Taehyung szedł szybkim krokiem, próbując nadążyć za przyjacielem, znacznie wyższym. Prosił go, by ten zwolnił, ale starszy nie potrafił iść tempem młodszego, przez co ten się denerwował i męczył. Usprawiedliwiał się tym, że ma krótkie nogi, kiedy Seokjin pospieszał go, by zdążyć wejść do kolejnego sklepu, zanim go zamkną. Od rana biegają po galerii handlowej poszukując tego garnituru. Musiał być wyjątkowy, miał sprawić, by wszystkim opadły szczęki na jego widok. Nie mógł pójść w byle marynarce na tak ważne wydarzenie.
Blondyn opadł na krzesło i skupił swój wzrok na Jinie, który po kolei oglądał stroje, wiszące na wieszakach. Taehyung był zmęczony bieganiem po galerii od samego rana. Lubił zakupy, ale te, kiedy spokojnie, bez pośpiechu przechadzał się po sklepach, nie szukając niczego konkretnego i brał to, co wpadło mu w oko. Tym razem jednak miał na celu znalezienie tylko jednej rzeczy, co okazało się znacznie trudniejsze niż sądzili. Szczególnie brak Jungkooka, który mu zawsze doradzał, sprawiał problem. W tym wyborze nie mógł mu pomóc.
Jin podbiegł do, zmęczonego już, dwudziestojednolatka, trzymając w rękach biały garnitur, który czymś wyróżniał się na tle wszystkich pozostałych, wcześniej obejrzanych przez nich, stroi, lecz Taehyung nie był pewien, co czyniło go tak wspaniałym. Był jak uszyty specjalnie dla niego, na tę specjalną okazję w jego nie specjalnym życiu. Naciskał, by to on zapłacił, jednak jego hyung szybko odciągnął go od tego pomysłu, twierdząc, że nie może pozwolić mu wydać na ten zakup swoich pieniędzy, a blondyn nie wykłócał się o to, nie chcąc tracić więcej czasu, niż było to potrzebne. Pragnął wrócić już do domu i ujrzeć swojego kochanka, wyczekującego na jego powrót.
Gdy zamek w drzwiach przekręcił się, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk, na twarz szatyna wstąpił delikatny uśmiech.
-Jestem! - ciepły głos Taehyunga rozległ się w mieszkaniu. Ku jego zdziwieniu, mały, puchaty kot przywitał go szybciej niż narzeczony. -Nakarmiłeś go? - spytał, podnosząc zwierzę z podłogi.
-Tak. Stęsknił się za tobą, to tyle. - zaśmiał się i podniósł z kanapy. -Hej, skarbie. - przywarł na moment do ust mniejszego, witając się z nim. -I jak zakupy?
-Dzisiaj jakoś średnio. Miałem nadzieję na coś lepszego, ale kupiłem kilka koszul i bluz. - odparł, wyjmując z toreb zakupione rzeczy.
-Kochanie, dlaczego wciąż kupujesz mi ubrania?
-Nie kupuję ich dla ciebie. Biorę twój rozmiar, wkładam je w twoje półki i każę założyć ci je co najmniej dwa razy, żeby później ci je zabrać. - zaśmiał się cicho, a starszy mu zawtórował. -Pytasz, jakbyś mnie nie znał.
-Znam cię na wylot, dzidzia.
-Ah tak? - mruknął, na co szatyn pokiwał twierdząco głową. -Więc czego teraz chcę?
-Mnie. Zawsze mnie chcesz. - uśmiechnął się cwanie i ułożył dłonie na biodrach młodszego. Skradł pocałunek z jego miękkich ust i uśmiechnął się, spotykając się wzrokiem z ciemnymi, kocimi oczami blondyna, które nigdy nie przestały go zachwycać i interesować.Taehyung był dla niego idealny. Jego wady były cudownie złe, co zaprzeczało ich istnieniu, jednak nie było to prawdą. Kim nosił w sobie zbiór negatywnych cech i nawyków, z resztą, jak każdy, ale dla Jeona były one perfekcyjnie nieperfekcyjne.
Kim Taehyung był perfekcyjną nieperfekcyjnością.
Dwudziestosiedmiolatek zapiął ostatni guzik koszuli i uśmiechnął się, patrząc na wiecznie piękne ciało ukochanego, wiele razy porównywanego do boga w wyobraźni Jungkooka. Z biegiem lat stawał się coraz piękniejszy, zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie.
Taehyung miał już dwadzieścia jeden lat, lecz mimo tego niewiele się zmienił. Można by podejrzewać, że spoważnieje, spotka się z zimnem codziennego życia i z jego drobnego ciała uleci ta urocza dziecinność, jednak to się nie stało. Oczywiście, nieco wydoroślał, nauczył się wielu rzeczy i równie wielu się oduczył, by być lepszym człowiekiem. Wykonywał wszelkie zajęcia domowe, czego wcześniej nie potrafił. Nie polegał już tylko na innych, a pozwolił innym polegać na sobie. Nawiązał silne więzi z ważnymi dla niego osobami, zbudował mocny mur, kryjący go i jego bliskich przed przeciwnościami i problemami oschłego świata. Nie chciał być tylko chroniony, chciał chronić też innych. Zrozumiał, że Jungkook nie może być zawsze przy nim, nie ważne jak bardzo tego pragnął. Nauczył się radzić sobie samemu, choć największą radość sprawiało mu spędzanie czasu właśnie z Jungkookiem. Był jego bratnią duszą, jego brakującą częścią układanki zwanej życiem. Dokładał kolorów do palety blondyna, tworząc coraz to nowsze odcienie. Dopełniał go w każdym kawałku.
Taehyung kolejno zakładał zakupione ubrania, pokazując się w nich swojemu ukochanemu, który był zachwycony, oglądając jego ciało. Kim poskładał koszulki i bluzy i wcisnął je w ręce starszego, malując na swojej twarzy uroczy uśmiech.
Bo Jungkook tak pięknie nauczył go malować radość na twarzy.
Blondyn schował biały garnitur między ubrania, by szatyn nie mógł go dojrzeć. Uciekł do ich wspólnej sypialni i ułożył odzież na półkach, dwa razy upewniając się, że Jeon nie znajdzie eleganckiego stroju ukrytego w ich szafie. Wrócił do salonu i położył się na kolanach ukochanego, wtulając się w ciepłe ciało szatyna, który wplątał swoje długie, smukłe palce w jasne włosy chłopca, wywołując tym cichy pomruk z ust kochanka. Mimo upływu lat, Kim wciąż tak samo reagował na dotyk starszego. Po jego ciele przechodziły przyjemne dreszcze, kiedy Jeon szeptał niskim głosem tuż nad jego uchem, drżał lekko pod dotykiem jego dłoni i mruczał niczym prawdziwy kot przy każdej czułości z Jungkookiem, a szatynowi nigdy się to nie nudziło. Uwielbiał widok drobnego chłopaka pod sobą, na sobie, przy sobie, wszędzie. Kochał zimno małych dłoni Taehyunga na swojej ciepłej, rozgrzanej przez w całości oddane chłopcu serce, klatce piersiowej. Kochał każdą niedoskonałość na skórze blondyna, każdą jego wadę. Kochał w nim absolutnie wszystko. Z ogromną wzajemnością.
Kąciki ust Kima uniosły się ku górze, kiedy duża, żylasta dłoń wsunęła się pod materiał bluzy, jaką miał na sobie. Smukłe palce sunęły po oliwkowej skórze młodszego, badając ją na nowo. Jeon znał na pamięć każdą bliznę, każdą wypukłość czy wklęsłość na ciele ukochanego. Z zamkniętymi oczami mógł wskazać każdą z nich, nazwać ją i podać powód jej istnienia. Dosłownie znał Taehyunga na wylot. Znał wszystkie jego nawyki, zachowania w konkretnych sytuacjach, pragnienia. Znał jego psychikę i ciało lepiej niż własne. Odkrywał je przy każdym ich zbliżeniu i nigdy mu się nie znudziło. Zawsze oglądał je z tym samym zachwytem i dotykał z tą samą ciekawością i ostrożnością, jak gdyby był laleczką z porcelany, cudownym obrazem, który pragnął oglądać każdego dnia.
Bo Taehyung był prawdziwym dziełem sztuki, dostępnym tylko dla zafascynowanego nim Jungkooka.
CZYTASZ
Cold ✅
Fanfiction~Zimne dłonie młodego chłopca i rozgrzane serce artysty~ ☆ top!jungkook ☆ ☆ bottom!taehyung ☆ ♡ ¡mogą pojawić się wulgaryzmy i sceny erotyczne¡ ♡