15

877 33 1
                                    

Myśli Taehyunga były skupione na świętach. Naprawdę nie mógł się doczekać. Był tak szczęśliwy z tego powodu, że mimowolnie uśmiechnął się, co nie umknęło starszemu.
-Co cię tak cieszy, maluchu? - spytał zaciekawiony Jungkook.
-Ty. - zaśmiał się radośnie. Spojrzał na szatyna, na którego twarzy malował się delikatny uśmiech. Nachylił się nad twarzą chłopca i pocałował go. Kim jęknął w jego usta. Przyciągnął kochanka bliżej siebie, a ten położył go na kanapie, zawisając nad nim. Stopniowo, powoli pogłębiał pocałunek. Przerwał, gdy im obojgu zabrakło powietrza. Uśmiechnął się lekko i odsunął. Pomógł mniejszemu usiąść.

Nie wiedzieli co ze sobą zrobić, dlatego zabrali się za robienie obiadu, a kiedy go zjedli, wyszli na spacer. Powolnym krokiem przemierzali ulice miasta, które o tej porze dnia normalnie tętniło by życiem, ale ze względu na pogodę o tej porze roku, mieszkańcy byli w domach, zagrzewając się przy gorącej herbacie, a ci, którzy byli na zewnątrz w większości wracali lub zmierzali do pracy. Niewiele ludzi spacerowało, nigdzie się nie spiesząc.

Po powrocie do domu ogrzali się, zjedli kolację, którą, o dziwo, Taehyung zjadł całą bez pomocy Jeona, co bardzo cieszyło starszego. Wykąpali się i położyli do łóżka. Oboje, zasypiając, myśleli o kolejnym dniu.

Jungkook obudził się zadziwiająco wcześnie. Postanowił z tego skorzystać. Chciał sprawić, by te święta, były najlepszymi świętami Kima. Jeon zrobił śniadanie, które zaniósł młodszemu do łóżka. Nie budził go, nie miał serca. Położył tacę na stoliku obok i wrócił do kuchni. Zjadł zwykle płatki kukurydziane. Znikł w swoim pokoju, gdzie zapakował w świąteczny papier podarunek, jaki miał dla mniejszego. Wychodząc, zamknął drzwi na klucz. Ufał Taehyungowi, jednak wolał mieć stu procentową pewność, że ten nie zobaczy prezentu. Udał się do sypialni, gdzie chłopiec jadł swoje śniadanie. Szatyn stanął w drzwiach i oglądał go z rozczuleniem. To był wspaniały widok, widząc blondyna tak chętnie jedzącego swój posiłek.
-Smakuje? - odezwał się w końcu, wchodząc w głąb pomieszczenia. Blondyn wzdrygnął się i spojrzał na starszego. Pokiwał energicznie głową. Jungkook nie umiał nie uśmiechnąć się patrząc na niego. Wszystko, co robił, roztapiało jego serce, sprawiając, że kochał go bardziej i bardziej z każdym dniem. -Idź się wykąp, zostawię Ci tutaj ubrania. - powiedział, kiedy chłopiec skończył jeść. Zjadł wszystko, co miał na talerzu.
-Ale nie wejdziesz? - spytał zarumieniony.
-Nie, nie wejdę. Zejdź na dół jak będziesz gotowy. - posłał mniejszemu delikatny uśmiech. Kim skierował się do łazienki, a Jungkook wyjął z szafy ciepłe, czarne dresy, białą koszulkę z długim rękawem i żółtą, ocieplaną bluzę. Położył je na łóżku i wyszedł z pokoju.

Po kilkunastu minutach Taehyung pojawił się w salonie, gdzie czekał na niego Jeon. Usiadł okrakiem na jego kolanach, opierając głowę na jego ramieniu. Szatyna cieszyło to, że chłopiec jest coraz odważniejszy.
-Idziemy na spacer, aniołku? - spytał łagodnym głosem nad uchem blondyna. Przez ciało mniejszego przeszły przyjemne dreszcze. Skinął głową, ale nie wstał. -To rusz się. - zaśmiał się starszy.
-Zanieś mnie. - jęknął, przeciągając się. Mężczyzna wsunął rękę pod uda młodszego i podniósł się. Tae objął jego szyję ramionami, by nie spaść. Jungkook posadził chłopca na komodzie w korytarzu. Ubrał go, a następnie siebie i oboje wyszli z domu.

W trakcie ich spaceru zaczął padać drobny śnieg. Taehyung łapał w dłonie płatki śniegu, a Jeon obserwował go z uśmiechem na twarzy. Po pewnym czasie na swojej drodze zobaczyli białego szczeniaka, który wyglądał na zgubionego. Kim, mimo słów starszego, podszedł do psa. Uklęknął przy nim i powoli wyciągnął w jego stronę dłoń.
-Tae.. Uważaj. - powiedział spokojnie, podchodząc bliżej.
-Chyba się zgubił. Popatrz, nie ma obroży ani nic. Biedactwo... - odparł, delikatnie głaszcząc sierść zwierzęcia. - Możemy go zabrać do siebie? - spytał, przenosząc swój wzrok na szatyna.
-No nie wiem... - mruknął. Spojrzał na chłopca, który patrzył na niego błagalnym wzrokiem. Westchnął cicho. Nie mógł mu odmówić. -Dobrze.
-Naprawdę? - krzyknął trochę zbyt entuzjastycznie, przez co pies zwinął się w kulkę wystraszony.
-Tak, nie zostawimy go tutaj. - ostrożnie podniósł szczenię, otulając jego ciało rękoma. Przypomniał mu się dzień, w którym zabrał do domu Taehyunga. Był zmarznięty, zagubiony i bezsilny. Potrzebował pomocy. W oczach Jeona zebrały się łzy na wspomnienie tego dnia, jednak szybko się ich pozbył.
-Wracamy?
-Tak, ale najpierw musimy pójść z nim do weterynarza i kupić wszystko co jest mu potrzebne. - odpowiedział.

