38

487 22 0
                                    

-Kurwa, gdzie jest Taehyung?! - wrzasnął Jeon, którego uczuć nie sposób opisać. Był zdenerwowany, przerażony i zamartwiał się na śmierć, a to i tak nie wszystko.
-Spróbuj się uspokoić. Usiądź i weź kilka głębokich oddechów. - poradził równie zmartwiony Seokjin. -Musi gdzieś być.
-Muszę iść go szukać, muszę go znaleźć!
-Jungkook. - syknął Yoongi, łapiąc szatyna za ramiona. -Zgłosiliśmy już zaginięcie na policję, nie możemy nic więcej zrobić. Zostało nam tylko czekać, aż go odnajdą. Paryż jest wielki, nie znajdziesz go w pojedynkę. - westchnął, zaciskając palce na materiale koszulki przyjaciela.
-Nie mogę tak bezczynnie czekać, kiedy Taehyung jest chuj wie gdzie, a mnie nie ma z nim! - wyrwał się i ruszył do drzwi, przed którymi zatrzymał go Min. Pchnął go na ścianę i uderzył otwartą dłonią w policzek.
-Ogarnij się, człowieku.
-Odpisał na wiadomość! - krzyknął Hoseok, podnosząc telefon wysoko w górę. -Nic nie ma znaczenia. Jungkook mnie nie kocha, bo nic nie znaczę. - przeczytał na głos.
-Kurwa! - krzyknął szatyn, uderzając pięścią w ścianę. -Co jak chce popełnić samobójstwo? Co jeśli to zrobi? Już raz prawie do tego doszło, to się nie może stać, to nie... - mówił, nerwowo krążąc po pokoju.

Tae :
Nic nie ma znaczenia. Jungkook mnie nie kocha, bo nic nie znaczę.

Hobi :
Taehyung, co robisz?

Tae :
Siedzę.

Hobi :
Gdzie?

Tae :
Nie wiem.

Hobi :
Mógłbym przyjść, pogadalibyśmy. Zawsze masz we mnie wsparcie
Wiesz o tym?
Taehyung?

-To moja wina. Ja mu gadałem, że za bardzo ulega i powinien coś z tym zrobić. To wszystko moja wina. - zapłakał Jimin.
-A Taehyung zapewne podkoloryzował twoje słowa, jak zwykle wyobrażając sobie dużo gorsze rzeczy. - dodał Seokjin, próbując być spokojnym. Głęboko wciągał powietrze i głośno je wypuszczał. Wydawał się być najbardziej opanowany w całym towarzystwie. -Pierdolę to, idę go szukać. - mruknął jakby do siebie i wyszedł szybko z pomieszczenia. Zbiegł ze schodów i opuścił budynek. Reszta, która została w hotelu zaczęła jeszcze bardziej panikować, powstrzymując się przed pobiegnięciem w ślady Kima.

Taehyung wpatrywał się w ciemniejące niebo, jakby wyczekując, aż przekaże mu jakąś wiadomość. Machał lekko nogami, które dodatkowo były popychane przez wiatr. Co jakiś czas przypadkiem uderzał piętą w zimny murek, na którym siedział. Robiło się już ciemno, było około godziny dwudziestej. Mimo, że po ulicach chodzili jeszcze ludzie, było nadzwyczaj cicho i spokojnie. Idealny klimat i pora na przemyślenia.

Dawno przestał płakać, choć od czasu do czasu pozwalał jakiejś zagubionej łezce opuścić jego opuchnięte oczy.

Był zmęczony. Ciągły płacz i intensywne refleksje stoją w parze z bólem głowy, a gorsza pogoda wcale temu nie sprzyjała. Położył się na zimnym, brukowym murku i zamknął oczy, chcąc jak najszybciej odpłynąć do innego świata, znacznie radośniejszego i bardziej kolorowego.


Białe światło raziło nadwrażliwe oczy chłopca przez jego zamknięte powieki, co sprawiło, że ociężale podniósł je do góry, lecz szybko zasłonił twarz dłonią.
-Co tutaj robisz?
-Śpię. - szepnął, podciągając kolana bliżej brody.
-Pojedziesz z nami. - stwierdził ktoś i podniósł Kima, a następnie zaprowadził go do radiowozu. -Jak się nazywasz?
-Taehyung. - mruknął, opierając głowę o szybę. Kompletnie nie wiedział co się dzieje, nie kontaktował ze światem rzeczywistym. -Kim Taehyung. - dodał, zsuwając się na tylnym siedzeniu.
-Ile masz lat?
-Osiemnaście.
-Myślisz, że coś brał? - spytał cicho, nachylając się do kolegi po fachu.
-Nie sądzę, wygląda całkiem żywo.

Jungkook był już bliski rozniesienia całego budynku, kiedy jego telefon wydał z siebie dzwonek. Yoongi podniósł urządzenie i odebrał połączenie.

-Halo?
-To pan zgłaszał zaginięcie osiemnastoletniego Kim Taehyunga, zgadza się?
-Znaleźliście go?
-Tak, jest z nami na komendzie.

Min rozłączył się i przekazał wiadomość pozostałym. Ubrał się, a z nim Jungkook i opuścili hotel, wsiadając do pierwszej taksówki.


-Taehyung! - krzyknął zapłakany Jeon, kiedy tylko ujrzał swojego narzeczonego. Rzucił się biegiem w jego stronę i porwał go w swoje silne ramiona. Miał tak wiele do powiedzenia, lecz nie potrafił nic z siebie wydusić. Młodszy niepewnie odwzajemnił uścisk, szlochając cicho.
-K-Kochasz mnie, p-prawda? - wypłakał cały drżąc.
-Oczywiście, że cię kocham. - odpowiedział szeptem, powstrzymując się przed silniejszym płaczem.
-B-bez względu n-na wszystko? - dopytał, wciskając głowę w zagłębienie szyi szatyna.
-Bez względu na wszystko, aniołku. Kocham cię najmocniej na świecie, nie ważne co by się działo.
-Chodźmy już. - westchnął Yoongi, po wymianie paru zdań z policjantem.

Taehyung bardzo żałował tego, co zrobił, ale z drugiej strony cieszył się, że Jungkook wciąż go kochał. Upewniło go to w ich miłości i zaprzeczyło wcześniejszym słowom Jimina, którego przez zaistniałą sytuację zjadał stres, a wyrzuty sumienia zżerały go od środka, nie okazując litości.

Yoongi uspokoił się, kiedy zobaczył żywego, nie poszkodowanego Kima. Może przesadnie tego nie okazywał, ale naprawdę się o niego martwił i chłopiec był dla niego bardzo ważny. Nie tak ważny jak Park, to oczywiste, aczkolwiek pragnął jego dobra i bezpieczeństwa tak samo mocno.

A Jungkook? Jungkook nie mógł się uspokoić. Poczuł ogromną ulgę, gdy trzymał swojego narzeczonego w ramionach, jednak wciąż płakał i zamartwiał się tym, co chłopiec robił sam, gdzie był i czy nic mu się nie stało. Bał się wykonać jakiekolwiek ruch, obawiając się, że Taehyung znów zrobi coś nieodpowiedzialnego, co zestresuje wszystkich i odprowadzi ich od zmysłów.

Jungkook przyprowadził Kima do sąsiadującego im pokoju. Wiedział, że jego mieszkaniec bardzo się zamartwiał.
-Taehyungie! - Seokjin zerwał się z łóżka i podbiegł do chłopca, by objąć go swoimi ramionami. -Dzieciaku, tak się o ciebie bałem... - szepnął do ucha blondyna.
-P-Przepraszam, hyung... - mruknął, a do jego oczu mimowolnie napłynęły łzy. Odczuwał coraz większe wyrzuty sumienia i znów zaczął się obwiniać w swoich myślach.
-Nie rób tak nigdy więcej. Prawie tutaj umarłem bez ciebie. - dodał cicho. -Jeśli cokolwiek by cię dręczyło, możesz zawsze do mnie przyjść, odezwać się. Pomogę Ci tak, jak tylko będę mógł. I nawet kiedy będę zajęty, to znajdę dla ciebie czas. Bo dla ciebie zawsze mam czas, wiesz? - ostatnie zdanie wypowiedział łamiącym się głosem. Nie wytrzymał i rozpłakał się, ściskając mocniej drobne ciało Taehyunga.
-H-Hyung, dlaczego płaczesz..?
-Bo jesteś dla mnie ważny. - odrzekł, uśmiechając się słabo. -Jesteś dla mnie jak młodszy braciszek i czuję się za ciebie odpowiedzialny. Nawet kiedy masz już osiemnaście lat, wciąż jesteś małym dzieciakiem i nie mogę patrzeć na to, jak cierpisz. - wyznał, wysilając się na najszerszy uśmiech, na który wtedy było go stać. Otarł łzy ze swoich policzków i poczochrał włosy mniejszego. -Leć spać, maluchu. Napewno jesteś zmęczony.
-Dobranoc, hyungie. - pierwszy raz tego dnia się uśmiechnął i mocniej wtulił się w ciało bruneta. Odsunął się od niego i podszedł do wzruszonego Jungkooka. Chwycił lekko jego dłoń i wyszedł z pokoju, wcześniej machając jeszcze swojemu przyjacielowi.

Cold	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz