- Co będziemy dzisiaj robić, Ciel? - zapytał, gdy wspólnie siedzieli przy śniadaniu.
Czas mijał nieubłaganie, stawiając na ich drodze kolejne przeszkody, ale i usuwając te wcześniejsze. Wszystkie sprawy spadkowe były już prawie zakończone, zostało im jedynie przejść do tej najtrudniejszej rzeczy, a mianowicie uzyskania przez Sebastiana stałej opieki nad Cieleem.
- To, co każdego dnia, Sebastianie. - mruknął chłopak, oblizując miód z palców. - Opanowywać świat.
- A tak serio? - zapytał, uśmiechając się mimowolnie przez odpowiedź nastolatka.
Świadczyła ona o tym, że jest dzisiaj w dobrym humorze, co było ostatnio coraz częstsze. Uśmiech Ciela był uśmiechem Sebastiana, co za tym idzie brunet cieszył się niezmiernie, gdy młody Phantomhive był w nastroju do żartów.
- A tak serio to myślę, że możemy zrobić sobie dzień wolnego. W końcu jutro rozprawa. Lepiej chyba odstresować się, niż dokładać sobie zmartwień. - stwierdził dość trafnie, czując, jak stres kumuluje się w nim wraz z każdą myślą dotyczącą jutra.
Zaszli już tak daleko, byli na ostatniej prostej. Dla Sebastiana wizja powrotu do Nowego Jorku była czymś cudownym, tęsknił za domem i tym ogromnym miastem, ale przede wszystkim cieszył się, że będzie z kimś dzielił swoje przestronne mieszkanie. Był pewien, że towarzystwo chłopaka będzie dla niego zbawienne i wypełni w końcu pustkę w jego życiu.
- Hm? Co byś chciał? - mruknął pytająco, kiedy Ciel wstał ze swojego krzesła, wygodnie się usadawiając na jego udach.
- Ciebie.- powiedział z chytrym uśmiechem, biorąc ze stołu swój kubek, z którego upił łyk kakao.
- Widzę, że humor zaskakująco ci dzisiaj dopisuje, paniczu. - stwierdził rozbawiony, obejmując chłopaka w pasie.
- Powiedzmy, że się wyspałem. - łyżeczka wydała miły dla ucha, cichy dźwięk, gdy zaczął mieszać nią słodki napar.
- Sen czyni w twoim przypadku cuda. - ocenił brunet, czując przyjemny, aczkolwiek dość lekki ciężar, gdy młody Phantomhive oparł się o jego klatkę piersiową.
Jedna z drobnych rąk objęła jego szyję, a po chwili poczuł szczupłe palce chłopaka zatopione w jego włosach. Cudowne uczucie, szczególnie że połączone z ciepłem ciała tego jakże grzesznego anioła.
***
Ciel tej nocy nie mógł spać. Kręcił się i wiercił, starając znaleźć dogodną pozycję, w której mógłby zmrużyć oko. Jego umysł uparcie odmawiał chociaż chwili zbawiennego odpoczynku po tym mimo wszystko dość męczącym dniu. Nie robili nic szczególnego, nie przeglądali papierów jak dotychczas ani nie musieli stawiać się w urzędach, lecz i tak się zmęczył. Zamiast wypełnienia standardowych obowiązków wybrali się na spacer po parku, a potem rynku, gdzie zakupili trochę rzeczy i słodyczy z ulubionej cukierni chłopaka. Mimo umycia zębów wciąż czuł na podniebieniu niezwykle przyjemny, słodki smak, kojarzący mu się z okresem cudownego dzieciństwa i beztroski, do którego z chęcią, choć na jeden dzień by wrócił. Musiał jednak pogodzić się z tym, co jest tu i teraz, w tym ze swoją bezsennością, którą musiał pokonać, jeśli chciał być przytomny na jutrzejszej rozprawie. To w końcu ostatnia, jaka ich czeka, a potem spokój i jak miał nadzieję, szczęście.
Jego wzrok powędrował na śpiącego obok mężczyznę, którego bardziej nakrył kołdrą, jednocześnie głaszcząc krótko po włosach. Przynajmniej Sebastian się wyśpi.
Po chwili zastanowienia podniósł się powoli i ostrożnie, starając się nie zwracać uwagi na zimno, które wstrząsnęło nim po wyjściu spod pościeli. Otulił się jedynie szczelniej koszulą mężczyzny, która służyła mu za piżamę, po czym udał się na dół. Dzięki pełni księżyca nie musiał zapalać światła. Było wystarczająco jasno, aby bez problemu przeszedł do kuchni, gdzie nalał sobie szklankę mleka, którą następnie duszkiem wypił. Wziął przy okazji kilka czekoladowych ciastek, które oferowała jedna z renomowanych, Londyńskich cukierni. Gdy uznał, że już wystarczająco się najadł, schował resztę łakoci i spojrzał na zegar, którego wskazówki wskazywały godzinę, o której powinien już dawno spać. Samo z tym spaniem utrapienie, pomyślał, przez chwilę wlepiając wzrok w tarczę i przesuwające się po niej wskazówki.
Westchnął głęboko i udał się do przedpokoju, gdzie włożył buty i narzucił na siebie ciepłą bluzę swojego starszego przyjaciela. Wieczór zrobił się mroźny i mglisty, a powietrze przesiąknięte było zapachem deszczu, pod którego wpływem ulice mieniły się w przyjemnym, żółtawym świetle zabytkowych latarni. Chłopak wciągnął do płuc rześkie powietrze, a następnie głęboko odetchnął, z radością przyjmując trzeźwość umysłu, jaką przez to zyskał. Dzisiejszej nocy już raczej nie zmruży oka. Gdy wróci do posiadłości, co najwyżej usiądzie znów do papierów, których nie było dużo. Większość dawno już została przebrana i ze stosów zrobiło się jedynie kilka małych kupek, które leżały samotnie na salonowej ławie, czekając na wyselekcjonowanie tych, z których będzie jeszcze użytek. Wraz z tym, jak mniej ich było, tym bliżej był moment opuszczenia Londynu. Mimo że Ciel na nowo polubił się z tym urokliwym miastem, chciał wraz z Sebastianem wyjechać do Nowego Jorku. Nawet jeśli martwił się i miał w głowie więcej pytań niż odpowiedzi, perspektywa spokojnego i ułożonego życia była zbyt nęcąca, by mógł ją w jakikolwiek sposób negować.
Wraz z cichym westchnieniem z jego ust uleciała również para, która po chwili rozpłynęła się w powietrzu, dobrze obrazując temperaturę panującą na zewnątrz. Ciel, uznając, że to pomoże mu zachować trochę więcej ciepła, wsadził dłonie do kieszeni, ze zdziwieniem czując w jednej z nich jakiś zagadkowy papier. Nie zajęło mu wiele czasu, aby wyjąc go i już po chwili mieć przed oczami list w kopercie posiadającej w rogu specjalną pieczątkę miejscowego szpitala. Widok ten wywołał niepokój w jego sercu i strach o to, czy przypadkiem Sebastianowi nic nie jest. Ale przecież powiedziałby mu, gdyby był na coś chory, prawda?
Przecież Michaelis, nawet jeśli Phantomhive często wypominał mu jego wiek, nie był taki stary, aby na coś przewlekle chorować. Wyglądał wręcz jak okaz zdrowia. Czy to możliwe, że Cielowi umknął fakt pogorszonego samopoczucia przyjaciela?
Po wyjęciu listu pierwszym, na co zwrócił uwagę, była data w prawym górnym rogu. Wskazywała na to, że list przyszedł już dawno temu, lecz kiedy byli już w Londynie.
Nie zastanawiając się wiele i nie trzymając zasady, że nie czyta się cudzej korespondencji, zagłębił się w treść, z każdym kolejnym zdaniem szerzej otwierając oczy. Po chwili jego dłoń zacisnęła się na liście, wraz z tym gestem nieco zgniatając śnieżnobiałą kartkę, na której drobnym drukiem wypisane zostały zadziwiające słowa.
- Cholerny kłamca. - mruknął gniewnie, wkładając pognieciony list z powrotem do koperty. W wolnej chwili pogada o tym z Sebastianem.
Witam moje jelonki! Ogólnie to piszę, a raczej staram się pisać, gorzej jest jednak potem ze sprawdzaniem i publikowaniem. Dni uciekają mi przez szkołę niezwykle szybko i często wydaje mi się przez to, że wrzuciłam rozdział trzy dni temu, gdy tak naprawdę minęło ich dziesięć. No cóż, mam nadzieję, że wybaczycie mi i że dzisiejszy rozdział się podoba.
CZYTASZ
POKER FACE || SEBACIEL
FanfictionŚwiat hazardu rządzi się swoimi prawami. Grasz, aby wygrać, choć nieraz przegrywasz. Pojęcie przegranej jest jednak obce Cielowi, który w zaledwie kilka tygodni stał się żywą legendą. Jest tak do dnia, w którym w drzwiach kasyna nie zjawia się pewie...