Wrócili do domu ze zbadanym, zdrowym psem i torbą pełną psich zakupów. Jungkook zajął się rozpakowywaniem ich, a Taehyung bawił się ze zwierzakiem.
-Kookie? - zaczął. - Chyba musimy go wykąpać. Trochę śmierdzi. - powiedział, spoglądając na psa. Jeon rozpakował resztę rzeczy i zabrał psiaka do łazienki. Wspólnie go umyli. Na szczęście zwierzak nie miał nic przeciwko temu i grzecznie siedział w wannie. Wysuszyli go i dopiero po tym zobaczyli, jak piękny jest. Miał białą, gęstą sierść i ciemne oczy. Młodszy wziął go na ręce i poszedł z nim do salonu. Założył mu niebieską obrożę z imieniem psa.
-Jest taki słodki. - zachichotał, kiedy zwierzak otarł się głową o jego rękę.
-Chcesz go nakarmić? - spytał Jungkook, otwierając opakowanie karmy.
-Tak! - szybko podszedł do starszego i zabrał mu paczkę. Wsypał odpowiednią ilość do miski, a drugą napełnił wodą. Obie postawił na podłodze i nie musiał nawet wołać psa, gdyż ten sam przybiegł, merdając radośnie puszystym ogonem.
-Kookie, gdzie są jego zabawki? - spytał, rozglądając się.
-Tam. - wskazał dłonią. - Nie wiedziałem gdzie je dać.
-Spakujmy mu je jak prezent! - powiedział wesoło podskakując. Zebrał wszystkie zabawki, a Jungkook w tym czasie przyniósł papier ozdobny. Taehyung nawet nie pytał skąd ten go miał.
-Tak bardzo się cieszę, że go mamy. Zawsze chciałem mieć pieska. - uśmiechnął się, patrząc na zwierzaka. Starszy był naprawdę szczęśliwy. Był szczęśliwy, że Tae otwiera się coraz bardziej, częściej się uśmiecha i jest radosny. - Dziękuję, że zgodziłeś się, żeby go zabrać. - mniejszy przytulił się do szatyna.
-Nie miałem serca go zostawić. Gdyby nikt się nim nie zaopiekował, wkrótce by zdechł.
-Tak jak ja... - szepnął smutno. - Yuno, wariacie! Oszalałeś? - roześmiał się po tym, jak pies skoczył na niego.
-Chyba cię lubi. - stwierdził, obserwując całą sytuację.
-Ciebie też lubi. Prawda, Yuno? - spytał, a zwierzak szczeknął w odpowiedzi. -Widzisz? Powiedział, że cię lubi. - zachichotał.

Taehyung leżał na Jungkooku, a na nim ich szczeniak, którego Kim głaskał, oglądając film. Jeon gładził włosy blondyna, myśląc, co może zrobić, by ten dzień chłopiec zapamiętał na zawsze.
-Aniołku, co chciałbyś robić? - spytał w końcu, gdy nie mógł nic wymyślić.
-Kookie - zamruczał, przeciągając ostatnią sylabę. - Chcę buziaczki i pieszczotki.
-A coś poza tym? - zaśmiał się cicho.
-Cokolwiek byleby z tobą. - uśmiechnął się słodko i spojrzał na starszego. -A... Możemy pójść na łyżwy..?
-Umiesz jeździć?
-Mhm, ale dawno nie jeździłem. A ty umiesz?
-Nie. - niechętnie przyznał się po krótkiej chwili.
-Oh.. To nie musimy... Możemy porobić coś innego.
-Nie, nie, okej. Nauczę się. - odparł szybko. Jeśli Tae tego chce, to Jungkook włoży wszystkie swoje siły, aby było tak, jak chce tego młodszy.
-Naprawdę nie trzeba, Kookie. Możemy być w domu. Wcale nie będę miał Ci za złe, jak cały czas będziesz mnie pieścił. - powiedział rumieniąc się.
-Jeśli chcesz, to możemy jechać. To nie jest problem, maluchu.
-Nie, nie. Zostańmy. - mruknął, odwracając głowę na ekran.
-Wstawaj.
-Co? Po co?
-Bo chcę wstać. -odpowiedział, śmiejąc się pod nosem. Chłopiec podniósł się. Starszy wstał i złapał mniejszego, zanim ten zdążył ponownie się położyć. Podniósł go i zaniósł na korytarz. Młodszy nie rozumiał co się dzieje. Jeon ubrał się i stanął, opierając się o ścianę.
-Kookie? - spojrzał na niego niezrozumiałym wzrokiem.
-Ubieraj się.
-Co?
-Kochanie - podszedł do niego. -Zabieram cię gdzieś. Ubierz się. - powiedział łagodnie. Pomógł mniejszemu zawiązać buty i zapiąć kurtkę.
-Yuno może zostać sam..?
-Tak, nic mu nie będzie. Wrócimy niedługo.
-No okej... A gdzie jedziemy? - spytał, wychodząc za szatynem z domu.
-Powiem Ci, jak będziemy na miejscu.
-Powiedz mi teraz, proszę!
-Nie. - odpowiedział, wsiadając do samochodu. Blondyn burknął coś pod nosem i przez całą drogę, która trwała zaledwie kilka minut, nie odezwał się ani słowem.

Cold	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz