Rozdział XXVIII

512 53 13
                                    


- Claude, kopsnij fajki. - poprosił blondyn, przeciągając się w łóżku niczym dziki kot.

Satynowa pościel do połowy zsunęła się z jego nagiego ciała, zatrzymując na biodrach, przez co odsłoniona została blada klatka piersiowa i płaski brzuch. Brunet zgodnie z życzeniem swojego chłopaka podał mu pudełko papierosów, co nastolatek skwitował cichym podziękowaniem. Wyjął z pudełka jedną fajkę i wsadził do ust, podpalając jej koniec, aby po chwili zaciągnąć się trującym dymem. Nie był już dla niego tak drapiący, jak na początku przygody z paleniem.

- E-peta ci kupię. - powiedział Claude z niezadowoleniem, obserwując kątem oka swojego kochanka.

Nie lubił, gdy Trancy palił. Po pierwsze niszczył sobie zdrowie, a po drugie smród, jaki generowały zwyczajne papierosy, w nieprzyjemny sposób drażnił węch okularnika. Należy przy tym wspomnieć, że blondyn palił wręcz nałogowo.

- Miałeś mi kupić już dobry miesiąc temu. Czekam. - zachichotał, patrząc na przeciwległą ścianę, która w swym głębokim odcieniu przypominała zaschniętą krew.

Była to mroczna czerwień miejscami wydająca się wpadać w brąz, szczególnie w nikłym świetle nocnej lampki. Przyjemne dla oka żółte światło padało na równie bordową pościel, której aksamitna faktura w kojący sposób otulała ich ciała, nie grzejąc, lecz szczelnie do nich przylegając.

- Martwię się o ciebie, Alois. Za młody jesteś, aby za dziesięć lat umierać na raka płuc. - przyznał mężczyzna, wyciągając dłoń w kierunku głowy nastolatka.

Szczupłymi palcami odgarnął mu z twarzy kilka dłuższych kosmyków, zakładając je za ucho, po czym czule ucałował jego skroń. Wywołało to u Aloisa szybsze bicie serca i czerwień na policzkach, która konkurować mogła z pościelą, pod którą obaj leżeli. Dla niego proces, który przechodzili jako para, był czymś innym i nowym, czasami wręcz przerażającym, gdy o nim pomyślał.
Zaczęli od seksu. Claude był jego klientem, co wystarczająco pokieraszowało plany powolnego stawiania pierwszych kroków i przełamywania kolejnych barier. Skoro tak ważną rzecz mieli już za sobą, przyszła pora na czułości, do których Trancy nie był przyzwyczajony. Nigdy nie wiedział jak zareagować na przepełnione uczuciem bezgranicznej miłości i oddania pocałunki składane na jego czole, policzkach i ustach. Na wypowiedziane z niezwykłą starannością ,,kocham cię'' i ,,dzień dobry, skarbie'', o ''dobranoc, kochanie'' nie wspominając. Każda z tych czynności w przyjemny sposób powodowała rozlanie się w jego sercu ciepła, co uczył się w swoim tempie przyjmować i odwzajemniać.

- Nie masz o co się martwić. - zapewnił, miażdżąc koniec papierosa w popielniczce, która znalazła się przy szafce nocnej wraz z jego przeprowadzką do Claude'a.

Chłopak bez wahania usiadł na kolanach kochanka, oplatając go szczupłymi nogami w pasie. Byli bez ubrań, chwilę po seksie, który jednak z każdym dniem coraz bardziej schodził na dalszy plan. Ich związek stawał się stopniowo czymś naprawdę poważnym.
Alois spojrzał zmartwiony na twarz okularnika, który wydawał się wręcz przybity tym, jak jego partner się wykańcza. Miał już trzydzieści lat i na własnym przykładzie widział, co nadmierne korzystanie z  używek zrobiło z jego zdrowiem, przez co tym bardziej chciał uchronić od tego ukochaną osobę.

-Masz się nie smucić. - nakazał blondyn, ujmując jego twarz w dłonie i delikatnie głaszcząc po policzkach.

Wkładał w to swoje emocje, chciał przekazać spokój i utwierdzić w przekonaniu, że nic mu nie będzie. Przeszłość Claudea była ciężka. Śmierć partnera w wypadku samochodowym odbiła się na jego psychice i zmusiła do martwienia się o z pozoru błahe rzeczy. Pilnował Aloisa jak oczka w głowie, nie chcąc, aby i jego zabrakło w jego życiu. Nastolatek chciał utwierdzić go w przekonaniu, że nigdzie się nie wybiera.

- Nie smucę. - odparł oskarżenie, które było w gruncie rzeczy trafne. Otarł przy tym łzy z kącików oczu.

Zawsze niezwykle ruszały go myśli, że ukochany mógłby opuścić ten świat przedwcześnie. Wydawały się nierealne, lecz i tak straszyły go i wpędzały wręcz w paranoję.

- Smucisz. - uciął dyskusję Alois, ocierając ostatnie ślady po łzach, które zebrały się w oczach mężczyzny.

Potem zdjął jego okulary i odłożył ostrożnie na szafkę. Od zawsze zastanawiało go, czy okulary przeszkadzają w całowaniu. Przez większość życia myślał, że tak, i faktycznie przeszkadzały mu do czasu, aż nie znalazł sobie Claude'a. Okulary stały się najmniejszą przeszkodą w całowaniu go i zupełnie przestał zwracać na nie uwagę, wykorzystując okazję do skosztowania ust bruneta, gdy tylko mógł.
Teraz postanowił je jednak zdjąć, wiedząc, że pocałunek ten należeć będzie do tych bardziej namiętnych. Złączył ich w usta w niezwykle czułym i zachłannym geście łączącego ich uczucia, jednocześnie oplatając rękami szyję mężczyzny, aby być jak najbliżej. Chciał czuć, że jest z kimś, kogo kocha, odczuć ciepło ludzkiego ciała i wciąż na nowo rozkoszować się dotykiem. Zamruczał zadowolony, gdy ręce mężczyzny znalazły się na talii, delikatnie go po niej głaszcząc. Jak on to uwielbiał. Stanowiło to wręcz jego słabość.

- Pamię... Pamiętaj, że ja cię ni... Nigdy nie zostawię. - wydyszał po odsunięciu się od partnera, co zrobił tylko dlatego, że zabrakło mu powietrza.

Claude skwitował te słowa uśmiechem, który wyrażał jednak więcej, niż zwykłą radość. To był uśmiech symbolizujący to, jak wiele znaczyła dla niego ta obietnica i jak bardzo cenił fakt, że to akurat z nim Alois postanowił stworzyć jedność. Porzucił dla niego to, czym dotąd się zajmował, zmienił mieszkanie i tak naprawdę w ciemno oddał mu swoje serce, nie wiedząc, czy jeszcze po stokroć nie pożałuje tej decyzji. Był aż tak zdesperowany? A może omamiła go czułość, jaką dostał, a jakiej mu od zawsze podświadomie brakowało? Claude nie wiedział i możliwe, że nigdy się tego nie dowie, ale miał pewność, że nie ważne, z jakich pobudek blondyn został przy nim, odmienił tą decyzją całe jego życie.

- Obiecałem Cielowi, że zadzwo... - zaczął po chwili, lecz jego wypowiedź została w brutalny sposób stłamszona przez namiętny pocałunek, który od razu został oddany z równie wielką zachłannością.

Oboje postanowili oddać się w ręce tej drugiej osoby, aby razem zbudować nowy świat, lepszy od tego, który zamieszkiwali w samotności. Własną rzeczywistości, w której w końcu mają towarzysza. Świat, który jest ''ich'', a nie ''mój''.
Wzloty i upadki będą prowadzić ich przez życie, a smutek nie zniknie, jednak we dwójkę raźniej będzie stawić czoła światu. Miłość jest jedyną rzeczą, która na zawsze pozostanie z nami. Szczególnie ta odwzajemniona.


Witam moje jelonki. Sprawdzałam dzisiejszy rozdział i o wow, podoba mi się :D Moim zdaniem serio dałam radę ze swoim stylem, no i mamy mojego ukochanego Aloisa, więc tym bardziej jest powód do radości. Mam nadzieję, że wam również się spodobało.

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz