątem oka patrząc na swojego współlokatora, który błądził po kuchni nieobecnym spojrzeniem. Kiedy dostał szklankę, upił łyk i wciąż drżącą dłonią odłożył naczynie na blat. Drżenie to nie uszło uwadze jego towarzysza.

- Wszystko dobrze? - schylił się, aby być mniej więcej na tym samym poziomie. Ciel pokręcił głową. - Potrzebujesz czegoś?

- Fajek. Przede wszystkim papierosów, choć nie pogardzę przy okazji miodowym Jackiem Danielsem. - mruknął, nie patrząc na niego. Utkwił wzrok w szklance, skubiąc palcami materiał swojej koszuli.

- Wiesz dobrze, że ode mnie tego nie dostaniesz.

- Tylko trochę. - nastolatek popatrzył na bruneta maślanymi oczami, najbardziej bezbronnym spojrzeniem, jakie umiał zrobić. Mężczyzna jedynie pokręcił głową. - Proszę...

Z wymalowaną na twarzy bezsilnością oparł czoło o ramię Sebastiana. Podczas ostatnich dni nieco się oswoił z dotykiem. Nie przyjmował go jeszcze z radością i bezgranicznym spokojem, ale nie czuł, jakby jego skórę palił żywy ogień, ilekroć ktoś zechciał go dotknąć. Zresztą musiał się przyzwyczaić, noga wciąż niemiłosiernie bolała i zgodnie z przewidywania musiał prosić Sebastiana, aby ten pomógł mu się gdzieś dostać.

- Już, spokojnie. Dasz radę. - przeczesał dłonią przydługie, zastygłe w nieładzie kosmyki.

- Nie dam. - powiedział ze ściśniętym gardłem i pokręcił głową. Miał wrażenie, że jeszcze chwila bez papierosów i umrze.

Pragnienie, aby poczuć w gardle gryzący, nikotynowy dym jeszcze nigdy nie było tak intensywne. A alkohol? Nigdy nie pomyślałby, że będzie chciał tak bardzo znów zasmakować kolorowych, wysoko procentowych trunków. Pragnął znów poczuć w głowie ten przyjemny szum, który czynił życie mniej nieznośnym.

- Dasz. Przecież jesteś silny. Nie pozwól, żeby coś tak bezwartościowego, jak używki miało nad tobą władzę. - głos Sebastiana był miękki. Każdą sylabę wypowiadał powoli i łagodnie.

Mężczyzna odkrył, że faktycznie martwi się o tego człowieka. Nie przypuszczał, że chłopak jest uzależniony do tego stopnia. Co prawda ledwie się znali, więc bez konsekwencji mógł mu dać, czego ten chciał, ale jako ktoś starszy i teoretycznie bardziej odpowiedzialny czuł, że nie może tego zrobić. Ciel był młody, za młody na wykańczanie się w ten sposób. Brunet miał wrażenie, że jak on go nie ''naprawi'', nikt już tego nie zrobi.

- Obejrzyjmy film. Albo serial, jeśli lubisz je bardziej. Dam ci czekoladę. Albo żelki. W sumie możesz wziąć obydwa, dobra? - zapytał, odsuwając w końcu dłoń od jego włosów.

Ciel słuchał go, ale średnio reagował. Każdy dźwięk był jak za mgłą, dochodził do niego stłumiony. Sebastian, widząc to, wziął go na ręce, na co chłopak swoim zwyczajem oplótł rękami jego szyję. Brunet bez słowa wyjął z szafki czekoladę i niosąc nastolatka na rękach, udał się do salonu. Potem usadowił swojego towarzysza na kanapie, otulił miękkim kocem i włączył film, który sam wybrał. Wiedział, że Ciel był zbyt zmulony, aby dokonać samodzielnego wyboru. Gdy z głośników telewizora popłynął dźwięk, usadowił się na miejscu obok.

- Sebastian? - usłyszał cichy, niepewny głos. Nastolatek szczelniej otulił się materiałem.

- Hm?

- Dlaczego się mną opiekujesz? - wlepił w niego spojrzenie błękitnej tęczówki, wyjątkowo czujne jak na stan, w którym znajdował się jego właściciel. Spojrzenie mówiące o tym, że odpowiedź ma być w pełni szczera i wiarygodna.

- Bo tego potrzebujesz. Tylko tyle. - mężczyzna wzruszył ramionami i naciągnął koc na jego głowę. - Jesteś za młody i za dobry na życie, które prowadzisz.

- Za dobry... -szepnął cicho, zaciskając dłonie na kocu. - To miłe.

To były ostatnie słowa, które Ciel wypowiedział, nim obaj skupili się na filmie. Sebastian jednak co chwilę zerkał na nastolatka, jego wciąż nietęgą twarz i dłonie, który zaciskał na kocu, tak jakby ktoś miał mu go zabrać. Złapał go za jedną z nich i lekko pogłaskał, jakby na znak, że nie musi już niczego strzec. Brunet przeczuwał, że chłopak kiedyś musiał czegoś pilnować i walczyć, to było widoczne w jego zawsze spiętej posturze. Mimo to, gdy przysnął, opierając głowę na ramieniu Sebastiana, wyraz jego twarzy był naprawdę spokojny. Być może tak śpią ludzie, którzy niespodziewanie dowiedzieli się, że jednak jest wyjście z ich koszmaru.

***

Gdy uchylił powieki, jego oczom ukazał się sufit pokoju, który tymczasowo zamieszkiwał. Jedynym światłem, które rzucało na meble chłodną poświatę, był blask bijący od księżyca. Ciel nie przypominał sobie, aby kładł się do łóżka. Najpierw podniósł się do siadu, a potem wstał z posłania i zadrżał, czując pod stopami chłodną posadzkę. Od rana chodził w piżamie, więc przynajmniej nie musiał tracić ostatniej energii życiowej na przebieranie się.

Podszedł do okna i sennym spojrzeniem omiótł majaczące w oddali centrum Las Vegas. Ten widok odbijał się w odsłoniętym oku, ładnie współgrając z ciemnym błękitem jego tęczówki. Nienawidził opaski, która zakrywał jedno z oczu, jednak równie mocno pragnął uniknąć ciekawskich spojrzeń. Jego oczy były dość... Niespotykane. Nie chciał, aby zwracały uwagę. Co z tego, że przez przepaskę zdarzało wpadać mu się na futrynę drzwi? Drobiazg.

- Późno. - szepnął sam do siebie, kiedy zegarek na szafce nocnej wybił trzecią.

Z zegara znów przeniósł wzrok na okno, pogoda była piękna. Ciepło i bez chmur. Nie zbierało się na burzę. Nieoczekiwanie niezadowolony z tego powodu przygryzł dolną wargę i opuścił pokój, po czym przemknął korytarzem do pomieszczenia obok. Nie będzie miał żadnej wymówki, ale trudno. Wszedł do sypialni Sebastiana i nieco się zdziwił, widząc, że mężczyzna mimo późnej pory w świetle małej lampki czyta książkę.

- Coś się stało? - zapytał, dostrzegając go w progu.

- Mogę spać z tobą?

- Mhm. - kiwnął głową i tak jak ostatnio przesunął się, odkrywając przy tym kołdrę.

Ciel wsunął się na miejsce obok i nakrył po szyję, a Sebastian odłożył książkę i zgasił lampkę, również się okrywając. Po chwili, kiedy już dobrze się ułożyli, zapanowała cisza. Nawet świerszcze i inne poczwary na tą jedną chwilę umilkły. Brunet poczuł tylko, jak chłopak łapie go za rękę i w odpowiedzi lekko ścisnął dłoń drobniejszą od tej jego. Kiedy spojrzał na twarz chłopaka, ten niewzruszony spał. Znów wydawał się nad wyraz spokojny.


Witam moje jelonki. Tak bardzo nie miałem pomysłu na ten rozdział xD Jednak uzależniony Ciel nie jest chyba taki zły, mi tam się podoba, przynajmniej jest ciekawie. No, w miarę. Myślę, że będą jeszcze znacznie nudniejsze momenty w tej książce.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz